cat | D. A. Tande x J. A. Forfang

1.4K 110 39
                                    

Siedziałem na kanapie, wpatrując się w ekran telewizora. Mimo tego, że film, który powinienem oglądać wydawał się być bardzo ciekawy, nie mogłem się na nim skupić, a to za sprawą pewnego blondyna znajdującego się obok mnie. Na jego kolanach leżał kot, którego mężczyzna głaskał i co chwilę nachylał się, żeby przesłodzonym głosem wypowiadać w jego kierunku słowa, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla mnie. Niezmiernie mnie to irytowało, ponieważ to ja powinienem być na miejscu tego pchlarza. Kiedy Daniel po raz kolejny nazwał tą głupią kupę futra swoim skarbem, tylko prychnąłem. Ten posłał mi pytające spojrzenie, ale gdy nie uzyskał z mojej strony żadnej reakcji, wzruszył ramionami i wrócił do przerwanej czynności. Przewróciłem oczami i wstałem z kanapy. Udałem się do kuchni w celu zrobienia sobie herbaty. Wstawiłem wodę i wyjąłem z szafki kubek. Niestety wyślizgnął mi się z dłoni i rozbił o płytki. Zakląłem pod nosem, ponieważ był on moim ulubionym. Dostałem go od Daniela na urodziny dwa lata temu. O ironio, znajdował się na nim kot pijący herbatę. Dalej pogrążony w myślach kucnąłem i zacząłem zbierać szkło. Gdy zebrałem większe kawałki, zacząłem podnosić te średnie, pech chciał, że skaleczyłem się. Syknąłem z bólu i wypuściłem z drugiej dłoni resztę szkła. Z rany zaczęła wyciekać krew, więc podniosłem się i zacząłem wzrokiem szukać czegoś, czym mógłbym zatamować krwawienie. Na blacie stał ręcznik papierowy, który nadawałby się do tego idealnie. Problem w tym, że stałem po środku kuchni w samych skarpetkach, a na około walało się pełno odłamków szkła.

- Co się stało? - w drzwiach pojawił się Daniel.

- Nic - mruknąłem.

Blondyn westchnął i wszedł do kuchni. Zwinnie ominął wszystkie przeszkody leżące na płytkach i stanął przy mnie.

- I co zrobiłeś niezdaro? - zaśmiał się i złapał mnie w talii.

- Zostaw mnie - strzepnąłem jego dłonie.

- O co chodzi? - zdziwił się. - Jesteś zły? - do pomieszczenia wszedł kot, którego od razu zacząłem mordować wzrokiem. Blondyn podążył za moim spojrzeniem. - Naprawdę, Forfi? - zaśmiał się. - Jesteś zazdrosny o kota?

- Tak, mieliśmy razem oglądać film, a ty siedziałeś i zajmowałeś się tym pchlarzem - odpowiedziałem z wyrzutem.

- Ale z ciebie zazdrośnik - złapał mnie pod pachami i uniósł.

Podszedł do blatu i posadził mnie na nim. Usiadłem wygodnie, a Daniel poszedł po miotłę. Dokładnie zamiótł całą podłogę i wyrzucił szkło do śmieci.

- Pokaż - wyciągnął w moją stronę rękę.

Podałem mu dłoń, a on delikatnie ją chwycił. Co prawda krew już przestała lecieć, ale nie wyglądało to za ciekawie.

- Zostawić cię na chwilę samego - westchnął i wyjął z szafki, znajdującej się nad moją głową apteczkę. Przemył ranę wodą utlenioną i nakleił na nią różowy plater z księżniczkami. Podniosłem jedną brew. - Nie mam pojęcia skąd takie mamy, ale innych nie było - pokręcił głową i się zaśmiał.

Zarzuciłem mu ręce na szyję i przyciągnąłem do siebie. On objął mnie ramionami i oparł czoło o moje ramię. Trwaliśmy tak w ciszy gdy Daniel zaczął się śmiać.

- Co cię tak śmieszy? - odsunąłem się od niego.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że byłeś zazdrosny o kota. Zrozumiałbym gdyby jeszcze był to Maciek, ale o Mruczka?

- Co powiedziałeś o Maćku? - skrzyżowałem ręce na piersi.

- Nic, nic. Taki żart sytuacyjny.

- No ja mam nadzieję.

- Chodź zazdrośniku, film nam mija - uniósł mnie i przeszedł z powrotem do salonu.

Usiedliśmy na kanapie, a ja wtuliłem się w bluzę Daniela. Zaczęliśmy oglądać film, co chwila szepcząc coś w swoim kierunku.

- Kocham cię - usłyszałem przy uchu.

- Też cię kocham - odwróciłem głowę w stronę blondyna. Ten złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

Gdy oderwaliśmy się od siebie, na moje kolana wskoczył kot. Chwilę pokręcił się w kółko i położył się na plecach. Skrzywiłem się, ale chcąc nie chcąc zacząłem go głaskać po brzuchu. Zwierzak jeszcze bardziej się wyciągnął i zaczął mruczeć.

- Wiesz co? Może i ten kot nie jest aż tak zły - uśmiechnąłem się.

- No widzisz? Mówiłem ci - razem ze mną zaczął gładzić go po brzuszku.

- Mogę zacząć go tolerować, ale tylko, jeśli zmienisz mu imię.

- Co ci się nie podoba w Mruczku? - uniosłem brwi. - Może wolałbyś Maciej?

- W takim razie możemy zostać przy Mruczku.

- Też mi się tak wydaje - zaśmiał się i zamknął mnie w uścisku.

Hard way - ski jumping one shotsWhere stories live. Discover now