corn chrisp | S. Leyhe x A. Wellinger

1.2K 74 36
                                    

Wysiadłem z zatłoczonego pociągu rozglądając się po peronie. Wszędzie dookoła znajdowała się masa ludzi. Jedni zapewne czekali na jakąś bliską im osobę, drudzy aż przyjedzie ich środek transportu. Skanując wzrokiem wszystkie twarze naokoło, ruszyłem przed siebie. Ciągnąc za sobą dużą czarną walizkę, podążałem do wyjścia z dworca. Kiedy w końcu udało mi się przepchnąć przez tłum ludzi, stanąłem na chodniku i wyjąłem z kieszeni telefon. Wybrałem numer, który po tylu latach znałem już na pamięć i nacisnąłem zieloną słuchawkę. O dziwo nikt nie odbierał. Zmarszczyłem brwi zastanawiając się o co chodzi, przecież Stephan już dawno powinien na mnie czekać. Przeczesałem włosy palcami znów rozglądając się dookoła. Ani śladu jego czarnego Audi, nie wspominając już o samym mężczyźnie. Westchnąłem podchodząc do ściany i opierając się o nią. Ponownie wybrałem numer chłopaka i zadzwoniłem, ale znów nie odebrał. Nie widzieliśmy się dwa miesiące, dzisiaj wracam do domu na stałę, a on, zapomina po mnie przyjechać? Po prostu wspaniale. Założyłem ręce na piersi i wlepiłem wzrok przed siebie. Stałem tak kilka minut nie mając co ze sobą zrobić.

- Hej, kochanie - usłyszałem głos Stephana.

Odwróciłem głowę w prawą stronę i w końcu po dwóch miesiącach zobaczyłem mojego chłopaka. W jednej chwili cała złość wyparowała, chciałem tylko poczuć go blisko siebie. Z szerokim uśmiechem ruszyłem w jego stronę. Ten rozłożył ręce i zamknął mnie w mocnym uścisku. Wtuliłem się w niego napawając jego obecnością.

- Tęskniłem - szepnął mi na ucho i delikatnie pocałował w głowę.

- Ja też, bardzo... - podniosłem głowę i spojrzałem w jego piękne oczy.

Przeszło mi przez myśl, żeby go pocałować, ale powstrzymałem się zważając na to, że byliśmy na ulicy. Nie lubię widzieć tych wszystkich krzywych spojrzeń kierowanych w naszą stronę, a bez wątpienia nie obyłoby się bez nich.

- Wracamy do domu, chodź - Stephan ruszył przed siebie zabierając moją walizkę.

Podążyłem za nim poprawiając niebieską torbę, której pasek zsunął mi się z ramienia. Idąc, rozglądałem się po mieście, za nim też tęskiłem. Napawałem się widokiem kolorowych, niskich kamieniczek, a uśmiech sam cisnął mi się na usta. W końcu dotarliśmy do samochodu. Stephan wpakował moją walizkę i torbę do bagażnika, a ja wysiadłem do samochodu. Chłopak zrobił to zaraz po mnie. Odpalił silnik i włączył się do ruchu. Kiedy tylko włączyło się radio, zmieniłem stację na moją ulubioną. O dziwo Stephan mi na to pozwolił. Dziwne, bo zawsze walczyliśmy o to, czego będziemy słuchać. Oparłem głowę o siedzenie i zamknąłem oczy. Cicho mruczałem pod nosem tekst piosenki, która rozbrzmiewała w głośnikach. Uśmiechnąłem się kiedy poczułem dłoń starszego na swojej. Mężczyzna splótł nasze palce, uniósł je do swoich ust i złożył delikatny pocałunek na wierzchu mojej dłoni. Mój uśmiech poszerzył się. Tak bardzo brakowało mi jego obecności, w końcu będę miał to na codzień.

Droga minęła nam w ciszy. Westchnąłem kiedy mężczyzna zaparkował pod naszym blokiem.

- Jesteśmy - odpiął pas i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Tęskniłem - pochylił się i złożył na moich ustach pocałunek.

- Ja też - zaśmiałem się. - Chodźmy - otworzyłem drzwi i wysiadłem z pojazdu.

Stephan zrobił to samo i skierował się w stronę bagażnika. Otworzył go i już chciał wyjmować moje rzeczy.

- Zostaw - złapałem go za nadgarstek. - Później to przyniesiemy - pociągnąłem go w stronę drzwi na klatkę.

