Pierwsze spotkanie

5.9K 167 62
                                    

Ciel

Pewien angielski hrabia znudzony samotnym życiem postanowił przygarnąć dziecko z przytułku, którym byłaś właśnie ty.
Zostałaś przyszywaną córką jednego z bogatszych ludzi w Londynie. Mężczyzna był właścicielem firmy produkującej herbatę i chciał nawiązać współpracę z hrabią Phantomhivem. Na spotkanie biznesowe zabrał również ciebie, ponieważ byłaś jego oczkiem w głowie. Dzień był ciepły i mieliście wypić herbatę w ogrodzie na tyłach posiadłości.

-Hrabia jest w twoim wieku- ojczym uśmiechnął się do ciebie ciepło, poprawiając kołnierzyk.

Odpowiedziałaś tym samym, choć najchętniej zostałabyś w dworku. Byłaś prostą dziewczyną, do której po prostu uśmiechnął się los. Nie przepadałaś za spotkaniami z arystokracją czy balami, bo czułaś się na nich jak intruz. Jednakże odmowa nie wchodziła w grę. Nie chciałaś sprawić ojczymowi przykrości, bo był przecież dla ciebie taki dobry. Gdyby nie on mogłabyś nawet nie żyć. Z ulicy przeszłaś na salony. Szara breja zwana owsianką i kamienny chleb jaki dostawałaś za pracę w przytułku zamieniłaś w mięsa, bułki, a nawet owoce, sery oraz czekoladę, twój ulubiony przysmak. Gryzące ubrania z brzydkiej wełny, nijakiego koloru zniknęły, zastąpione przez suknie, których pięknem nie mogłaś się nadziwić. Delikatne, kolorowe materiały, kokardy, bufiaste rękawy, falbany to było wręcz przytłaczające.

-Kochanie, jesteśmy na miejscu- powiedział twój ojczym, kiedy drzwi dorożki się otworzyły.

Pierwszy wyszedł mężczyzna, a potem chwycił cię i postawił na żwirowej dróżce. Posiadłość była olbrzymia, ale niezbyt wesoła. Dworek twojego ojczyma był mniejszym, weselszym miejscem, kolorowym od kwiatów. Tutaj co prawda nie brakło zieleni, jednakże były to krzewy w fantazyjnych kształtach, które niezbyt przypadły ci do gustu. Ruszyłaś nieśmiało za ojczymem i wręcz chowałaś się za jego plecami. Przed posiadłością przywitał was sam hrabia. ,,Wygląda niezbyt przyjemnie"- stwierdziłaś, patrząc na niego ukradkiem, nadal stojąc trochę za swym opiekunem.

-Hrabia Roland- chłopak miał oschły, niezbyt miły głos, który ci się nie spodobał.

Podał rękę twemu ojcu i wtedy spojrzał na ciebie. Zarumieniłaś się pod wpływem tego oceniającego, lodowatego spojrzenia, spuszczając oczy na swoje buty oraz żwirową dróżkę.

-Hrabina Roland- młodzieniec delikatnie złapał twoją dłoń i ucałował jej wierzch.

Znowu na niego spojrzałaś. W granacie oczu zauważyłaś pewne znudzenie. Cóż, bogaci do których należał nie doceniali swojego szczęścia.

-Zapraszam do ogrodu- hrabia zaprowadził was dalej, a ty wciąż stałaś nieco schowana za plecami swego ojca.

Sebastian

Lizzy po raz kolejny postanowiła użyć na tobie swojego uroku. Zawsze plułaś sobie w brodę, że tak łatwo ulegasz młodszej kuzynce i obiecywałaś powiedzieć ,,nie". Cóż jak do tej pory nie udało ci się ani razu. Jednakże co miałaś począć gdy twoja słodka Lizzy zaczęła cię ciągnąć za rękę i prosić, żebyś pojechała poznać jej narzeczonego? Prawdą było, że traktowałaś dziewczynkę jak swoją siostrę, bo sama rodzeństwa nie miałaś. Tak, więc zaraz po śniadaniu, które musiałaś zjeść w dosłownie pięć minut, wsiadłaś razem ze swoją kuzynką do dorożki.

-Ciel tego nie okazuje, ale mnie kocha- powiedziała Lizzy i trochę posmutniała. -Chciałabym, żeby był taki jak przed pożarem- jęknęła żałośnie.

