Zima

1.6K 53 20
                                    

Akurat w moje urodzinki wybiło nam 80 tys. wyświetleń!!! Dziękuje ❤❤❤❤ i mam nadzieję, że niedługo dobijemy 100 tys, choć nawet sobie nie potrafię tego wyobrazić. Piszcie jak wam się rozdział podoba i do następnego!

Ciel

-Znowu praca?- spytałaś z założonymi na piersiach rękami, unosząc brew.

-Wybacz kochanie... Po prostu sam nie wiem w co włożyć ręce- westchnął Ciel, spoglądając na ciebie przepraszająco.-Siedzę w tych papierach od rana i powoli już nie rozumiem co czytam.

-Powienieneś wyjść na świeże powietrze- zawyrokowałaś, pochodząc żeby pocałować go w czoło.-Zaraz tu padniesz, a i tak nie pojmujesz nic z tego co czytasz- stwierdziłaś, chwytając go za rękę.

Ku twojemu zdziwieniu chłopak wcale nie protestował. Dzień był przyjemnie słoneczny, a hałdy zaległego śniegu skrzyły się jaskrawo, tak że bolały was oczy. Mimo to spacer był dość przyjemny i zauważyłaś jak Ciel się rozluźnia.

-Jest trochę za jasno- stwierdził Ciel, krzywiąc się delikatnie, a ty parsknęłaś śmiechem.

-Nie przesadzaj. Przynajmniej nie siedzisz w tym dusznym gabinecie tylko jesteś na dworzu i możesz odpocząć od uzupełeniania papierów.-Pocałowałaś go w policzek, uśmiechając się wesoło.

Ciel skinął ci głową, chwytając cię za dłoń.

-Dokonałaś to czego chyba nigdy nikomu się nie udało- stwierdził ze śmiechem twój mąż, gładząc cię kciukiem po wierzchu ręki.

-Ach tak?- spytałaś z delikatnym uśmieszkiem, przekrzywiając głowę.

-Wyrwałaś mnie z biura, kiedy czekają na mnie stosy papierów...

-Wcześniej po prostu siedziałeś i je zapełniałeś?- spytałaś, marszcząc brwi, jako że kompletnie tego nie rozumiałaś.

-Tak... Potrafiłem od rana do nocy czytać kolejne kontrakty, raporty, podpisywać najróżniejsze umowy i dokumenty. Nic nie jadłem, zdarzało mi się nawet zasypiać z głową na stole.

-I nie ośliniłeś żadnego z dokumentów?- spytałaś, a Ciel posłał ci mordercze spojrzenie, na które zareagowałaś śmiechem.

-Nie... Nie ośliniłem- rzucił chłodno, a w twoich oczach pojawiły się łzy rozbawienia.

-Powiedzmy, że ci wierzę... Ale czemu nigdy nie wychodziłeś?

-Bo życie było dla mnie pracą i nienawiścią.-Ciel wzruszył ramionami, a ty objęłaś go za szyję.

-Przykro mi- wyszeptałaś, a młodzieniec pogłaskał cię po włosach.

-Ale to się zmieniło, bo teraz mam ciebie.

Sebastian

-Porządki przed świętami, porządki po świętach, a potem jeszcze wiosenne, wielkanoce, po wielkanocne- mamrotałaś pod nosem, czując że jeśli zaraz nie usiądziesz, to twoje nogi przejdą w nowe stadium bólu i przestaniesz je czuć.

Mey-Rin była przydatna tak jak zwykle, czyli wcale, a Sebastian starał się zmiejszyć siłę destrukcyjną Barda do minimum, co niezbyt mu wychodziło. Przynajmniej tak wnioskowałaś z dźwięków dochodzących z kuchni.

-Przypaliłeś sobie rękaw marynarki- rzuciłaś, poprawiając gruby sweter i wracając do mycia okna.

-Zaraz się przeziębisz- stwierdził łagodnie Sebastian, bo rzeczywiście na dworze było piekielnie zimno.

-Dostałam taki rozkaz to wykonu...-Tutaj kichnęłaś i twój ukochany natychmiast poczuł się w obowiązku, żeby zabrać ciebie jak najdalej od okna.

Preferencje/KuroshitsujiWhere stories live. Discover now