meeting | team Austria

681 62 28
                                    

Jak każdego tygodnia, po zakończeniu ostatniego konkursu Austriacy zebrali się w pokoju jednego z kadrowiczów i rozsiedli się, rozmawiając w najlepsze. Tego wieczora padło na pokój Krafta i Hayboecka.

- Boję się dotykać czegokolwiek w tym pokoju, może nie wiecie, ale ściany w tym hotelu są naprawdę cienkie, a ja każdej nocy dokładnie słyszałem co się tu działo - rzucił na wejściu Markus Schiffner.

Wszyscy stali bywalcy takowych posiedzeń puścili jego uwagę mimo uszu. Może gdyby nie to, że spotykali się w ten sposób regularnie, też by im to przeszkadzało. Z tyłu ich głów zawsze siedziała świadomość, tego co oni sami robili w swoich pokojach. Schiffner był po prostu niedoświadczony w tych sprawach.

Gdyby jeszcze ktoś miał wejść do pomieszczenia, mógłby stworzyć się mały problem. Pokój Kraftboecka nie należał bowiem do tych największych, a biorąc pod uwagę to, że jakimś sposobem zmieściło się w nim dziesięciu dorosłych mężczyzn, magicznie jeszcze bardziej stracił on na pojemności. Szczęśliwcy, którzy przyszli najwcześniej nie musieli okupywać dywanu i z ulgą zajęli miejsca na złączonych łóżkach. Nie zmieściło się na nich wiele osób, bo ledwie cztery. Reszta musiała zadowolić się miejscami na podłodze. Jednym z pechowców był Gregor Schlierenzauer, który siedział oparty plecami o ramę łóżka i przeklinał w myślach, że zajął się rozmową z Morgim aż tak długo. Mógł zjawić się te dziesięć minut wcześniej. Wspaniałomyślni gospodarze zajęli miejsca zaraz obok niego, odstępując swoje prowizoryczne łoże innym.

- Wiecie co? Mam nadzieję, że w Predazzo pójdzie nam lepiej - westchnął rozgoryczony Gregor.

- Ale przecież było dobrze - odezwał się Hayboeck, mocniej przyciskając Krafta do swojego boku. Blondyn był naprawdę dumny ze swojego chłopaka, który zajął w ostatnim konkursie czwarte miejsce.

- Dobrze - westchnął Fettner - mów za siebie - Schiffner i Hoerl zgodnie przytaknęli starszemu koledze.

Hayboeck machnął na nich ręką. Mężczyzna był zdania, że trzeba cieszyć się nawet najmniejszymi sukcesami. W przypadku tamtych dwóch, starych matołów była nim sama kwalifikacja do konkursu.

- Manu ma rację - odezwał się Kraft. Michi spojrzał na niego z wyrzutem - przecież on w szczególności powinien stanąć po jego stronie. - Spojrz na przykład na tych dwóch - brunet wskazał palcem Stefana i Daniela - nie wiem czy po prostu mają pecha, czy może obaj wykazują jakieś skłonności samobójcze. Może powinniśmy załatwić im wizytę u psychologa?

Daniel prychnął na tę uwagę. Stefan nawet nie podniósł wzroku, który zaraz po wejściu wbił w ścianę. Był zbyt zestresowany całą sytuacją, by zareagować w jakikolwiek sposób. Czuł się w tym towarzystwie conajmniej niekomfortowo, a cała sytuacja była dla niego nowa. Dlatego też siedział przylepiony do boku brata, nie będąc pewnym czy wypada mu się odezwać. W końcu reszta spotykała się tak regularnie, może mieli tu jakąś hierarchię, o której on nie został poinformowany.

- O czym ty mówisz, człowieku? - Daniel wywrócił oczami.

- No ewidentnie - Krafti zostawał przy swoim. - Spójrz na młodego - wskazał Stefana - dzisiaj próbował już dwa razy.

Młodszy Huber zagryzł wargę. Poczuł się jeszcze bardziej niekomfortowo z tym, że teraz zaczęli rozmawiać o nim. Daniel jako przykładny (niewiele) starszy brat rzucił się mu w obronę.