Doskonale znałaś historię hrabiego, którą twoja kuzynka zdążyła cię uraczyć z jakiś tysiąc razy, jednakże nie wspominałaś o tym. Lizzy była osóbką naprawdę wrażliwą, więc czasami musiałaś zaciskać zęby lub gryźć się w język, żeby nie powiedzieć czegoś wrednego. Czego jednak nie robiło się dla kochanej (przybranej) siostry? Zresztą, chciałaś poznać hrabię i sprawdzić czy dobrze zaopiekuje się dziewczyną. Czasami byłaś trochę nadopiekuńcza w stosunku do kuzynki, ale cóż, ona nadal była postrzelonym dzieckiem.

-Jesteśmy- drzwi dorożki otworzyły się, a blondynka wyskoczyła na żwirową dróżkę jak sarenka.

Przewróciłaś oczami. Rezydencja zdawała się zbyt dużym budynkiem, który nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Lizzy od razu złapała cię z rękę i nie zdążyłaś się nawet porządnie rozejrzeć, nim pociągnęła cię do ogromnych drzwi.

-Panienka Elizabeth.-Drzwi otworzył lokaj i spojrzał na was z uprzejmym uśmiechem. -I panienka?- Spojrzał na ciebie pytająco.

-Moja kuzynka, hrabina (twoje imię i nazwisko)- pisnęła Lizzy, a ty straciłaś nadzieję na to, że będziesz jeszcze słyszeć na lewe ucho.

Lokaj ukłonił się wam i oznajmił:
-Pójdę po panicza.

-Bylibyście piękną parą- rozmarzyła się twoja kuzynka, patrząc na ciebie z nadzieją.

-Mam narzeczonego- burknęłaś, a Lizzy od razu spochmurniała.

Alois Trancy

Jaka jest nadzieja na to, że dostaniesz tu pracę? Żadna, jednakże ze względu na młodsze rodzeństwo i babcię musiałaś chociażby spróbować. Poprawiłaś upięcie swoich włosów i schludną sukienkę, a potem weszłaś do środka. W kuchni stało kilka osób, większość starszych od ciebie i na pewno lepszych w gotowaniu. Jęknęłaś w duchu, czując że nadzieja na pracę odlatuje.

-Hrabia Alois Trancy. -Ukłoniłaś się, słysząc chłodny głos mężczyzny, a kiedy w końcu się podniosłaś ukradkiem spojrzałaś na młodzieńca.

Był w twoim wieku i uśmiechał się wesoło.

-Macie do wykonania deser- powiedział lokaj. Dwie godziny.-Dodał, poprawiając okulary.

Zanim udało ci się znaleźć składniki minęło trochę czasu. Postanowiłaś zrobić Eton Mess. Kiedy pracowałaś dorywczo w garkuchni nauczyłaś się kilku przepisów, a ten był wyjątkowo prosty i smaczny.
***

Byłaś ostatnia, bo jako najmłodsza nie mogłaś się dopchać do drzwi. Przełknęłaś ślinę, czując zacisk żelaznych palców strachu na szyi. Nie dość, że od paru dni twoim jedynym jedzeniem był stary chleb, bo wszystko oddałaś rodzeństwu i babci to teraz czułaś się koszmarnie, jakbyś zaraz miała paść. Mdliło cię od duchoty w kuchni, a potem nogi były zbyt zmęczone, żeby dłużej stać, więc nie miałaś pojęcia jak wrócisz do domu. Lokaj spojrzał na ciebie z uniesioną brwią. Skłoniłaś się, a potem wstałaś i spuściłaś oczy na buty.

-Cóż, znaleźliśmy kucharkę- powiedział hrabia, a ty odruchowo spojrzałaś na niego, ale potem szybko uklękłaś i wydukałaś.

-Dziękuje ci panie, dziękuje.-Czułaś jak łzy napływają ci do oczu.

-Będziesz tutaj mieszkać i jeść, ale dostaniesz jakieś wynagrodzenie- powiedział lokaj.

-Panie, jeśli to nie kłopot, czy moja pensja może być przekazana od razu mojej rodzinie?- spytałaś cicho.

-Nie ma problemu- powiedział lokaj, a ty miałaś ochotę rozpłakać się z radości.

Kochani będą tego jeszcze dwie części, więc spokojnie, to nie wszystko :) i ogółem rozdział pojawiłby się szybciej, ale chciałam od razu mieć wszystkie części napisane, a wattpad mi usunął zmiany i cały jeden rozdział...
Ale dobra do następnego!

Preferencje/KuroshitsujiWhere stories live. Discover now