38. Riccardo - Luca żyje

17.1K 568 135
                                    

Wychodzę z domu na podjazd. Auto podjeżdża pod same schody. Parkuję, gasi silnik. Zakładam okulary przeciwsłoneczne. Doriano patrzy się na mnie uważnie. Wyjmuję dyskretnie broń zza paska. Napinam mięśnie, co uwydatnia koszula. Zaciskam szczęki, gdy mój wzrok natrafia na matkę mojej zmarłej żony. Wychodzi z czarnego SUV-a. Okryta dużym, szarym kocem. Gdybym nie wiedział, że to ona to nie rozpoznałbym jej. Nie wygląda tak, jaką ją zapamiętałem. Na głowie zamiast idealnego koka są rozpuszczone, tłuste włosy. Nie rusza mnie to, bo widziałem wiele takich kobiet. Poszarpane, dziurawe dresy, brak butów. Rozcięta warga. Blada jak trup twarz. Fabio staje przy moim prawym boku.

Carlos zamyka auto i pomaga kuśtykającej kobiecie podejść w naszą stronę. To on dowodzi oddziałami, gdy ja jestem na Sycylii. To kolega z piaskownicy. Zna się na rzeczy i nigdy nie zrobiłby nic po mojej myśli.

– Dziękuję – chrypi ledwo, gdy zatrzymuje się dwa metry ode mnie. Polecam Carlosowi, by zaprowadził ją do łazienki po czym przyprowadził do mojego gabinetu. Dobrze wiem, że kobieta wie co stało z Gianną i wyciągnę z niej to choćbym miał przeszukać cały świat, by wyjawiła mi odpowiedź.

– Gdzie Matteo? Od samego rana go nie ma – Doriano ciekawi się zniknięciem mojego brata, którego rzeczywiście nie ma od dziewiątej.

– Dziewczyny pojechały na zakupy. Towarzyszy im – mówię idąc z nimi ramię w ramię do gabinetu. Czas zajrzeć w przeszłość. Otwieram gabinet wciskając kod. Siadam za biurkiem biorąc głęboki oddech.
Włączam laptop, odpisuję na zaległe wiadomości. Gdy masywne dwudrzwiowe drzwi otwierają się automatycznie go wyłączam nie obdarzając wzrokiem "gości"

Kobieta siada na przeciwko mnie. Wygląda o wiele lepiej. Jej włosy nie są już przetłuszczone. Paznokcie u rąk przycięte, a pokaleczona twarz w miarę ogarnięta. Pomimo zmiany dalej wygląda jak wrak człowieka. Słyszę jak szybko oddycha, głośno przęłyka ślinę. Widzę na jej twarzy zdenerwowanie. Unoszę brew zaciekawiony lekko się uśmiecham.

– Jeśli skłamiesz, zginiesz. Mów to co wiesz – ostrzegam ostrym głosem. Do gabinetu wchodzi Fabio, wygodnie usadawia się koło Doriano na sofie. Obaj są widocznie zaciekawieni chociaż po tym pierwszym nie widać tego aż tak. Nigdy nie widać po nim emocji, jedynie wkurwienie.

– Za wszystkim stoi Lorenzo wraz z moim mężem. Parę dni po waszym ślubie podsłuchałam rozmowę tego bydlaka. Obiecał Giannę właśnie jemu. Jednak skończyło na tym, że została twoją żoną. To było bardziej opłacalne dla mojego męża – zaciskam szczękę, by nie wybuchnąć.

– Kontynuuj – polecam. Wszystko zaczyna się we mnie gotować. Zaciskam rękę w pięść, by po chwili ją rozluźnić. W żyłach płynie adrenalina i wkurwienie.

– Lorenzo Amati. Miał swego czasu mały gang we Florencji. Dni jego świętości na szczęście minęły, ale dalej zajmuje się tym co robił kilka dobrych lat temu. Stary sukinsyn. Podobno uparł się na Giannę, na jej młode, nieskazitelne ciało – krew mnie zalewa. Wszystkie mięśnie zaczynają się napinać. Ona była i zawsze będzie tylko moja.

– Znam go. Ściągał kobiety z innych krajów pod pretekstem pracy w modelingu i światowej kariery. Gwałcił, katował po czym sprzedawał do najlepszych burdeli. Na terenie Stanów Zjednoczonych, Rosji i Włoch. Niektóre nawet zabijał, gdy były zbyt szczekate – nie raz był kupcem na organizowanych przez mnie targach. Kupił dwie laski. Jednak z tym już skończyłem, a one były chętne.

