36. Riccardo - Gianna

17.7K 562 86
                                    

Doriano rzuca mi porozumiewawcze spojrzenie. Daję znak Fabio, by pozostał na parterze i pilnował starego ścierwa. Zdenerwowany wchodzę po drewnainych schodach. Z każdym schodkiem muzyka nasila się, a mi w głowie odtwarza się scena z pierwszego tańca. Utwór Chopina nabiera na sile. Gianna kochała muzykę klasyczną. Zresztą sama ją komponowała. Potrafiła godzinami grać na pianinie, a ja mogłem cały czas na nią patrzeć. Widzieć emocja na jej twarzy. Radość w oczach. Gdy staje na pierwszym piętrze nie dowierzam. W drzwiach sypialnii Gianny są kraty.

– Kurwa – sapię. Patrzę na Doriano, który doskonale wie co ma robić. Schodzi szybko po schodach. Po jakiś czasie przychodzi z kluczem w ręku. Podaję mi go. