28. Olivia - Właściwe miejsce

19.3K 693 49
                                    

Mijał kolejny dzień. Dochodziła godzina dwudziesta pierwsza, a za oknem zaczęło się ściemniać. Miałam dziś kolejne badania, niektóre powtórzone. Dalej jestem nafaszerowana lekami przeciwbólowymi, gdyby nie one zwijałabym się z bólu. Twardo wpatruję się w sufit. Riccardo obiecał mi, że będzie odwiedzał mnie codziennie, ale jak na razie go nie ma i wątpię, żeby przybył. Chyba jednak nie byłam dla niego tak ważna jak mi zapowiadał, ale żyć trzeba dalej. Choćby bez niego. Nagle rozbrzmiewa cicha melodia w moim telefonie. Przekręcam głowę w lewą stronę marszcąc brwi. Kogo niesie o tej porze?

Wstaję i biorę komórkę. Mamroczę coś pod nosem, gdy widzę napis kochanie. Naprawdę nie mam ochoty teraz z nim rozmawiać. Naciskam na zieloną słuchawkę i niechętnie przykłdam komórkę do ucha.

- Czemu nie odzywałaś się przez te kilka najbliższych dni? - pyta spokojnie, lecz po jego tonie głosu wyczuwam, że te opanowanie jest grą. Nigdy nie podnosił na mnie głosu i teraz też tego nie robi.

- Przepraszam. Totalnie wypadło mi z głowy, by do ciebie zadzwonić. Zgubiłam telefon i nie mogłam go po prostu znaleźć - wymyślam coś na poczekaniu. Ziewam i z powrotem kładę się na poduszkę.

- Dobrze, pilnuj go, bo się o ciebie bałem. Nie odpowiadałaś na moje SMS. Sam też nie odbierała - czuję, że jest rozczarowany. Znam go od dwóch lat. Wiem, kiedy coś mu nie pasuje. Normalnie Matthew dzwonił co dwa dni. Czasem nawet codziennie po kilka razy.
Nie lubię się tłumaczyć ani najzwyczajniej nie mam teraz na to ochoty. Nie mam teraz na nic ochoty. Cały czas mogłabym spać, spoglądać w sufit, w okno czy w klamkę od drzwi.

- Nie musisz się martwić. Naprawdę nic mi się nie dzieję. Jestem bezpieczna w Marbelli. Dzisiaj byłyśmy z dziewczynami na plaży - wymyślam sytuację wyssane z palca. Łatwiej jest kłamać niż mówić prawdę. Zmyślanie czegoś co nie istnieje jest bardzo proste.

- Tęsknie za tobą, kotku. Bez ciebie w mieszkaniu jest tak pusto, cicho - czuję uścisk w sercu. Biorę głęboki oddech, by nie wybuchnąć płaczem. Jestem suką. Zdradziłam go, tak perfidnie. Nawet wtedy o nim nie myślałam. Jestem jedną wielką dziwką. Kurwa!

- Też za tobą tęsknie - mówię prawdę. Naprawdę mi go brakuję. Gdyby taka sytuacja miałaby miejsce w Jacksonvill Matthew byłby ze mną cały czas. Nie opuszczałby mojej sali i wspierał. Rick też mnie odwiedza, ale ona a Matt to zupełnie inna bajka.

- Wiesz w sierpniu mało co będę w domu, jeśli chcesz razem z dziewczynami możecie jeszcze zostać. Rozmawiałem z twoim szefem. Mówi, że zasługujesz na taki uropl. Stwierdził, że kobieta, która tymczasowo cię zastępuję radzi sobie jakoś - wzdycham. Tak to jest dobre rozwiązanie. Po pierwsze nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Po drugie muszę być gotowa psychicznie i fizycznie, by wrócić do domu i mu się pokazać.

- Mam oszczędności, więc myślę, że to dobre rozwiązanie, jeśli oczywiście dziewczyny się zgodzą. Przegadam to z nimi.

- To daj mi znać, bo muszę dogadać się z twoim szefem. Miałam rację ten facet jest bardzo optymistycznie do wszystkiego nastawiony, aż wierzyć mi się nie chcę, że istnieją tacy ludzie. Przyjął to normalnie i jeszcze powiedział, że to świetny pomysł byś wypoczywałam jak najwięcej, by wrócić do firmy z powerem - ma stu procentową rację. Mój szef to naprawdę spoko gość.

- Masz to jak w banku. Co dziś robiłeś?

- Byłem na siłowni jak co drugi dzień. Miałem wolne, ale co dobre szybko się kończy, bo od jutra do roboty. Ten dzień wykorzystałem produktywanie.
Oprócz tego wyszłem z chłopakami do baru na biwo.

- Dobra kochnie ja kończę, bo dziewczyny weszły właśnie z pizzą.

- Dobranoc - szepcze.

- Dobranoc. Śpij dobrze - odkładam telefon z wielką ulgą. Przetrwałam. Może nie będzie aż tak źle. Guzikiem przywołuję pielęgniarkę i proszę ją, by zgasiła światło. Zapalam lampkę nocną. Kobieta pyta się czy niczego mi nie brakuję, po mojej odpowiedzi wychodzi. Moje życie po tym wszystkim jest bardzo skąplikowane. I dobrze wiem, że w takiej rzeczywistości się nie odnajdę.

Po kilku minutach gaszę lampkę i zamykam oczy. Myśląc o tym co będzie, bo nic już nie będzie takie samo. Gdy już czuję, że sen jest bardzo blisko. Drzwi do mojej sali otwierają się. Zapalam spanikowana lampkę. Elena...

Dziewczyna ze łzami w oczach podbiega do mnie i przytula się. Nie widziałam jej cholerne trzy lata i bardzo tęskniłam. Jej koszulka jest mokra od moich łez. Myślałam, że nigdy już jej nie zobaczę. Odklejamy się od siebie po kilku dobrych minutach.

- Jak ja za tobą kochana tęskniłam - mówi zerkając na mnie smutnym wzrokiem.

- Ja też. Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę - łkam. Sięgam po chusteczkę i wycieram łzy. Tak mocno tęskniłam za tą szaloną kobietą. Nie zmieniła się wcale. Nawet mam wrażenie, że wygląda jeszcze młodziej. Wypiękniała.

- Obiecuję, że urwę temu fiutowi jaja! Chociać dobiegły mnie plotki, że mój brat już to zrobił - śmieje się.

Nagle drzwi do pokoju otwierają się po raz drugi. Marszczę brwi, patrzę na Elenę, która tylko z uśmiechem wzrusza ramionami. Poprawiam się siadając. Do pokoju wbiega jak churagan mama Riccardo. Szok jaki maluje się na mojej twarzy nie uszedł uwadzę Eleny, która wybucha śmiechem. Pani Anastazja wtula się we mnie i głaska mnie pocieszająco po plecach. Czuję się tak bezpiecznie. Czuję się na właściwym miejscu. Nie powinnam się tak czuć.

- Wypatroszę go własnymi rękami. Ruszył cię, a naszej rodziny się nie rusza. Jesteś nasz - rozklejam się. Tak bardzo jestem wzruszona.

---------------------------------------------------

Cała rodzina. 😂😂
Czyli już przesądzone tak łatwo Olivii nie oddadzą.
Brakowało mi Eleny, ale i Any.

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now