star | A. Wellinger & S. Leyhe

735 61 17
                                    

Nigdy nie lubiłem patrzeć w gwiazdy. Nie rozumiałem osób, które tak fascynowało to, co znajduje się na nocnym niebie. Według mnie bezcelowe wpatrywanie się w nie nie miało żadnego sensu, było zwykłą stratą czasu. Przecież czas poświęcony na doszukiwanie się w niebie niewiadomo czego możnaby spożytkować dużo lepiej, bardziej produktywnie.

Kiedy w moim życiu pojawił się pewien blondyn, przysiągłem sobie, że będę starał się zapewnić mu wszystko, czego tylko będzie pragnął. Nawet jeśli miałaby to być przysłowiowa i tak bardzo oklepana gwiazdka z nieba. Wiem jak bardzo by się z niej ucieszył. Nie znałem drugiej osoby, która byłaby aż tak zafascynowana astronomią. Potrafił mówić o niej godzinami, co chwilę wyciągać z otchłani swojego umysłu coraz to nowsze ciekawostki. Najbardziej jednak lubił obserwacje. Gdy siadał w ogrodzie i kierował swój wzrok ku rozgwieżdżonemu niebu, tylko przewracałem oczami, bo wiedziałem, że nie skończy szybko. Potrafił siedzieć i obserwować nawet pięć godzin bez przerwy, co było dla mnie zupełną paranoją, ale kochał to, więc nie miałem prawa mu tego zabronić. Zdarzało się nawet, że czasem zasypiał na krześle, otulony mięciutkim kocem. Nigdy nie miałem serca go budzić, więc po prostu zanosiłem go do sypialni, a później sam podchodziłem do okna i z myślą co tak wspaniałego tam dostrzega, kierowałem swój wzrok ku niebu.

Nigdy nie lubiłem gwiazd. Może dlatego, że dla mnie wpatrywanie się w nie było zwykłym marnotrawstwem czasu, a może dlatego, że przywoływały one złe wspomnienia. Mama zawsze powtarzała mi, że osoby, które od nas odchodzą, nie ważne w jaki sposób, pojawiają się na niebie pod postacią gwiazd. Po prostu wpatrywanie się w te małe punkciki przywodziło mi na myśl zbyt wiele przykrych wspomnień, przypominało o zbyt wielu osobach, które odeszły z mojego życia i już nigdy nie wrócą.

Gdyby nie ten mały blondyn, nigdy nie doceniłbym piękna gwiazd. Dopóki miałem go przy sobie, nigdy nie czułem potrzeby, aby choć na chwilę zainteresować się nocnym niebem. Swoją gwiazdkę miałem na wyciągnięcie ręki - w każdej chwili mogłem ją przytulić czy pocałować. Ale kiedy moja ziemska gwiazdka zgasła, przypomniały mi się słowa mamy. Po tak długim czasie w końcu musiałem zmierzyć się ze swoimi demonami, dlatego już drugiej samotnej nocy udałem się do ogródka i usiadłem na trawie. Walcząc z ogromnymi emocjami, uniosłem wzrok ku górze i zatopiłem go gdzieś w gwiezdnym bezkresie. Zastanawiałem się, która z tych gwiazd może być nim. W końcu po długich rozważaniach, doszedłem do wniosku, że na pewno jest tą najjaśniejszą gwiazdką. W końcu zawsze biła od niego taka pozytywna energia i uśmiech, który potrafił rozpromienić każdy, nawet najgorszy dzień.

W momencie, w którym odszedł, postanowiłem sobie, że codziennie będę patrzył w niebo, szukając go. Będę rozmawiał z tymi wszystkimi gwiazdami, jakbym zwierzał się właśnie jemu. Będę wierzył, że mój mały Andi nadal jest przy mnie, tylko pod troszeczkę inną postacią. I może to głupie, ale właśnie te postanowienia pomogły mi pogodzić się że stratą tak ważnej osoby jaką był Andreas.
_______________________________________

Takie malutkie coś na koniec wietrznego weekendu...
Mam nadzieję, że się podoba!
Do następnego,
Kamila ❤️

Hard way - ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz