foundations | J. A. Forfang x D. A. Tande

641 66 3
                                    

Gdy Daniel wrócił po konkursie do pokoju, ten wydawał się być całkowicie pusty. Ciemność spowijała go całkowicie, jedynie delikatna smużka światła wydostawała się spod łazienkowych drzwi, zdradzając obecność jego współlokatora. Sądząc po szumie wody, jaki rozchodził się po pomieszczeniu, Johann aktualnie brał prysznic.

Tande bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że Forfang jest rozgoryczony... Może to nieodpowiednie słowo. On był po prostu zły, bardzo zły. Blondyn po cichu liczył na to, że większość swojej złości zostawił na skoczni, znajdując jej ujście w niczemu winnych rękawiczkach oraz kasku. Te kilka godzin temu wolał do niego nie podchodzić, bo bardzo prawdopodobne, że oberwałoby mu się za każdą najmniejszą rzecz. Johann bardzo denerwował się swoimi słabymi skokami i blondyn jako wyrozumiały chłopak starał się przeżyć wszystkie jego humorki. A czasem bywało to naprawdę ciężkie...

Teraz w oczekiwaniu na młodszego położył się na łóżku, zatopił twarz w aksamitnej pościeli i przymknął powieki. Był tak wyczerpany dniem spędzonym na skoczni, że wchodząc do pokoju nawet nie pofatygował się, by zdjąć buty i kadrową kurtkę. Całe szczęście nie musiał długo czekać na Johanna, bo prawdopodobnie zasnąłby bardzo szybko. Już niecałe pięć minut później szatyn wyszedł z łazienki. Kiedy otworzył drzwi, do pomieszczenia wdarła się chmura pary wodnej. Gorący prysznic oznaczał, że nadal było z nim źle. Wyraz jego twarzy wciąż wyrażał czystą złość, gdy stanął na środku pokoju, wbijając wzrok w blondyna. Daniel rozważał dwie opcje: mógł uciec stamtąd jak najszybciej i poczekać aż Forfang się uspokoi lub zostać z nim i najzwyczajniej w świecie poświęcić mu trochę swojej uwagi. Druga opcja niosła ze sobą ryzyko, ale podobała mu się bardziej. Dlatego też podniósł się z materaca i rozłożył ręce, dając młodszemu znak, by podszedł i zatopił się w jego ramionach.

Ku jego szczęściu właśnie tak się stało. Johann wtulił się w niego, mocno zaciskając pięści na jego kurtce. Tande objął jego drobne ciało, chowając twarz we włosach Forfanga.

— Nie możesz być na siebie zły — szepnął w końcu po jakimś czasie.

Johann odsunął się od niego nieznacznie i złapał kontakt wzrokowy.

— Nie jestem zły na siebie — westchnął, kręcąc głową. — Jestem zły na wszystkich dookoła, z sędziami i Sedlakiem na czele.

— Wiem jak się czujesz — westchnął starszy i ponownie przyciągnął go do siebie. — Może i sędziowie często nie myślą, ale musisz pamiętać, że oni wcale nie chcą dla ciebie źle. To też ludzie, im także zdarzają się pomyłki — szepnął, choć sam nie był do końca pewien swoich słów.

Johann sapnął zdegustowany, ale nie odezwał się więcej. Postanowił, że porzuci ten drażliwy temat. W końcu po co miał sprzeczać się z Danielem?

Już bez zbędnych słów położyli się na łóżku. Tande leżał, opierając się plecami o wezgłowie łóżka, a Johann umiejscowił się między jego nogami. Ręce starszego mocno oplatały talię szatyna, a palce delikatnie muskały przez spodnie jego biodra. Tak było dobrze. Forfang zapomniał o całej swojej złości, a to z zasługą Daniela. On zawsze działał na niego kojąco jak kubek gorącej herbaty rumiankowej. Może Johann związał się z nim przez to, że zawsze mógł na nim polegać. Na ten i wiele innych tematów dotyczących ich związku można było gdybać, tylko jedno było pewne.

Johann kochał Daniela piękną, czystą miłością i był pewien, że blondyn odwzajemnia te uczucia. To właśnie był fundament ich związku.
_______________________________________

To takie trochę stare, ale niech będzie.
Do piątku,
Kamila ❤️

Hard way - ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz