48. Olivia - Ostatni rozdział

23.7K 665 77
                                    

Następny dzień przychodzi szybko, zbyt szybko. Powoli myje zęby po śniadaniu i zakładam na swoje umyte ciało bieliznę, a później letnią sukienkę. Przez noc z całej siły starałam się uspokoić i pomyśleć trzeźwo nad tym co mam zrobić. Jednak w mojej głowie jest pustka. Jestem mu to winna, muszę mu pomóc.

Jednak nie wiem jak powiedzieć to Riccardo. Kocham go i Lucę. Jednak na pewno nie będzie szczęśliwy, gdy dowie się, że mam... miałam narzeczonego. Sama już nie wiem co o tym myśleć.

– Mamo! Mamo! – słyszę głos zza drzwi. Cichnę. Luca poraz pierwszy powiedział do mnie mamo. Wypuszczam głośno powietrze zmęczona tym wszystkim. Gdy wszystko zaczęło się układać to wszystko musi się spieprzyć. Ocieram kciukiem łzę i przekręcam kluczyk, by wpuścić syna do środka.

– Co tam smyku? – pytam i wklejam uśmiech na twarz. Mierzwię jego brązowe włoski i biorę za rękę. Razem idziemy do salonu. Na sofie siedzi Rick z pilotem w ręku. Gdy nas widzi uśmiecha się. Otwiera szeroko ręce, a Luca doskonale wie o co chodzi jego tacie. Z rozbiegu rzuca się w jego ramiona i przytula.

– Tata! – piszczy. Mam wrażenie, że Rick przez chwilę nie oddycha. Widzę w jego oczach jak długo czekał na ten moment. Ogromnie cieszę się, że w końcu się tego doczekał.

– Skarbie możesz iść na chwilę do swojego pokoju? – pytam się spokojnie. Chłopczyk kiwa głową i za chwilę jego sylwetka znika w korytarzu.

– Musimy porozmawiać – zaczynam poważnie. Uśmiech Riccardo nagle znika. Klepie miejsce na sofie koło niego, bym usiadła. Przęłykam głośno ślinę. Niespokojnym krokiem wchodzę na dwa schodki i siadam na sofie.

– Co się dzieje? – zaczyna swoim profesjonalnym głosem mafiozy, od którego dostaje ciarek. Przez chwilę żałuję, że rozpoczęłam te rozmowę. Wzdycham.

– Od dwóch lat byłam związku.
Zaręczyłam się z Matthewem pół roku temu. Gdy wylatywałam z dziewczynami do Hiszpanii to miałbyć mój wyjazd panieński.
Jednak tu spotkałam ciebie i okazało się, że Matthew nie jest moją prawdziwą miłością. Ukrywałam to przed tobą, bo się bałam.

– I co? Byłem dla ciebie jebanym zastępstwem?! – odsuwa się i wstaje wzburzony.

– Wysłuchaj mnie, proszę – szepcze. Riccardo nerwowo kręci głową. Chodzi w kółko po salonie.

– Nie jesteś zastępstwem. Kocham ciebie i to z tobą pragnę się zestarzeć! – wyśmiewa mnie.

– Co a ten cały Matthew wiedział, że masz zamiar go zostawić? Zamierzałaś mu i tym powiedzieć?

– Powiem mu obiecuje. Bałam się twojej reakcji.

– Rozumiem miałaś prawo ułożyć sobie życie, ale cieszyłbym się, gdybyś od początku była za mną szczera – rozchmurza się.

– Przepraszam – podchodzę do niego i się przytulam. Kładzie głowę w głębienie mojej szyi. Słyszę jak wzdycha.

– Osiewieje z tobą kiedyś – mruczy i obsypuje mój dekolt pocałunkami – A w czym tkwi prawdziwy problem? – dopytuje.

– Zadzwonił do mnie wczoraj po kilku tygodniach, w których nie dostawałam od niego żadnego znaku życia – widzę grymas formujący się na jego twarzy.

– I co dalej?

– Powiedział mi przestraszonym głosem, że mam uciekać, że ktoś nam grozi, że chcą nas zabić. Nie wiem o kim mówił. Później usłyszałam krzyk, trzask i połączenie zostało zerwane. Muszę mu pomóc. Jestem mu to winna, ale sama nie dam rady.

– Wcale nie cieszy mnie, że będę musiał uratować dupe twojemu byłemu. Najchętniej sam, bym go zabił, ale wyznaje zasadę, że ktoś kto grozi osobie, którą kocham, czyli ci. Grozi także mi. Musisz mi tylko powiedzieć wszystko na jego temat. Czy miał wrogów, gdzie pracował i inne mniej lub więcej ważne rzeczy – uśmiecham się zadowolona. Podskakuje i piszczę.

– Facet weźmie cię za psycholkę, gdy dowie się, że związałaś się z donem włoskiej mafii – uśmiecha się szczerze.

– Najwidoczniej do ciebie pasuje, bo nikt mądry nie pokochałby gangstera – uśmiecha się po czym łączy nasze usta w namiętnym pocałunku. Odrywam się od siebie niemal natychmiast, gdy do pokoju wchodzi nasz syn.

– Chodź tu skrzacie – Rick wystawia jedną ręke. Bierze go i wszyscy całą czwórką tkwimi w żelaznym uścisku.

Zabiłabym za nich. Wylałabym własną krew. Zemściłabym się, gdyby stała im się krzywda.

– Wieczorem pójdziemy na spacer. Co Wy na to? – proponuję. Luca mówi jak najęty, że nie może doczekać się, gdy pójdziemy na spacer, a Rick kiwa delikatnie głową. Trudno, że wczoraj sam mi to proponował.

Na Paseo Marítimo trafiamy idealnie na zachód słońca. Idziemy wśród palm. Zatrzymujemy się przy barierce. Riccardo bierze Lucę na ręce, by widział wszystko. Riccardo splata nasz ręce razem. Widok jest nieziemski. Ludzi nie ma za dużo co jest co najmniej dziwne. Jednak ogromnie mnie to cieszy.
Patrzę w dal, na zachodzące słońce i na Morze Śródziemne. Ten widok jest wart wszystkich pieniądzy. Luca kręci się niespokojnie, bo to, by mógł biec dalej. Rick puszcza go. Chłopiec biegnie z uśmiechem na twarzy, a jego włosy delikatnie podskakują. Uśmiechamy się i idziemy dalej. Ta chwila jest bezcenna. Riccardo kładzie rękę na moim brzuchu, delikatnie go masuje.

– Kocham cię. Zabiję każdego kto zechce zrobić wam krzywdę – wyznaje, a mi z oczu płyną łzy.

– Zrobiłabym to samo – szepcze. Nagle słyszymy krzyk. Odwracamy się, bo oboje wiemy do kogo należy. Luca...

Gdy Riccardo już ma biec. Drogę zagrodzą nam pięciu uzbrojonych mężczyzn. Riccardo stawia jeden krok i przesuwa mnie za swoje plecy zasłaniając swoim ciałem. Czuję jak jego mięśnie napinają się.

Przed pięciu mężczyzn wychodzi jeden, starszy. Trzyma Lucę za rękę trzymając broń przy jego skroni. Mały stoi jak posąg. Z moich oczu zaczynają płynąć łzy, tym razem nie za szczęścia, a strachu. Widzę, że Riccardo powstrzymuje się, by ruszyć mu na pomoc. Jednak jest na straconej pozycji. Nagle koło niego staje drugi mężczyzna podobny wiekowo i wzrostowo. Tym razem jego celem jest ledwo przytomny Matthew.

– Riccardo Dutti, jaka miła niespodzianka – śmieje się szyderczo mężyczyzna, który bronią celuje w Lucę. Staram się uspokoić, ale moje ciało całe drży. Nie wiem co zrobić. Robi mi się słabo. Powoli zaczynam osuwać się na ziemię, ale Riccardo w doskonałą porę łapię moje ciało.

– Olivia spokojnie, oddychaj – szepcze, bym tylko ja to usłyszała – Nic im się nie stanie. Obiecuje Ci to skarbie.

– Jaka wielka miłość – słyszę czyjś głos jak przez mgłę. Naglę słyszę strzał i nagle zapada ciemność, tak głęboka jak śmierć...

Nigdy nie wiesz czy widzisz kogoś poraz ostatni...

Koniec

Kochani to już konieć drugiej części o Diable. Wszystkim bardzo dziękuję, jednak na podziękowania przyjdzie czas później. Spokojnie, czeka nas jeszcze trzecia część.
Przyznam skrycie, że ja się popłakałam.
Teraz chcę życzyć Wam wszystkiego najlepszego w tym wyjątkowym okresie. Przede wszystkim zdrowych gości.
Wielu cudownych książek tutaj na Wattpadzie czy na półce. Spełniania marzeń, nawet tych najskrytszych. Radości, wymarzonych prezentów. I szczęśliwego nowego roku. Oby był lepszy niż ten. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
A niektórym życzę po prostu miłego "długiego weekendu" 😄

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now