lost - part two | M. Lindvik x R. Pedersen

678 75 18
                                    

Robin zamarł na chwilę, analizując słowa Mariusa. Przyjacielem? Może znaki, które mu wysyłał były za mało czytelne, może powinien być bardziej śmiały w swoich działaniach? Noc taka jak ta sprzyjała wyznaniom, Norweg czuł się znacznie pewniej niż zwykle i pomyślał, że to dobry moment na wyjawienie uczuć, które żywił do przyjaciela. Nawet jeśli nie zostaną one odwzajemnione, będzie miał to poczucie, że spróbował, zadziałał w jakiś sposób.

Marius tak samo gryzł się z myślami. Nigdy nie pomyślał, że nazwanie Robina przyjacielem mogłoby go zranić i to tak głęboko. Czuł jakby w jego gardle wyrosła gula, której nie mógł się pozbyć w żaden sposób. Choć może z drugiej strony to dobrze, tak nie mógł powiedzieć żadnych głupstw.

— Wiesz, może pomyślisz, że to głupie — zaczął po dłuższej chwili Pedersen — i może powinienem mówić ci to częściej, ale lubię cię. Od samego początku, kiedy tylko cię poznałem, poczułem, że między nami będzie coś wyjątkowego. Może przyjaźń, a może coś więcej — zawiesił. — To naprawdę głupie, przepraszam, że zacząłem ten temat... — nagle z jego ciała wyparowała cała pewność siebie.

Marius leżał z głową złożoną na jego piersi i dokładnie wsłuchiwał się w każde słowo, jakie wypowiadał starszy. Pochłaniał je z ogromnym zadowoleniem, sycąc się brzmieniem jego głosu. Nie do końca dowierzał, że to się dzieje, ale chyba wiedział do czego dąży Robin.

— To wcale nie jest głupie — Marius odezwał się pierwszy raz tego wieczora, jego głos stał się zachrypnięty od długiej przerwy w użytkowaniu. — Mów dalej, chętnie posłucham — by dodać mu otuchy, splótł ich dłonie.

Palce Robina były naprawdę długie, przy nich dłoń Mariusa wydawała się być maleńka. Mimo tego pasowały do siebie perfekcyjnie, jak żadne inne na tym świecie.

— Po prostu chciałem ci powiedzieć, że cię lubię. Lubię, lubię — podkreślił. — Mam nadzieję, że wiesz co mam na myśli.

Marius wiedział lepiej niż Robin przypuszczał. Chłopak nie potrafił już zliczyć ile razy w jego snach pojawiała się wizja tej chwili. Wyznanie miłości. Zawsze chciał usłyszeć te słowa w jakichś romantycznych okolicznościach, te chyba się do nich zaliczały. Mimo tego, iż oczekiwał na tę chwilę od dawna, nie zareagował w żaden sposób. Nadal leżał z głową złożoną na piersi przyjaciela, wsłuchując się w przyspieszony rytm jego serca. Na swojej dłoni poczuł wilgoć, co oznaczało, że Pedersen naprawdę się stresował. A Marius nie wiedział co ma zrobić. Przerabiał to już wiele razy w swojej wyobraźni, ale nigdy nie przypuszczał, że przyjdzie mu przeprowadzić taką rozmowę w rzeczywistości. Nagle z jego głowy wyparowały wszystkie możliwe odpowiedzi, nie wiedział jak wydusić z siebie choćby jedno słowo, a gula w jego gardle nieustannie powiększała się. Nie chcąc dalej stresować Robina, uniósł się na łokciu i musnął jego wargi swoimi. Spotkanie to trwało zaledwie ułamki sekund, a mimo tego Lindvik poczuł się jak w raju. Zasmakował owocu zakazanego i już nigdy nie chciał go oddawać.

— Ja też cię lubię, lubię, Robin — szepnął w końcu, ponownie łącząc ich usta.

Intymność tej sceny mogłaby sprawić, że niejedna osoba odwróciłaby wzrok zakłopotana. Ciemność nocy jako jedyna obserwowała ich bez skrępowania. Kodowała ten moment, wkładając go między inne wspomnienia w głowach chłopaków. Młodzi Norwegowie już zawsze mieli pamiętać jak wszystko zaczęło się jednego wieczora, gdy niebo było bezchmurne, pokryte milionami migoczących gwiazd.
_______________________________________

Druga część na życzenie.

Hard way - ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now