adoption | M. Lindvik x K. Geiger

817 67 21
                                    

Mocniej przymknąłem powieki, gdy na moją twarz zaczęły padać pierwsze promienie porannego słońca. Jęknąłem wyrwany ze snu i spróbowałem przewrócić się na drugi bok, jednak skutecznie uniemożliwiały mi to silne ramiona obejmujące mnie w pasie. Lekko rozchyliłem powieki i spojrzałem na cicho pochrapującego blondyna. Nie mogąc się powstrzymać, wyciągnąłem dłoń w stronę jego policzka i przejechałem nią po jego kilkudniowym zaroście. Skrzywiłem się, miał się ogolić... Cicho westchnąłem i spróbowałem wydostać się z jego uścisku, co przyniosło odwrotny skutek, gdyż blondyn mocniej przycisnął mnie do swojej klatki piersiowej.

- Dzień dobry, kochanie - usłyszałem jego zachrypnięty głos. - Jak się spało? - pocałował mnie w czoło.

- Bardzo dobrze - uśmiechnąłem się - a tobie?

- Byłoby lepiej gdyby nikt się nie rozpychał i nie zabierał mi kołdry, ale nie narzekam.

- Spróbowałabyś - zaśmiałem się.

W odpowiedzi otrzymałem ciche parsknięcie. Położyłem głowę na klatce piersiowej chłopaka i przymknąłem powieki. Nie miałem zamiaru zasypiać, po prostu chciałem jeszcze chwilę poleżeć. Karl jedną wolną ręką objął mnie w pasie, a drugą wyjął z pod kołdry, przez co dostało się pod nią zimne powietrze. Zatrząsłem się lekko, mocniej wtulając w blondyna, który zaczął się śmiać z mojej reakcji.

- Coś cię bawi? - prychnąłem.

- Nie, nic - pokiwał głową - po prostu jesteś uroczy - wplotł dłoń w moje włosy i zaczął rozdzielać posklejane kosmyki.

Westchnąłem ponownie kładąc głowę na jego torsie. Nic nie poradzę na to, że jestem strasznym zmarźluchem. Kontakt z zimnem od zawsze był dla mnie udręką. O ironio, zostałem skoczkiem narciarskim. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy w ciszy. Wsłuchiwałem się w rytm bicia serca blondyna, jednocześnie walcząc z narastającą sennością.

- Chciałbym żeby było tak już zawsze - szepnąłem prawie odpływając.

- Zrobię wszystko, żebyśmy razem dożyli spokojnej starości i oglądali naszych wnuków, obiecuję ci.

- Czyli chciałbyś mieć ze mną dzieci? - ożywiłem się. Uniosłem się na łokciu i spojrzałem w jego piękne oczy, chcąc znaleźć w nich odpowiedź.

- Oczywiście, że tak - niemal od razu mi ją dał - najlepiej dwójkę.

- Chłopca i dziewczynkę - rozmarzyłem się.

- Dokładnie - zaśmiał się. - Zamieszkamy razem w domu na przedmieściach, albo nie... Lepiej na takiej prawdziwej wsi. Będziemy mieli duży ogród, w którym będą bawić się nasze dzieci, a my będziemy patrzeć na nie z tarasu.

- Wieczorami będziemy na nim siadać i razem pić herbatę, głaszcząc naszego kota - widziałem te wszystkie obrazki oczami wyobraźni.

- Psa - poprawił mnie.

- Kota - stawiałem na swoim.

- Nieważne, będzie miejsce dla obu -Karl poszedł na kompromis.

- Niech będzie - westchnąłem.

- Kocham cię, słodziaku - blondyn szepnął tuż przy moim uchu, a mnie przeszły ciarki.

Mimo tego roku związku, dalej nie mogłem uwierzyć jakim byłem szczęściarzem, że wybrał akurat mnie. Miał tak duże pole manewru, mógł mieć każdego, a wybrał zwykłego, niewyróżniającego się Norwega. Na moją twarz wpłynął lekki uśmiech. Przerzuciłem jedną nogę przez biodra chłopaka i usiadłem na jego brzuchu. Nachyliłem się i złożyłem pocałunek na jego nosie.

- Jesteś uroczy - zaśmiał się.

- Wiem, a ty się powtarzasz - przewróciłem oczami. - Wiesz, skoro chciałbyś założyć ze mną rodzinę, możemy zacząć już teraz - chłopak uniósł brwi w geście zdziwienia. - Ostatnio rozmawiałem z moją starą znajomą, Ingrid. Mówiła, że jej kotka właśnie się okociła i kilka kociaków jest jeszcze wolnych. Pokazywała mi ich zdjęcia, są prześliczne - przywołałem w głowie ich obraz. - Może moglibyśmy adoptować jednego?

Na usta Karla wpłynął delikatny uśmiech. Położył dłonie na moich udach, kręcąc głową z wyraźną ulgą.

- Wiesz? Już myślałem, że chcesz adoptować dziecko - zaśmiał się. - Wiem, jestem niepoważny - dodał widząc mój zdziwiony wzrok. - Ale skoro, na szczęście, nie chcesz dziecka, na kotka mogę się zgodzić. W końcu to jakiś sprawdzian naszej dojrzałości.

- Och z tym może być ciężko - zaśmiałem się - ale poradzimy sobie, kotek przeżyje. Dziękuję, kocham cię - nachyliłem się nad nim, obejmując jego szyję ramionami.

- Wiem, ja też cię bardzo kocham - złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
_______________________________________

Shocik dla sanchooooo, mam nadzieję, że jest ok 😅

Mam w zanadrzu jeszcze kilka shotów, dlatego chciałabym zapytać was, którego z nich opublikować najszybciej?

Aigner x Fettner

Prevc x Stoch

Tande x Forfang

Huber x Huber

Hard way - ski jumping one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz