biology | D. A. Tande x J. A. Forfang

1.1K 106 33
                                    

Na samym początku radzę uzbroić się w kocyk i ciepłą herbatkę ;3
_______________________________________

- Mam dość - jęknąłem i odrzuciłem podręcznik na drugi koniec łóżka. - Przecież tego nie da się nauczyć, to jest po prostu niemożliwe.

- Gratuluję podejścia - westchnął blondyn siedzący na krześle znajdującym się na przeciwko mnie. - Na pewno daleko tak zajdziesz - odłożył książkę, którą trzymał w ręce i przetarł twarz dłońmi.

- Nic nie poradzę na to, że jestem zmęczony. Siedzimy tu już piątą godzinę, bez przesady - przewróciłem się na brzuch i wtuliłem twarz w białą pościel.

- A myślisz, że mi uśmiecha się marnowanie swojego popołudnia i wieczoru na wpajanie ci podstaw genetyki?

- To musi być kurewsko interesujące - mruknąłem pod nosem.

- Nie kretynie, ale skoro już obiecałem, że ci pomogę, dotrzymam słowa. Pamiętaj, że do końca półrocza nie zostało wiele czasu, a nikt nie zaliczy tego za ciebie.

Słuchając go wydałem z siebie przeciągłe jęknięcie, mając nadzieję, że dzięki temu moje sfrustrowanie choć trochę zmaleje. Ku mojemu rozgoryczeniu nic takiego się nie stało. Ziewnąłem i wyciągnąłem rękę nad głowę. Chwyciłem jedną z dwóch poduszek i przyciągnąłem ją do siebie. Niewiele myśląc skulilem się, przytulając ją. Zamknąłem oczy i jeszcze raz ziewnąłem. Przez cały ten czas czułem na sobie wzrok blondyna.

- O nie, nie ma mowy. Nie będziesz teraz spał - usłyszałem za plecami i po chwili poduszka została wyszarpnięta z moich rąk.

Uchyliłem jedną powiekę i fuknąłem widząc przed sobą zadowolonego z sobie Daniela. Chwytając drugą poduszkę, dwróciłem się plecami do niego i ponownie zamknąłem oczy, ale już po chwili moje ręce znów zostały puste. Zacisnąłem zęby. Blondyn zaczął się śmiać, widząc moje zirytowanie.

- I co się tak cieszysz? - warknąłem.

- Powiem ci, że denerwowanie cię to dużo ciekawsze zajęcie - usiadł obok mnie.

Kompletnie go zignorowałem przewracając się na brzuch. W odpowiedzi usłyszałem tylko westchnięcie. Zamknąłem oczy z iskierką nadziei, że Tande da mi już spokój, ale niestety zgasła ona już po krótkiej chwili. Leżałem delektując się spokojem. Na moją twarz wstąpił lekki uśmiech. Trochę niepokoiła mnie cisza ze strony Daniela, ale nie przejmowałem się tym tak bardzo. Westchnąłem odprężony próbując zasnąć.

- Nie śpij - nagle usłyszałem nad sobą głos blondyna i poczułem uderzenie w posladek.

Nie spodziewając się tego pisnąłem przestraszony. Podskoczyłem na materacu, omało z niego nie spadając i usiadłem wpatrując się w kolegę. Tande również przypatrywał mi się uważnie, przygryzając wargę. Pod wpływem jego wzroku poczułem się naprawdę nieswojo. W końcu po dłuższej chwili przeniósł spojrzenie w bok, jakby się nad czymś zastanawiał.

- Idę zapalić - westchnął podnosząc się z materaca.

Podszedł do swojej szarej bluzy przewieszonej przez oparcie krzesła i wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Skrzywiłem się widząc jak wyjmuje jednego z nich i wkłada między wargi. Nie lubiłem kiedy palił. Tande rozejrzał się po pokoju przeszukując kieszenie spodni, jak i później bluzy.

- Cholera... - przewrócił oczami. - Masz zapalniczkę? - przeniósł zwój wzrok na mnie.

- W biurku - mruknąłem speszony.

Chłopak wysunął szufladę i chwycił mały przedmiot w dłoń.

- Jak wrócę, masz mieć przeczytany cały pierwszy temat, rozumiemy się? - nawet nie czekając na odpowiedź, odwrócił się, kierując w stronę przeszklonych drzwi balkonowych.

Hard way - ski jumping one shotsOù les histoires vivent. Découvrez maintenant