Pierwsze spotkanie 3

3.2K 113 1
                                    

Undertaker

Twoja ciotka Sybilla (dobre dziesięć minut zajęło ci zastanawianie się nad tym kim ona była) zostawiła ci spadek i mały dworek za Londynem, więc chcąc nie chcąc musiałaś wyprawić jej pogrzeb. Na twojej ulicy był zakład pogrzebowy, więc nie musiałaś nigdzie daleko iść. Na dość starej tabliczce wyblakłe literki układały się w napis Undertaker. Niepewnie chwyciłaś klamkę i weszłaś do środka. W półmroku ledwie widziałaś. Paliło się tylko kilka żółtawych świec, które dawały nikłe, złotawe światło.

-Czym mogę panience służyć?- Spytał ktoś wesoło, a ty aż podskoczyłaś, wywróciłaś się o swoje nogi i wpadłaś na jedną z trumien.

Sprzedawca nie mógł powstrzymać śmiechu, a ty pomimo bólu nie miałaś mu tego za złe. W końcu to musiało wyglądać komicznie. Mężczyzna pomógł ci wstać, a ty uśmiechnęłaś się z wdzięcznością.

-Nic się pięknej panience nie stało?- Spytał mężczyzna, spoglądając na ciebie badawczo, a przynajmniej tak ci się wydawało, bo nie widziałaś jego oczu.

-N...nie- wyjąkałaś, czując jak płoną ci policzki.

Finny

Twoje dotychczasowe życie powoli cię męczyło. Bycie zabójcą na zlecenie zaczęło być uciążliwe, więc postanowiłaś to rzucić. Kiedy dostałaś propozycję pracy od Sebastiana nie wahałaś się ani minuty. Miałaś zacząć spokojną pracą i być drugą pokojówką w rezydencji. Jakoś nie przeszkadzało ci to, że nie będziesz już musiała mordować. Miałaś wystarczająco dość ludzi na sumieniu. Twój ojciec natomiast był zadowolony, że jednak postanowiłaś zrezygnować z tej pracy. Co prawda on był najemcą, ale cóż, ty byłaś ,,damą". Wyszłaś z dorożki i zobaczyłaś dość dużą, ale i ponurą rezydencję. Powoli wyszłaś z dorożki i ruszyłaś żwirową ścieżką. Nagle ktoś na ciebie wpadł, a ty upadłaś na trawę.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam.-Usłyszałaś przerażony, młodzieńczy głos.

Roześmiałaś się. Nie mogłaś po prostu wytrzymać ze śmiechu, łzy napłynęły ci do oczu i o mało co nie zaczęłabyś się turlać po trawie. Uspokoiłaś się dopiero gdy sprawca całego wydarzenia podał ci rękę.

-Nic się nie stało- powiedziałaś przyjmując pomoc uroczego chłopaka.

-Ja przepraszam za...zagapiłem się- powiedział cały czerwony blondyn.

-Jak mówiłam nic mi nie jest, najwyżej ze śmiechu boli mnie brzuch.-Uśmiechnęłaś się słodko, a chłopak nieśmiało to odwzajemnił.

-Jestem Finny- mruknął blondyn, patrząc na swoje stopy.

-(Twoje imię)- przywitałaś się z wesołym uśmiechem

Bard

Nienawidziłaś chodzenia na bale, ale twoja matka i ciotki cały czas powtarzały, że niedługo zostaniesz starą panną. Wbrew twojej woli zabierały cię na różne przyjęcia, a ty powoli miałaś dosyć. Teraz stałaś pod ścianą, całkowicie znudzona i zirytowana, czekając aż przyjęcie się skończy. Chciałaś jedynie wrócić do domu.

-Kochanie, tak męża nie zdobędziesz- powiedziała twoja ciotka, patrząc na ciebie nieco krytycznie.

,,Wolę zostać starą panną niż mieć za męża zdradzieckiego pijaka"- przyszło ci na myśl, ale pomyślałaś o kazaniu jakie sprawiłaby ci mama, więc postanowiłaś puścić uwagę ciotki mimo uszu. Nagle usłyszałaś huk. Obróciłaś się i zobaczyłaś kto spowodował taki harmider. Wysoki blondyn, który w ręku trzymał katanę. Roześmiałaś się, a ciotka spojrzała na ciebie gromiącym wzrokiem, ale w tym momencie miałaś ją gdzieś.
***

-Dobry wieczór- uśmiechnęłaś się do blondyna.

Mężczyzna ucałował twoją dłoń, a ty przez chwilę miałaś wrażenie, że zaraz zemdlejesz. Oczywiście do tego dochodziło poczucie, że twoja matka i ciotki przewiercają cię wzrokiem.

Soma

Podróżowałaś razem z bratem po całym świecie. Najpierw strasznie ci się to podobało, te wszystkie ciekawe miejsca, nowi ludzie, ale potem wszystko się zmieniło. Byłaś Angielką i od razu wpadłaś w oko jednemu Hindusowi. Kiedy twój brat zostawił cię na kilka minut by pójść na targ mężczyzna próbował cię porwać. Szarpałaś się i krzyczałaś o pomoc. Wtem poczułaś, że jesteś wolna. Odwróciłaś się ze łzami w oczach. 

-Nic się panience nie stało?- spytał przerażony mężczyzna.

Pokręciłaś głową, ale nie mogłaś przestać się trząść.

-Dziękuje- wyjąkałaś.

-To był mój obowiązek- odpowiedział z uśmiechem mężczyzna. Nie mogę pozwolić, aby moi poddani  krzywdzili naszych gości.-Uśmiechnął się, a ty natychmiast uklęknęłaś.

-Wybacz książę, ja nie wiedziałam- pisnęłaś przerażona.

-Jestem Soma- odparł twój wybawca, pomagając ci wstać.

-Jeszcze raz dziękuje za ratunek- powiedziałaś z lekkim uśmiechem.

-Jak mówiłem to mój obowiązek.

Preferencje/KuroshitsujiWhere stories live. Discover now