alcohol | J. A. Forfang x D. A. Tande

544 44 34
                                    

Alkohol. Czym on właściwie jest? Dla jednych ukojeniem bólu, dla drugich jego źródłem. Zapomnieniem, rozrywką, zabawą. Jest on czymś całkowicie normalnym, spowszechniałym dla każdego dorosłego człowieka, a w niektórych przypadkach nawet nastolatków. Kiedy Johann już decydował się pójść na imprezę, spotkanie towarzyskie — zwał jak zwał — czuł na sobie pewną presję otoczenia. Każdy pił i on, nie mogąc przejmować się swoją słabą głową, też musiał. Zwykle spotykał się ze swoimi przyjaciółmi z kadry. Nie miał pojęcia jak oni to robili, ale śmiało mógłby powiedzieć, że byli oni weteranami picia alkoholu. Gdy on po kilku kieliszkach zaczynał tracić już trzeźwość umysłu i stawał się bardziej rozwiązły, oni nie kończyli nawet rozgrzewki. Prawdę mówiąc, czuł się głupio, jak jakiś niedoświadczony dzieciak, ale nic nie mógł na to poradzić, podobno trening czyni mistrza.

— Wiesz co, Daniel? — wybełkotał któregoś razu do swojego przyjaciela. — To całe życie jest do bani.

Johann po alkoholu nie tylko stawał się rozwiązły, ale i jego głowę zaczynały zaprzątać iście filozoficzne pytania. Tematy egzystencjalne? Forfang był najlepszym kompanem do rozmowy, one nie były mu straszne.

— Siedzę tu i udaję, że to coś mi smakuje — chwycił w dłoń pełen kieliszek — kiedy tak naprawdę na widok wódki mam ochotę skoczyć z mostu — kończąc, opróżnił go na raz.

Daniel siedział, podpierając głowę i przyglądał się młodszemu chłopakowi. Parsknął cichym śmiechem, gdy zobaczył jak ten krzywi się pod wpływem smaku trunku. Johann miał naprawdę słabą głowę. Gdy Tande nadal mógł myśleć racjonalnie, co więcej stabilnie utrzymywać się na swoich nogach, on nawet nie potrafił wypowiedzieć jednego zdania zgodnego z zasadami językowymi. Blondyn pomyślał, że może nadchodzi już ten czas, w którym on i Johann wychodzą. Gdyby zostali, na pewno w jego krew wlana zostałaby większa ilość alkoholu, to oznaczałoby, że nie byłby w stanie pilnować Johanna. Nie chciał, żeby stało mu się coś złego, więc zadecydował o powrocie.

Trondheim nie było jakąś stolicą nocnego życia, więc idąc do mieszkania Forfanga, nie mijali zbyt wielu osób. Raczej byli to ludzie znajdujący się w takim samym stanie jak oni, także wracający do swoich domów. Kiedy Johannowi minął już epizod filozofa, zaczął się ten znacznie przyjemniejszy — bycie przylepą. Był to jeden z powodów, dla których Tande tak bardzo lubił odprowadzać go po imprezach. Co z tego, że musiał wnosić go po schodach na rękach (tak też było i tym razem), skoro potem mógł bezkarnie się z nim poprzytulać.

Ich przyjaźń nie mieściła się w kanonach, była raczej... Inna. Może lepszym określeniem dla niej byłoby dobrze wszystkim znane friends with benefits. Pozornie wygodny układ, zadowalający obydwóch panów.

— Daniel — bełkotał młodszy nieprzerwanie — chcę ciebie, chodź do mnie — stojąc na środku pokoju, wyciągał ręce w stronę blondyna.

Tande nie miał serca, by nie wykonać jego prośby. Na życzenie stanął z nim twarzą w twarz i zmierzył go spojrzeniem. W półmroku pokoju jego skóra wydawała się ciemniejsza niż zwykle. Nie pytając o zgodę, nie potrzebował jej, zaczął rozpinać guziki jego koszuli. To zadanie okazało się trudne nawet dla osoby w jego stanie, więc po odpięciu kilku u góry, po prostu zdjął ją przez głowę, tym samym roztrzepując włosy Johanna. W tym wydaniu wyglądał naprawdę uroczo, nawet jeśli śmierdział alkoholem i ledwo trzymał się na nogach. To w żadnym stopniu nie przeszkadzało Danielowi, który już kilka godzin wcześniej ułożył sobie w głowie plan na tę noc i nie zamierzał go zmieniać. Forfang może i nie mógł myśleć racjonalnie, ale Daniel wiedział, że na trzeźwo także wyraziłby zgodę. Sadowiąc dłonie na jego biodrach, zaczął składać mokre pocałunki na jego szyi, zostawiając na niej kilka malinek, za które prawdopodobnie rano zostanie uduszony poduszką. Opuszkami palców muskał mleczną skórę chłopaka, tym samym wywołując u niego dreszcze. Żaden dotyk nie działał na Johanna tak intensywnie, jak ten Daniela.

— Powiedz mi, że mnie kochasz — wyszeptał młodszy pomiędzy pocałunkami.

Tande oderwał się od jego malinowych warg i spojrzał w oczy przepełnione uczuciami. Uwielbiał to spojrzenie, utwierdzało go w przekonaniu, że to on jest dobrym wyborem.

— Kocham cię, Johann. Całym sobą, najbardziej na świecie — szczerość jego słów zaskoczyła nawet pijanego Forfanga.

— Ja też cię kocham — wyszeptał, tuląc się do niego.

Forfang często potrzebował, by ktoś mówił mu, że go kocha, szczególnie po alkoholu. Nie wiadomo dlaczego, mimo tego, że był świadom uczucia jakim darzy go przyjaciel, chciał słyszeć to z jego ust. A Daniel pragnął udowadniać mu swoje uczucia nie tylko słowami, ale i czynami. Tej nocy akurat chciał pokazać mu miłość w swej najczystszej postaci.
_______________________________________

Miłego dnia!

Hard way - ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now