– Właśnie. Jednak to nie jest najważniejsze. Był wkurzony tym, że jest z tobą szczęśliwa. Podobno w pierwszym momencie nawet sobie odpuścił.
Jednak, gdy dotarły do niego wieści, że Gianna jest w ciąży i to nie on jest ojcem dziecka tylko ty. Przyszedł do mojego męża. Pamiętam ten dzień dokładnie. Poszedł od razu do jego gabinetu tam doszło do nieprzyjemnej wymiany zdań – to wszystko zaczyna mnie coraz bardziej ciekawić. Kobieta ma mokre ręce od stresu. Wstaję z krzesła. Biorę szklankę i nalewam do niej wody, daje kobiecie. Upija mały łyk po czym zaczyna mówić dalej:

– Wkurzył się i zaczął wszystko mu wyrzucać, że jeśli czegoś nie zrobi to zabije jego syna, wpadkę z prostytutką. Pomimo tego, że to niechciane dziecko, było ważniejsze niż Gianna, bo był chłopcem. Mój mąż widział go tylko cztery razy w życiu. W dniu narodzin, w wieku jedenastu, trzech, pięciu lat.

Zawszę ojciec uczył mnie, że nie ważna jest płeć. Oczywiście trzeba mieć syna, ale traktować jego na równi z córką. Tak zostałem wychowany. Oczywiście miałem inne przywileje niż Elena jednak ojciec kocha nas tak samo. Bez żadnego ten jest lepszy, a ta gorsza.

– Wraz z moim mężem porwał Giannę. Wykonali cesarskie cięcie. Była w takim tygodniu ciąży, że dziacko z odpowiednią opieką lekarską mogło przeżyć. Luca żyje. Dali Giannie miesiąc, by wykarmiła małego. Potem sam już wiesz co się stało. Zabili ją, a ci podłożyli głowę. Nie wiem co się dzieje z moim wnukiem. Jednak dobrze wiem, że żyje. Jest mały ma szansę na życie u boku prawdziwego taty. Lorenzo nie mógł mieć dzieci. Pewnie dla tego go zatrzymał – mój gniew sięga zenitu. To imię...
Wybraliśmy je razem. Nikt nie ma prawa niszczyć mojej rodziny. W gabinecie następuje kilka minut ciszy.

– Proszę, idź do swojego pokoju – mówię wpatrując się w nią nieobecnym wzrokiem. Potulnie wstaję, podchodzi do drzwi. Łapie za klamkę.

– Proszę sprowadź tu mojego wnuka, pomścij moją córkę – wychodzi, lekko zamyka drzwi. Wyjmuję nóż, Podchodzę do tarczy i trafiam nim w sam środek. To mnie nie uspokaja. Z minuty na minuty ilość rzeczy, które mam ochotę zniszczyć wzrasta. Muszę dać w jakiś sposób upust emocjom. Chłopaki patrzą na mnie uważnie przygotowani na rozkazy.

– Doriano masz zrobić wszystko, by namierzyć bazę i dom tego całego Lorenzo Amati. Potem zbiorę ludzi i odbijemy mojego syna i następcę. Fabio przygotuj ludzi. To będzie wojna – wychodzi od razu, za to Doriano staje w miejscu. Posyłam mu pytające spojrzenie.

– Co powiesz Olivii?

– Prawdę – uśmiecha się lekko.

– Tak, więc wujek Doriano wkracza do akcji – śmieje się i kiwa głową jakby nie mógł w to wszystko uwierzyć. Wychodzi trzaskając drzwiami.

Jeśli Olivia tego nie zaakceptuje przeżyję to. Syn jest dla mnie najważniejszy. Zrobię wszystko, by do mnie wrócił. Wszystko.
Jeśli będzie trzeba wychowam go sam. Na silnego mężczyznę. Mój syn, to świętość. Najważniejszy członek rodziny Dutti. On jeszcze nie wie jak potężny jest. A ja pokaże mu co to jest życie... Choćby we dwójkę.

Olivia to kobieta moich marzeń. Idealna, ale to od niej będzie zależało czy będzie chciała być z mężczyzną, który ma dziecko. Dalej trzymam się tego, że będzie miała wybór. Nie zmuszę jej do życia u mojego boku.

Wszystkie inne sprawy idą na bok. Wychodzę z gabinetu uprzednio zamykając go. Wchodzę do ogrodu. To miejsce, w którym mogę pomyśleć. Siadam przy stole w białej altance. Jest tu mnóstwo kwiatków, krzewów i drzew.
Biorę komórkę do ręki. Wybieram numer do mojego ojca. Odbiera po drugim sygnale.

– Tak, synu?

– Luca żyje – słyszę ciszę po drugiej stronie słuchawki – Wiem jak zgnięła Ginna i kto za tym stoi.

– Jutro będziemy.  Zajmę się innymi mniej ważnymi sprawami, ty za to skupisz się na karaniu i szukaniu mojego wnuka. Jeśli będzie trzeba sam zabiję kogo trzeba. Masz we mnie wsparcie, pamiętaj.

---------------------------------------------------

Mały Luca żyje...
Co wy na to? 🧐🤭



Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now