23. Carl - Dutti jest w Azji

21.3K 636 143
                                    

Wkurwiało mnie to, że Olivia nie odzywa się do mnie ani słowem. Je w ciszy, jakby wszystko miała już w dupie, a ja naprawdę zmieniłem się. Wiem, że to co zrobiłem jest niewybaczalane, ale od dwóch lat chodzę na terapie. Po każdym spotkaniu czuję się innym człowiekiem, lepszym choć w małym stopniu. Naprawdę zależy mi, by była szczęśliwa. Wiem, że porwanie jej nie jest czymś sprawiedliwym, ale z rozsądku, by ze mną nie poszła.

– Możesz coś powiedzieć? – patrzę na nią odkładając sztućce na talerz. Połyka posiłek i patrzy na mnie. Jest przestraszona, a ja nie chcę, by taka była.

– Co mam ci powiedzieć? Mamy rozmawiać o pogodzie? – wzdycham, staram się być spokojny. Chociaż wkurwia mnie to, że trakuje mnie jak powietrze.

– Jak się czujesz? – rozpoczynam.

– Jakby przejechała mnie ciężarówka. Jakbym była porwana i przetrzymywana siłą. Jakbym nie miała własnego zdania. Coś jeszcze?

– Możesz wychodzić do ogrodu, ale tylko w obecności Paolo. To twój prywatny ochroniarz. Wkrótce dostaniesz nowy pokój – prycha.

– Mam być za to wdzięczna?

– Nie, nie musisz. Jedz, ja muszę pozałatwiać sprawy. Charli – patrzę na niego – Mniej na nią oko. Gdy spadnie jej z głowy choćby jeden głos już po tobie.

– Tak, jest szefie.

– Ciesze się, że się rozumiemy – wychodzę z jadalni, mijam salon. Przechodzę cały hol i idę po dużych, schodach z żywicy z drewnianą balustradą. Szybkim krokiem kieruję się do swojego gabinetu, przy którym czeka na mnie Alex. Otwieram duże drzwi i wchodzę do środka.

– Zamknij drzwi – nakazuję, gdy wchodzi. Jest moim kuzynem, jest młody, ale jednak ma łeb na karku.

– Carl, jest problem – wzdycham i siadam na fotelu przed biurkiem. Nie lubię tak rozpoczynać dnia. Pokazuję, by usiadł na przeciwko mnie.

– Jaki znowu problem? Dobrze wiesz, że dla mnie nie istnieje takie słowo.

– Dobrze, przepraszam. Dutti jest już w Azji – kurwa. Rozluźniam krawat na szyi. Jeszcze tego mi brakowało. Oczywiście pozbędę się go to nie będzie problem, ale pieprzony Riccardo ma ludzi wszędzie. Znając życie każdy mu pomoże, by tylko podnieść swoją reputacje.

– Skąd on o tym wie? Mamy jakiegoś zdrajcę na pokładzie? Sprawdziłeś wszystkich ludzi? – wyjmuje papiery, które trzyma w teczce. Tam jest wszystko i moich ludziach, każdy szczegół. Choćby nawet rozmiar buta, obwód sylwetki.

– Tak, pomyślałem nad tym. Zrobiłem to dziś rano. Przejrzałem wszystkich na wylot, groźąc. Są czyści – wzdycham. Wstaję wyjmuję dwie szklanki z brązowego baru i butelkę Awamori. Alkohol pochodzący z japońskiej wyspy Okinawa. Nalewam do szklanek i wrzucam kostki lodu z małej lodówki.

– Masz dziś spotkanie z panem Zhao – upijam łyk i z hukiem stawiam szklankę na dębowym biurku.

– Przełóż je, proszę na jutro. Pokaże Olivii dziś trochę miasta. W końcu będzie tu mieszkań. A i załatw lekcje japońskiego dwa razy w tygodniu. Najlepiej z kobietą.

– Co masz zamiar jej pokazać? W końcu to Tokio moża stwierdzić, żo jest tu wszystko – upija większy łyk Awamori. Wie, że zaraz będzie musiał stąd wyjść.

– Najpier świątynie Sensō-ji. Później zabiorę ją do restauracji z punktem widokowym – śmieje się, jakby już był wstawiony, a wszyscy dobrze wiemy, że tak nie jest. Unoszę brew.

– O co ci chodzi? – opieram się wygodnie o fotel. Lekko przechylam głowę w bok.

– Nie przekupisz jej wycieczkami i drogimi ubraniami, kosmetykami, koliami. To nie ten typ kobiety. Ona nigdy nie zaufa ci w stu procentach, jeśli w ogóle ci kiedyś zaufa, ale jak to mówią po trupach do celu – ma rację, ale zrobię wszystko, by mi wybaczyła. Kurwa po co mam się łudzić ona i tak mi nie przebaczy.

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now