Joker

1.9K 65 16
                                    

Twoja historia

Byłaś normalnym, choć nieco pechowym dzieckiem, bo zawsze to ty musiałaś wrócić z siniakiem czy obdartymi kolanami. Rodzice nie mieli ci tego za złe. Kochali cię tak samo jak resztą twojego licznego rodzeństwa. Tłumaczyli sobie, że dzieciaki tak mają, że z tego wyrośniesz i to przecież nic poważnego prawda? Cóż, było dopóki nie wróciłaś z ogromną, raną w ręku, która okazała się zakażona jakimś paskudztwem. Rodzice tego nie chcieli, ale musieli pozwolić lekarzowi na obcięcie twojej kończyny, bo w innym przypadku groziłaby ci śmierć, a tego nie chcieli. Jako, że byłaś kaleką trudno ci było znaleźć normalny zawód, aż w końcu matka pokazała ci szycie. Na początku szło ci opornie i nic nie wychodziło tak jak chciałaś, ale byłaś uparta, żeby doprowadzić wszystko do końca. Nie mogłaś się w końcu poddać, tylko przez brak jednej, głupiej ręki prawda? Oczywiście ubrania były na początku krzywe, albo rozpadały się niebywale szybko, a szycie wszystkiego było żmudną i męczącą pracą, niebywale długą, a także męczącą. Potrafiłaś całą noc zajmować się jedną koszulę by następnie położyć spać na zaledwie kilka godzin i znowu wrócić do jej tworzenia. Praktyka jednak czyni mistrza, a w twoim przypadku jedną z najlepszych krawcowych w całym Londynie. Coraz bardziej improwizowałaś przy szyciu, tworząc cudowne, zmyślne suknie, które zresztą nie zajmowały ci tyle czasu co wcześniej, szczególnie dzięki maszynie do szycia, kupionej za pieniądze otrzymane od niezwykle hojnej damy. Interes kwitł, ale wszystko robiłaś sama, nadal pracując w małym rodzinnym zakładzie. Co prawda z odmalowaniem go i uprzątnięciem pomagała ci reszta rodziny, bo jednak jedna ręka była utrudnieniem i to dużym, ale to dzięki tobie zakład rósł jak na drożdżach, bedąc jednym z najbardziej polecanych w Londynie. Nie osiadłaś jednak na laurach, projektując coraz to nowe cuda i zamieniając je w prawdziwe, strojne suknie, które zazwyczaj wyglądały lepiej niż w twoich marzeniach.

Pierwsze spotkanie

-Może pani pomóc?- Wysoki rudzielec uśmiechnął się do ciebie wesoło, widząc jak przenosisz belę materiału jedną rękę.

-Byłoby mi bardzo miło- powiedziałaś, podając mu ciężar i zauważając, że zamiast ręki ma doczepione coś innego.

-To proteza, nasz cyrkowy lekarz stworzył dla mnie i moich podopiecznych takie spryte urządzenie- powiedział, widząc twoje spojrzenie.

-Przepraszam, to było nieuprzejme z mojej strony- powiedziałaś zawstydzona, uśmiechając się nieco nerwowo.

-Nic nie szkodzi, gorzej gdy jakaś osoba patrzy na ciebie z żalem i współczuciem, a przecież mamy lepiej od nich- roześmiał się, odkładając belę materiału na półkę.

Uniosłaś brew, patrząc na niego zaskoczona, bo w swoim kalectwie jakoś nigdy nie widziałaś niczego miłego.

-Dla nich samo to, że radzimy sobie bez kończyć jest cudowne. Zostajemy bardziej doceniani, a kiedy jeszcze udaje nam się ich przyćmić, stać się osobami wyjątkowymi, które mimo przeciwności losu mają się wspaniale, lepiej niż oni. Twoje stroje są cudowne, ale blasku nadaje im serce i ciężka praca, której wymagała od ciebie trudna sytuacja. Występy mojej trupy mają w sobie tą wyjątkowość, że każdy z nas to wyrzutek, albo osoba skrzywdzona. Na scenie jednak każdy lśni niby najwspanialszy diament, choć już samo to, że żongler nie ma jeden ręki bywa imponujące- pomachał swoją protezą, a ty zarumieniłaś się, wytrącona z dziwnej hipnozy.

Słowa mężczyzny były tak wspaniałe i budujące, że przez chwilę jedynie przyglądałaś się mu, nie chcąc żeby przerywał. Mówił pewnie i płynnie, z pięknym uśmiechem na twarzy, a także pełnymi dumy, czułymi oczami.

-Jednakże- rudzielec odchrząknął, robiąc się nieco czerwonym na twarz.-Przybyłem tu właśnie po stroje,  a raczej propozycję pracy jako kostiumolog w mym cyrku.

Preferencje/KuroshitsujiWhere stories live. Discover now