Twoja historia

11K 241 46
                                    

Ciel
Od zawsze byłaś ciekawa swojego pochodzenia. Najpierw był dom dziecka, potem przytułek, a na końcu dworek ojczyma. Kochałaś go, ale zawsze chciałaś poznać historię swoich rodziców. Co się z nimi stało i czemu ich nie poznałaś? Z duszą na ramieniu zapukałaś do gabinetu ojczyma.

-Coś się stało, aniołku?- Spytał mężczyzna, natychmiast wstając od biurka.

Zawsze miał dla ciebie czas i niezwykle się troszczył. Na początku nie potrafiłaś wiedzieć w nim kochającego ojca, ani opiekuna. Dopiero sytuacja z balu sprzed paru tygodni temu sprawiła, że zaczęłaś go tak traktować.

-Ty jesteś tą dziewczynką, której rodzice nie chcieli- chłopak spojrzał na ciebie ze złośliwym uśmieszkiem, a jego matka nawet nie zwróciła mu uwagi.

Wtedy właśnie twój ojczym objął cię ramieniem.

-Ja chciałbym, aby moja córka wyrosła na wspaniałą młodą damę, która będzie niezwykle uprzejma, a pani syn?

Kobieta spłoniła się jak róża, złapała blondyna za ramię i pociągnęła dalej. Wtedy właśnie twój ojczym ukucnął, chcąc ci coś powiedzieć, ale uniemożliwiłaś mu to bo rzuciłaś mu się na szyję.

-Dziękuje- mruknęłaś, a mężczyzna odpowiedział.

-To był mój obowiązek, aniołku...

-Mam prośbę- powiedziałaś niepewnie.

-Proś o co chcesz- uśmiechnął się ojczym, a ty zagryzłaś wargę.

-Chciałabym się dowiedzieć kim byli moi rodzice- powiedziałaś cicho, patrząc na ojca.

-Jest ci tu źle?- spytał smutno, a ty pokręciłaś głową i go przytuliłaś.-Po prostu jestem ciekawa i chcę się dowiedzieć kim byli.-Dodałaś cicho, a mężczyzna westchnął.

-Wiedziałem, że w końcu o to spytasz- powiedział ojczym, odsuwając się od ciebie.

Dzięki informacjom jakie znalazł twój opiekun, a także dokumentom udało ci się dowiedzieć o swoich rodzicach, a raczej matce, która ładnie rzecz ujmując była panią spod latarni. Nie miała pojęcia z kim zaszła w ciąże i najpierw próbowała się ciebie pozbyć, ale na szczęście lekarze uratowali was obie. Zaraz po twoim urodzeniu trafiłaś jednak do sierocińca, a w wieku 10 lat stwierdzono, że jesteś wystarczająco samodzielna i wyrzucili cię do przytułku. Przez rok codziennie do nocy szyłaś ubrania razem z innymi dziećmi w małym, zatęchłym pokoju. Twoją zapłatą było zimne miejsce do spania, szara breja, zwana owsianką i czasami chleb, którym z pewnością wybiłabyś szybę. Jakoś w czasie zimy do przytułku zawitał twój obecny opiekun. Byłaś najmłodsza, więc od razu zwrócił na ciebie uwagę i postanowił adoptować.

Sebastian
Twoja matka miała straszne problemy z zajściem w ciąże. Nie było nawet wiadome czy ty przeżyjesz. Na szczęście jednak twa rodzina miała tyle pieniędzy, że udało jej się załatwić naprawdę świetnego lekarza. Jako jedyna córka byłaś stale pilnowana i uczona etykiety. Twoja matka nieustannie cię pilnowała, więc miałaś wrażenie, że mieszkasz w więzieniu. Od małego byłaś uczona przez jedną z najlepszych nauczycielek w Londynie, a nawet Anglii. Potem jednak wiele się zmieniło, gdy zaczęłaś jeździć do twej ciotki. Od razu zakochałaś się w małej Lizzy, która była naprawdę uroczym dzieckiem. Jako, że nie miałaś rodzeństwa zaczęłaś tak traktować dziewczynkę. Bardzo często spędzałyście razem czas, a ciotka wielokrotnie okazywała ci więcej miłości niż apodyktyczna matka. Ojciec był kupcem, więc prawie wcale go nie widziałaś, ale jego wizyty stanowiły synonim Bożego Narodzenia. Dostawałaś różne prezenty i dom zdawał się ciepły oraz wesoły. Matka też trochę odpuszczała, ale zawsze zwracała ci uwagę na etykę i odpowiednie maniery. Jak na przykład dzisiejszego dnia.

-Kochanie, jest wśród swojej rodziny- zauważył z niepewnym uśmiechem ojciec, a zmarszczki wokół jego oczu jeszcze bardziej się uwydatniły.

-A co jeśli na jakimś balu również się zapomni?- spytała chłodno matka, patrząc na mężczyznę morderczo.

-Nie zapomni, jest inteligentna- ojciec poczochrał twoje włosy, a ty zachichotałaś.

-Damy nie chichoczą- wycedziła przez zęby matka, nakłuwając groszek na widelec.

-Kochanie, nie przesadzasz?- Spytał ojciec, a jego żona posłała mu tak chłodne spojrzenie, że mężczyzna skulił się w sobie.

-To ja ją wychowuje, Edwardzie!- Wysyczała kobieta, zaciskając palce na widelcu, jakby chciała go połamać.-Ciebie nigdy nie ma w domu i to ja będę musiała się za nią wstydzić, jeśli zrobi coś nieodpowiedniego!

Alois

Byłaś najstarsza z rodzeństwa. Miałaś trzech braci: jedenastoletnich bliźniaków Ethana i Erica oraz sześcioletniego Philipha. Była też mała Vivien, zaledwie czteroletnia dziewczynka. Wasi rodzice zachorowali na gruźlicę i zmarli niedługo po narodzinach twojej najmłodszej siostry. Byłaś wtedy zaledwie dziesięciolatką, ale na twoich barkach spoczął prawie cały ciężar utrzymywania rodziny. Babcia musiała pilnować dzieci, a ty szukałaś pracy. Szycie, noszenie ciężkich towarów, dosłownie wszystko co tylko przyniosłoby zarobek. Czasami cały dzień nie było cię w domu. Wracałaś dopiero wieczorem i nie miałaś siły na umycie się ani jedzenie. Padałaś na łóżku, no chyba, że twoja sukienka była wyjątkowo brudna. Wtedy ubierałaś koszulę nocną i szłaś spać. W końcu jednak szczęście się do ciebie uśmiechnęło i mogłaś zacząć dużo lżejszą pracę w garkuchni. Wynagrodzenie było przyzwoite, a najcięższą pracą stanowiło noszenie stosów naczyń. Często spoglądałaś na to co robi kucharz, nawet ukradkowo. Wiele rzeczy robił zupełnie inaczej niż twoja babcia. Parę razy nawet zauważył, że na niego spoglądasz i postanowił cię trochę poduczyć. Był trochę młodszy od twojej babci, jakieś trzy lata, ale mimo to bardzo wesoły. Jego cierpliwość i wyrozumiałość też nie znały granic jako, że sam miał czwórkę dzieci oraz całą gromadkę wnuków. Po kilku lekcjach okazało się, że jesteś lepsza nawet od niego i masz talent do gotowania. Ze zwykłej dziewczynki na posyłki awansowałaś do kucharki. Była to jednak tylko garkuchnia i twoje wynagrodzenie wzrosło jedynie o kilka pensów co nadal nie pozwalało na w miarę dostanie życie, ale byłaś z siebie dumna. Prawdziwą radość sprawił ci jednak fakt docenienia przez samego kucharza. 

-Witaj młoda- mężczyzna poczochrał cię po włosach z wesołym uśmiechem.

-Dzień dobry!- Odpowiedziałaś uprzejmie, zakładając fartuszek. 

-Młoda, powiedz mi czemu jeszcze tu tkwisz- rzucił mężczyzna, zakasając rękawy.

-Muszę zarab...- zaczęłaś, ale mężczyzna się roześmiał, kręcąc głową.

-Chodzi mi, czemu tutaj- położył rękę na twoim ramieniu i uśmiechnął się.-Oboje wiemy, że masz talent, a to miejsce cię ogranicza i spójrzmy prawdzie w oczy, nie ma tu najlepszych zarobków.

Mężczyzna podał ci gazetę, w której było ogłoszenie od hrabiego Aloisa, szukającego kucharza/kucharki.

-Idź na to spotkanie, uda ci się, wierzę w ciebie- uśmiechnął się, klepiąc cię po ramieniu i wrócił do swoich zajęć.

Preferencje/KuroshitsujiWhere stories live. Discover now