- Ten pierwszy upadek to zwykła nieuwaga, ma to po mnie - zaśmiał się, jakby z dumą obejmując Stefana ramieniem. - A to drugie? Gdzie ty tu widzisz próbę samobójczą? Jakby to Kamil powiedział - przecież to było zwykłe tululu, przy okazji bardzo urocze - wszyscy parsknęli śmiechem na te słowa.

Wszyscy z wyjątkiem Aignera. Clemens siedział na jednym z łóżek, wciśnięty w róg pokoju i jakby wyłączony z życia, zajadał się mleczną czekoladą. Wśród kolegów był znany z tego, że miał słabość do słodyczy. Z pewnością miałby przechlapane, gdyby ktoś teraz zrobił mu zdjęcie i zupełnie przez przypadek wysłał je do trenera. Manuel z pewnością to wiedział, więc chwycił swój telefon i nie kryjąc się, sfotografował młodszego, rozjaśniając pokój lampą błyskową. Kraft i Huber przerwali swoją wymianę zdań, wszyscy, razem z samym Aignerem, zwrócili wzrok ku niemu.

- Na wszelki wypadek - zaśmiał się najstarszy zgromadzony i z powrotem schował komórkę do kieszeni spodni.

Clemens odłożył czekoladę na bok - na dziś już wystarczyło słodyczy. Pokój znów zaczął wypełniać się gwarem, gdy niemal każdy zajął się rozmową. Clemens postanowił, że spróbuje przekonać Manuela, by ten usunął to nieszczęsne zdjęcie. Stefan rozmawiał ściszonym głosem z Michaelem - będzie lepiej dla wszystkich, jeśli temat ich rozmowy pozostanie nieznany. Schiffner, Hoerl oraz Aschenwald stworzyli kółko dyskusyjne na temat niesprawiedliwych not sedziowskich. Rozmowa ta niezwykle ich rozpalała. Daniel natomiast postanowił zająć się bratem. Chciał, by ten poczuł się tu trochę bardziej komfortowo. Jedynym wyłączonym z jakiejkolwiek wymiany zdań pozostał Schlieri. Brunet siedział z nosem w telefonie i zawzięcie stukał palcami w klawiaturę. Philipp, który patrzył na niego kątem oka, miał wrażenie, że zaraz zrobi dziury w ekranie. W pewnym momencie twarzy Gregora rozjaśnił szeroki uśmiech. Mężczyzna wstał i od razu ruszył w stronę drzwi.

- A ty gdzie się wybierasz? - zatrzymał go Kraft.

Mężczyzna przystanął i odwrócił się na pięcie do reszty. W pokoju ponownie zapanowała cisza.

- Thomas pozbył się Lili - westchnął rozanielony. - Nie wiem co z nią zrobił, ale jest to dobry znak - koledzy pokiwali głowami ze zrozumieniem, tylko Schiffner słuchał jego słów zniesmaczony. - Tak, więc bywajcie - wykonał piruet niczym zawodowa baletnica i prawie podskakując ze szczęścia, opuścił pokój.

Stali bywalcy nie byli zaskoczeni takim obrotem spraw. Zwykle kończyło się to właśnie w ten sposób, gdy gdzieś w hotelu przebywał Morgi. Mimo to, że pomieszczenie opuściła tylko jedna osoba, zrobiło się w nim jakby luźniej. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy opuściła je także trójka należąca do kółka dyskusyjnego. Towarzystwo zaczęło się powoli rozsypywać i Kraft wcale na to nie narzekał. Wręcz odetchnął z ulgą, gdy za drzwiami zniknęli ostatni goście - bracia Huber.

- Wiesz co? Chyba wolę, kiedy jesteśmy tu w mniejszym gronie - zaśmiał się, opadając na łóżko, prosto w ramiona Michaela.

- Zdecydowanie - blondyn objął drobne ciało swojego orzełka.

Faktycznie dawno nie czuli się zmęczeni po żadnym ze spotkań, dopiero dziś prawdopodobnie przytłoczyła ich ta ilość osób. Bardzo dobrze, że na codzień w Pucharze Świata skakało ich znacznie mniej.
_______________________________________

Absolutnie nie zgadzam się z ostatnim zdaniem - pragnę Stefana i Clemensa w każdym konkursie PŚ.

Hard way - ski jumping one shotsWo Geschichten leben. Entdecke jetzt