35. Riccardo - Piosenka zmarłej żony

17.7K 569 111
                                    

Odstawiłem Olivię bezpiecznie do Marbelli, a teraz sam siedzę w samochodzie jadącym do rezydencji ojca mojej zmarłej żony. Moretti coraz bardziej mnie wkurwia. To, że kiedyś był żołnierzem ojca nie znaczy, że może wykręcać mi takie numery.
Okąd pochował córkę stacza się na psy. Chociaż śmiem stwierdzić, że po prostu zaczął kąbinować. Powiedział A, a trudno mu wymówić B. Zaczął gupić się we wszystkim co zrobił.
Fabio skręca w leśną drogę. Dobrze pamiętam ją z czasów, gdy jechałem na drugie spotkanie z Gianną. Byłem wyluzowany i cieszyłem się jak gówniarz, że zobaczę ją poraz drugi. Dokładnie pamiętam jej piękne, lazurowe oczy. Niewinne spojrzenie. Do tej pory czuję zapach jej perfum. Zrobiłbym wszystko, by znów mieć ją w swoich ramionach. Jednak już za późno.

Moim oczom ukazuje się dobrze znany mi budynek. Jest to mała willa z małym piaskowym rondem. Po ogrodzie przechadza się ochroniarz. Otwiera pilotem bramę, gdy dostrzega mojego SUV-a. Najwidoczniej mój teść ostrzegł wszystkich, że spodziewa się gości. Fabio parkuję pod budynkiem. Wymieniam uprzejmości z ochroniarzem, który powinien przejść już na emeryturę. Gdyby zaczęła się jatka nie byłby w stanie nic zrobić. Lata swojej świętości ma już za sobą. Gdy nasza trójka stoi na podjeździe drzwi willi otwierają się. U progu staje uśmiechnięty Moretti rozkłada ramiona i krzyczy na powitanie. Gdy z jego ust wypada "synu" na mojej twarzy pojawia się grymas. Nikt oprócz mojego ojca nie ma prawa tak mnie nazywać, ale puszczam to mimo uszy i idę w stronę drzwi.

– Moretti – zaczynam patrząc się na szpakowatego mężczyznę z dużym brzuchem. Jego spodnie trzymają się na szelkach. Jasno różowa koszula opina ciało. Podaję mu rękę, by jakkolwiek okazać mu szacunek. W świecie mafii ojcu żony okazuje się szacunek.

– Coś ty taki ponury? Zapraszam do środka – pokazuje na drzwi i puszcza nas w przejściu. Doriano przygląda się mi posyłając zaciekawiony uśmiech. Moretti drży, gdy Fabio go mija. Idę prosto do gabinetu. Mijam salon i jadalnie. Mam ochotę utłuc go od razu, ale z całych sił się powstrzymuję.

Moretti siada za mahoniowym biurkiem. Siadam na fotelu. Gabinet nie zmienił się ani trochę od czasu gdy byłem tu poraz pierwszy. Te same regały zapełnione książkami. Taka sama sofa w rogu pomieszczenia, na której siedzą teraz Fabio i Doriano. Obrazy na każdej ścianie w grubej, złotej ramie.

– Co cię do mnie sprowadza? – zamyka starą księgę, która leży na biurku. Odkłada ją na swoje miejsce między innymi starymi książkami. Po czym wraca na miejsce. Zdejmuję okulary przeciwsłoneczne z nosa. Odkłada je do futerału.

– Słyszałeś może o strzelaninie w Tokio? W jednym z klubów – wyjmuję papierośnicę. Wyjmuję jedną fajkę, wkładam do ust i zapalam. Zaciągam się i Wypuszczam dym.

– Oczywiście, cała gangsterka o tym huczy – jego wzrok spoczywa na moich rękach, które podsuwają bliżej siebie popelniczke.

– Yakuza to wiem na pewno. Jednak to ich teren to nie ma co się dziwić – podnosi ramiona.

– Zaatakowali mnie i moich ludzi! A wiesz kto im towarzyszył?! Twoja zmartwychstała żona! – wstaję gwałtownie, uderzam pięścią o biurko. Rzeczy podskakują. Moretti zwiesza wzrok na podłogę. Dopalam papierosa i wrzucam go do popielniczki.

–  Sprzedałeś własną żonę, zrobiłeś przedstawienie! Wyprawiłeś pogrzeb, zapraszając pół mafijnego świata. Wiesz co cię za to spotka? Długa i bolesna śmierć! Nikt nie puści ci tego płazem – moje wkurwienie sięga zenitu.
Fabio i Doriano zjawiają się obok mnie. Mężczyzna ma zamknięte oczy. Otwiera je po chwili.

– Miałem dość tej baby. Leciała tylko na pieniądze. Suka...

Zaciskam szczękę. Żaden mężczyzna w naszym gronie nie może tak wypowiadać się o żonie. Choćby naprawdę taka była. Ma ją chronić.

– Powiedz mi jedno. Jaki był jej wyraz twarzy, gdy ją zabierali? – trafiam w czułe miejsce. Moretti milczy. Słyszę jak głośno, nerwowo przęłyka ślinę. Na jego czolę widzę krople potu. Stare ścierwo.

– Mów kurwa! – ryczę. Mam ochotę rozjebać wszystko.

– Krzyczała, płakała, szarpała się – szepcze, wodzi po pokoju nieobecnym wzrokiem. Prycham. Gdyby ktoś sprzedałby Giannę czy Olivię wypierdoliłbym cały świat w powietrze. Zniszczyłbym wszystkim.

– Powiem Ci jedno. Sprowadzę ją tu i zapewnie godny byt, bo ta kobieta oprócz mojej matki, sióstr, kucharki jest dla mnie ważna. A wiesz czemu?! Bo jest matką mojej zmarłej żony. Zrobiłbym to samo gdyby żyła! Teraz radzę ci nie spać w nocy i mieć pistolet pod poduszką – wyrzucam z jadem. Mam ochotę zapierdolić go. Od początku działał mi na nerwy.

Wyjmuję pistolet zza paska. Odbezpieczam broń i celuję w kolano mojego teścia. Nie waham się ani minuty. Naciskam na spust. Słyszę głośny krzyk, ale jedyne na co mnie stać to szczery, diaboliczny uśmiech.
Chowam broń i razem z chłopakami wychodzimy. Zatrzymuję się przy schodach. Z pierwszego piętra słychać grającą piosenkę. Ulubioną piosenkę mojej zmarłej żony...

---------------------------------------------------

Powiem tyle teść zasłużył na strzał w kolano. Cham z niego i tyle. A Riccardo to człowiek honorowy. Jak myślicie sprowadzi teściową?

Ciekawe czemu z pierwszego piętra słychać piosenkę... 🤔

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now