Starszy wyjął klucze i otworzył je. Z uśmiechem przepuścił mnie w progu. Chwyciłem jego dłoń i zacząłem ciągnąć go na górę. Po przejściu kilkudziesięciu stopni w końcu stanęliśmy pod drzwiami naszego mieszkania. Byłem tak bardzo szczęśliwy. Zaraz po przekroczeniu progu przytuliłem się do mężczyzny. Ten mocno objął mnie swoimi ramionami i złożył pocałunek na moim czole.

- Bez ciebie to mieszkanie było tak strasznie puste - szatyn szepnął w moje włosy. - Dobrze, że jesteś - odsunął się ode mnie i złożył pocałunek na moich ustach. - Tylko nie wiem czy sąsiedzi będą tak samo zadowoleni... - spojrzał mi w oczy, a ja uniosłem jedną brew.

- Ale ty jesteś głupi - parsknąłem śmiechem i wyswobodziłem się z jego objęć.

Przeszedłem całe mieszkanie zatrzymując się w salonie i ze zdziwieniem stwierdziłem, że wszystko jest na swoim miejscu i nic nie ucierpiało podczas mojej nieobecności. Usiadłem na kanapie obok mojego chłopaka, który oglądał w telewizji jakiś głupi program. Szatyn obdarował mnie uśmiechem i objął jedną ręką w pasie. Wtuliłem się w niego, opierając głowę na jego ramieniu.

- Chciałbym, żeby było tak już zawsze - rozmarzyłem się.

- Żaden problem - Stephan wzruszył ramionami. - Możemy się tak zestarzeć, jeśli tylko będziesz chciał.

- Czy ty mi się właśnie oświadczasz? - zapytałem ze śmiechem.

- W sumie miałem to zrobić w innych okolicznościach, ale co tam... - mężczyzna podniósł się z kanapy i uklęknął przede mną. - Andi, - chwycił mnie za rękę - znamy się już siedem lat, od trzech jesteśmy parą. Kocham cię najmocniej na świecie, zrobiłbym dla ciebie wszystko i dobrze o tym wiesz. Byłem z tobą w dobrych, jak i złych chwilach. Myślę, że znam twoje zachowania lepiej niż ty sam. Każda chwila bez ciebie jest stracona, ale dennie to zabrzmiało... - pokiwał głową. - Przez te dwa miesiące dużo o nas myślałem i wiem, że to ty jesteś tym jedynym. To z tobą chciałbym wziąć ślub, kupić, albo jeszcze lepiej wybudować dom i założyć rodzinę. Nie wyobrażam sobie życia z kimś innym u boku. Chcę cię chronić przed światem już do końca, bo jesteś moim najcenniejszym skarbem - ucałował wierch mojej dłoni. - Powiedz tylko czy ty chcesz, żebym to ja cię chronił.

- Oczywiście, że chcę - odpowiedziałem bez zawahania.

Stephan otarł moje łzy i przytulił do siebie. Nawet nie wiem, w którym momencie zacząłem płakać. Starszy rozejrzał się po pokoju jakby czegoś szukał.

- Cholera... - usłyszałem przy uchu.

- Co się stało? - podniosłem głowę.

- Ćwiczyłem to już wiele razy, tyle że nie przewidziałem, że stanie się to dzisiaj i nie zdążyłem odebrać od jubilera obrączek... - podrapał się po karku. - Ale zaraz coś zaradzimy.

Spojrzał na stolik stający zaraz obok nas i chwycił leżącą na nim paczkę chipsów. Wyjął z niej kukurydziany krążek i ponownie złapał mnie na dłoń.

- Andreasie Wellingerze - spojrzał mi w oczy - czy chciałbyś uczynić mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i wyjdziesz za mnie?

- Oczywiście - zaśmiałem się wiedząc co chce zrobić.

Gdy tylko szatyn usłyszał słowa padające z moich ust, wsunął na mój palec kukurydziany okręg. Podniósł się i złożył na moich ustach długi pocałunek. Gdy oderwaliśmy się od siebie, zacząłem się śmiać.

- Z czego się śmiejesz? - zapytał starszy.

- Nie wierzę, że oświadczyłeś mi się chrupkiem, Stephi - parsknąłem.

- To uwierz, kochanie - zaśmiał się i złożył na moich ustach pocałunek.
_______________________________________

Lellinger dla onlyhuman181, mam nadzieję, że się podoba 😅
Do następnego,
Kamila.

Hard way - ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now