bottom | S. Kraft x M. Hayboeck

1.3K 87 4
                                    

Znowu o tobie myślę. Znowu myślę o nas. Boli mnie ta cholerna pustka, której nie pozwoliłeś mi doświadczyć przy swoim boku. Jestem nieudacznikiem, wiem to, ale kiedy widzę oczami wyobraźni jak zasypiasz otulony ramionami innego, mam ochotę rozszarpać wszystko co spotkam na swojej drodze, bo jeszcze niedawno ja byłem na jego miejscu. Chociaż nie, nie było tak. Wolałem spotykać się ze znajomymi, bawić się. Zaniedbywałem nasz związek i teraz płacę tego cenę, bo już nie ma cię u mojego boku. Mogłem kupić ten cholerny pierścionek, oświadczyć się. Może to zmieniłoby wszystko i teraz leżelibyśmy razem w łóżku, zasypiając. Wciąż wmawiam sobie, że mógłbym być na jego miejscu, ale wiem też, że to przez moje ignoranckie podejście ode mnie odszedłeś. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo cierpiał przez to nasz związek.

Przechylam kieliszek, ponownie przełykając gorzką ciecz i czuję jak po ściankach mojego gardła rozlewa się ciepło i uczucie pieczenia. Nie wiem, która to kolejka, przestałem liczyć. Wokół mnie unosi się odór mieszaniny potu, dymu papierosowego i alkoholu. Co chwilę słyszę wybuch śmiechu i odgłos tłuczonego szkła. Wypijam następną kolejkę, i czuję, że w moich żyłach zaczyna buzować alkohol. Mój organizm zdążył się do niego przyzwyczaić i potrzebuje go coraz więcej, żeby osiągnąć stan upojenia, ale to, co wypiłem dzisiaj wystarczy. Wyciągam z kieszeni paczkę papierosów i odpalam jednego. Zaciągam się dymem. Nie lubiłeś kiedy to robiłem. Mówiłeś, że się truję, ale ciebie już nie ma, więc mogę bezkarnie skracać swoje życie. I tak nie został mi już nikt. Gdy tak o tym myślę, nabrałem ogromnej ochoty, żeby z tobą porozmawiać, więc sięgam po telefon. Zamiast smartfona, w kieszeni wyczuwam tylko pustkę. Okradli mnie. Śmieję się pod nosem i znów przechylam kieliszek, który barman przed chwilą napełnił czystą. Chyba jednak nie porozmawiamy, chociaż i tak byś nie odebrał. Już dawno tego nie zrobiłeś, aż zacząłem się zastanawiać czy nie zmieniłeś numeru. Może miałeś już dosyć mojego pijackiego bełkotu i w końcu nie wytrzymałeś. Rozglądam się i widzę, że bar opustoszał.

- Zamykamy - słyszę obok głos barmana. - Płać - dopiero gdy to słyszę, uświadamiam sobie, że gotówka już dawno mi się skończyła.

- Na mnie nie patrz - bełkotam.

Barman prycha i woła ochroniarza, który wyciąga mnie z lokalu, i wyrzuca na chodnik. Upadam na twarz. W jednej chwili czuję się jak bohater jakiegoś totalnie tandetnego amerykańskiego serialu, a w drugiej wraca do mnie, że to smutna rzeczywistość. Mój organizm postanawia wyrzucić z siebie nadmiar alkoholu, więc zwracam to, co wypiłem dzisiejszego wieczoru i bez sił opadam w kałużę wymiocin. Widzisz do czego mnie doprowadziłeś Stefan? Kiedyś byłem najlepszy, powodziło mi się w życiu prywatnym i w karierze, a teraz spadłem na samo dno. Stoczyłem się i nie ma dla mnie żadnego ratunku. Pogrążyłem się dostatecznie, bo nawet nie wiem gdzie się teraz znajduję, ale mało mnie to obchodzi. Leżąc na środku chodnika, w miejscu, w którym jestem pierwszy raz, myślę o tym, że przecież jutrzejszy dzień będzie wyglądał tak samo. Chyba popadam w rutynę. Moja głowa robi się ciężka i nie zmieniając pozycji, po prostu zasypiam.

Czy da się upaść niżej?

_______________________________________

Nie wiem co o tym myśleć...

Hard way - ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now