bus | J. A. Forfang x D. A. Tande

790 70 26
                                    

Tego dnia właściwie nic nie układało się po myśli Johanna. Gdy tylko rano otworzył oczy i przelotem spojrzał na zegarek stojący na komodzie, już wiedział, że spóźni się do szkoły. W końcu jego perfekcyjna fryzura nie ułoży się w niecałe pięć minut, a bez niej ani myślał wychodzić z domu. Mimo tego, że już wiedział, iż nie zdąży na autobus, wstał z łóżka od razu. Pierwszym co zrobił, było odsłonięcie zasłon, by wpuścić do pokoju trochę jasnego światła. Całe szczęście dzień nieustannie się wydłużał i słońce budziło się równolegle z Norwegiem. Pobudka z myślą, że na dworze jest już jasno podobała mu się znacznie bardziej, światło napełniało go pozytywną energią.

— Mama zabiłaby mnie, gdyby była dziś w domu — szepnął, wyglądając przez okno.

Miasto rozpoczynało już swój intensywny rytm życia. Chodniki powoli wypełniały się ludźmi. Jedni spieszyli się do szkoły czy pracy, bo może byli spóźnieni tak jak Johann, inni spacerowali spokojnie wzdłuż ulicy wypełnionej samochodami. Jeszcze kilkanaście minut i zaczną tworzyć się korki.

— Muszę się ogarnąć — szepnął i przecierając twarz, ruszył w stronę szafy.

Z niej wyciągnął najzwyklejszą czarną koszulkę i jeansy. Nie potrzebował jakichś wystrzałowych ciuchów, wystarczyła mu boska fryzura. Szybko ubrał się i ruszył do łazienki, gdzie kolejne kilkanaście minut poświęcił na układanie włosów. Co jak co, ale one musiały być idealne. Johann miał na ich punkcie straszną obsesję, może to dlatego, że jego tata już zdążył wyłysieć… On przysiągł sobie, że nigdy nie doprowadzi do takiej sytuacji, za bardzo kochał układanie ich oraz późniejsze podziwianie efektów swojej pracy. Dziś, pomimo spóźnienia, udało mu się ułożyć fryzurę idealną, dawno nie wyglądała tak dobrze. Na początku miał w planach ubrać czapkę, ale szybko porzucił ten pomysł. Nie mógł potraktować swoich włosków w tak okrutny sposób.

Wchodząc z powrotem do swojego pokoju, przeklinał siebie za to, że wieczorem nie pomyślał o spakowaniu książek. Gdyby wpadł na taki pomysł, mógłby teraz zaoszczędzić dobre kilka minut. Wiedząc, że nie ma czasu, nawet nie szukał w telefonie planu, po prostu zaczął pakować podręczniki, próbując szybko przypomnieć sobie jakie lekcje go dziś czekają. Prawdopodobnie w szkole będzie tego żałował, bo na połowie zajęć będzie musiał siedzieć bez książek i zeszytów, ale teraz to nieważne. Najważniejsze, żeby cokolwiek znajdowało się w jego plecaku. Wzdychając, wstał z podłogi i zamykając za sobą drzwi, wyszedł na korytarz. Idąc do kuchni, odliczał w głowie co jeszcze powinien zrobić - lista wyszła dość długa, co absolutnie go nie pocieszyło. Na końcu schodów już czekała na niego szczęśliwa Wilma. Johann wziął pieska na ręce i przytulił do siebie. Właściwie powinien wyjść z nią na spacer, ale miał nadzieję, że jego mama już to zrobiła przed wyjściem do pracy, jeśli nie, no cóż...

— Wytrzymasz, no nie? — zapytał ją, uśmiechając się czule. — Świetnie! — co prawda nie odpowiedziała mu, ale on wiedział, że da radę.

Wchodząc do kuchni, nawet nie myślał o przygotowaniu śniadania. Na to też nie miał czasu, dlatego po prostu otworzył lodówkę i wybrał pierwszy lepszy jogurt, stojący na najwyższej półce. Wrzucił butelkę do plecaka i przysiągł sobie, że tym razem nie zapomni o wypiciu go. Jego szkolne życie było tak intensywne, że często zapomniał o jedzeniu. Wiedział, że to niezdrowe, ale w żaden sposób nie mógł sobie z tym poradzić. Zawahał się, gdy mijał łazienkę, jednak koniec końców mycie zębów także sobie darował. Zamiast tego wrzucił do ust miętową gumę, która miała odświeżyć mu oddech. Dopiero wtedy mógł powiedzieć, że jest już gotowy. Wszedł do małego przedpokoju, gdzie założył buty i grubą kurtkę. Mama pewnie jeszcze kazałaby mu owinąć się szalikiem i ubrać czapkę. Dobrze, że nie było jej dziś w domu. Niestety pogoda nie pozwalała jeszcze na chodzenie w samej bluzie, nad czym Forfang ubolewał okropnie. To było najwygodniejsze.

Hard way - ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz