4. Olivia - Nowy rozdział, nowa ja

27K 731 115
                                    

– Możesz już nie narzekać? To dopiero dwa sklepy – wchodzimy do trzeciego sklepu, a Metthew jak to facet już narzeka. Dziewczyny zdradziły mi tylko tyle, że mam brać stroję kąpielowe. Nie brać grubych ubrań, bo będzie bardzo ciepło. Odpowiada mi to. Plaże, drinki z palemką.

Wchodzimy do sklepu ze strojami kąpielowymi, bo niestety wszystkie wyrzuciłam trzy lata temu. A tak to mam tylko jeden, który domaga się emerytury. Trzy lata temu, gdy je wyrzucałam postanowiłam, że nie będę paradować w samym stroju kąpielowym przed mężczyznami, bo prostu się bałam. Teraz mam w nosie to co myślą o mnie inni. Dojrzałam do tej decyzji, wiem co chcę w nim osiągnąć i uparcie do tego dążę, bo życie nie trwa wiecznie. Ono zniknie szybciej niż zauważymy, że się w ogóle pojawiło.

Roczna depresją nauczyła mnie, że trzeba z niego korzystać dupóki jest, bo później może być za póżno. By wziąść się w garść.

Podchodzę do wieszaka z czerwonym dwuczęścowym strojem kąpielowym. Jest zwyczajny, ale swoją zwyczajnością zachwyca. Wyszukuje mój rozmiar. Wkładam go do koszyka.
Następnie szukam jednoczęściowego czarnego z dużym wycięciem na biust. Plączę się po sklepie przypadkiem wpadając na nastolotkę. Matthew czeka przed sklepem, bo doszedł do wniosku, że nie dla niego takie sklepy. Zaczynijmy najpierw od tego. Czy napakowany ochornarz pilnujący wejścia w ogóle, by go wpuścił? Widzę przez szybę, że siedzi na ławcę z telefonem w nosie. Prycham i idę na dalsze poszukiwania. Sklep jest utrzymany w bardzo ciepłych kolorach. Sięgam jeszcze po czarny dwuczęściowy, czarny strój z jednym paskiem falbany.
Kusze się na jeszcze jeden strój. Biały, w kwiaty i liście. Na łączeniach są złote kółka. Wszystkie zabieram do przymierzali i przymierzam. Na moje szczęście wszystkie były dobre. To czym prędzej je kupuję i wychodzę, bo Matthew zniesie jajko. Nie lubię zakupów ze mną, bo zanim ja coś kupuję to dziesięć minut myślę czy warto.

– Widzisz nie było tak źle – uśmiecham się. Jeszcze raz wyjmuję listę zakupów i upewniam się czy wszystko kupiłam. Tydzień temu zaopatrzyłam się w prawie wszystko co potrzebne na taki wyjazd. Oprócz strojów.  Mijamy ludzi chodzących po chodniku.

Idziemy główną ulicą Jacksonvill, która zawszę jest zapchana ludźmi. Chociaż mało kto decyduję się na zakup mieszkania właśnie tutaj. Jest po prostu za głośno. Ciągle myślę o tym co będzie jutro. Jestem bardzo podekscytowana, ale smutno mi, że zostawiam tu Matthewa na prawie trzy tygodnie. Chociaż mówi, że będzie wypływał w ocean, to będzie z chłoapakmi, ale to jednak  nie to samo. Szczerze ogromnie się cieszę, że wylatuję gdy on będzie na oceanie. Kocham go i wiem na co się decyduję, ale jego praca marynarza jest naprawdę czasami doprowadzająca do szału.

Gdy znajdujemy nasz samochód na jednym z parkingów rozbrzmiewa mój telefon. Wzdycham. Muszę go wyjąć spod sterty papierów, które są w torebce. Matthew otwiera auto. Staram się szybko znajść komórkę, ale coś nie idzie po mojej myśli. Meledia cichnie budząc jeszcze większe przyśpieszenie w szukaniu komórki. Mój narzeczony, czeka już w aucie otwiera mi drzwi. W ręku z telefonem siadam wygodnie trzymając torebkę na kolanach. Zamykam drzwi i zapinam pasy. Odblokowuję telefon to Sam. Postanawiam oddzwonić. Przykładam komórkę do ucha, gdy słyszę pierwszy sygnał.

– No, halo co nie odpierasz? – słyszę jej melodyjny głos.

– Przepraszam, nie zdążyłam odebrać? Coś się stało?

– Eva już jest u mnie. Zaraz jedziemy po ciebie. Spędzasz tą nockę z nami. Nie słyszę żadnych wymówek. Matt mógł cię wcześniej zadowolić. A zapomniałam on ma za małego.

– Sam, przesadzasz – zaczyna mnie to denerwować. Od początku nie lubiła Matthewa, tak też zostało. Mówi, że on jest syneczkiem mamusi.

– No co? Taka prawdą! – słyszę, że telefon zostaje je wyrwany, a jedyną osobą, która może to zrobić jest Eva.

– Dobrze mówi! Trzeba jej polać. To miękka cipa!

– Eva ty też!

– Dobra przepraszam już nie poruszam tego jakże krzywdzącego dla ciebie tematu. Szykuj się. Będziemy za godziną – kończy rozmowę. Wzdycham.
Nie wiem czemu one tak go nie lubią. Nic im nie zrobił.

Kocham Sam. Ta dziewczyna pomogła mi wyjść z dołka. Gdy błąkałam się po ulicach Jacksonvill z jednego taniego hotelu do drugiego ta zaproponowała mi wspólne mieszkanie. Powiedziała, że zwolniło jej się miejsce w pokoju, bo Hanah jej była współlokatorka przeprowadziła się do innego stanu. W tamtym momencie była mi jedyną bliską osobą. Miała i ma w oczach dobroć, więc nie zostało mi nic innego jak zaufać jej. Ten dzień był moim najlepszym i najgorszym jednocześnie.

Dokładnie go pamiętam. Padał deszcz, a ja szukałam miejsca, by schronić się przed ulewą. Było okropnie zimno i mokro. Szukałam następnego taniego hotelu, by zatrzymać się tam na dwie czy jedną noc. Wszystko zależało od ceny. Czym drożej tam krócej byłam. Byłam cała załadowana. Ogromny, górski plecach na plecach. W jednej ręce duża sportowa torba, a w drugiej siatka z wodą i kanapkami. Nie miałam przy sobie dużo, bo zaczynałam wszystko od początku. Niespodziewałam się, że pomoc przyjdzie tak szybko. Chmury były coraz bardziej burzowe, a to mnie w tym momencie bardzo martwiło. Oparłam się o kamienice i wpatrywałam się w drugą, która była zaledwie cztery metry dalej.
Siedziałam na zimnej ziemi i obawiałam się tego, że zmoknę do ostatniej suchej nitki. Szczerze? Nie bałam się tego, że będę mokra tylko tego, że przyjdzie jakiś mężczyzna, znajdzie mnie i skorzysta z sytuacji, a tego już bym nie przeżyła. Na pewno prędzej czy później, bym skończyła ze sobą popełniając samobójstwo.

Dokładnie pamiętam jak Sam była ubrana. Czarne, jeansowe spodnie i niebieska bluza, kaptur na głowie. Oczy przepełnione pomocą, skruchą, współczuciem i smutkiem. Uratowała mnie, bo gdy nie ona to nie wiem co byłoby ze mną.

Coś się stało? – mój partner wyrwał mnie z rozmyśleń. Poznałam go przy tym gdy pomógł mi wnieść zakupy na trzecie piętro mieszkania.

– Dziewczyny stwierdziły, że dziś mnie od ciebie zabierają – zaśmiałam się. Sam i Eva są bardzo podobne do siebie z charakteru. Dzięki temu teraz jesteśmy wszystkie jak papuszki nierozłączki. Sam jest taką samą jak nie większą wariatką co Eva. Ma bzika na punkcie włosów. Uwielbia o nie dbać, jak i farbować. Na jej głowie były nawet zielone i niebieskie włosy. Teraz trochę przystopowała mówiąc, że niedługo będzie łysa. Ja z brązowego koloru przefarbowałam na tak zwane ombre. Chociaż zaczynam już tęsknić za swoimi naturalnymi kasztanowymi włosami. Postanowiłam w sobie coś zmienić. Nowy rozdział w życiu, nowa ja. Już rok uczęszczam na siłownie i dbam o swoją sylwetkę. Jem zdrowo co wychodzi mi tylko na dobre.

– Czyli dziś razem nie spędzimy nocy pożegnalnej? – unosi brew do góry. Niby taki spokojny, a myśli tylko o jednym. W sumie jak nie jeden facet. Najlepiej by z łóźka nigdy nie wychodził.

– Nie, będziesz musiał radziś sobie sam panie marynarzu – uśmiecham się. Jego konciki cienkich ust unoszą się do góry.

– Jesteś niemożliwa – stwierdza. Bardziej skupiając się na drodzę. Gdy wymija jedno auto, które bardzo wolno jedzie.

– A ty myślisz tylko o jednym – odpyskowuję. Spinam się gdy słyszę ulubiony gatunek muzyki mojego Matthewa. Szanuję rodzaj tej muzyki, ale to nie dla mnie. To nie mój konik. Muzyka klasyczna dla mnie to czarna magia. Mozart, Beethoven.
Po jakimś czasie wyłączam się. Wracając myślami do bukietu, który zniszczył mój spokój. Znalazł mnie to jest pewne. Wiedziałam, że kiedyś nastanie ten dzień, w którym znów spojrzę w oczy Diabła, ale nie jestem na to teraz przygotowana.
Co mu powiem? Jedynie, żeby spierdalał. Jego noga w moim domu nie powstanie już moja w tym sprawa. Zniszczy mu życie tak samo jak on zniszczył mnie.

Zmieniłam się teraz nie jestem tą samą Olivią, która daję się sobą manipulować. Teraz ja mam w garści innych...

:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::

To taki spokojny rozdział bez szału, ale czasami musi tak być. Chcę, żebyście poznali bardziej nowych ludzi, w których gronie obraca się Olivia. Prócz Evy. 🙈

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now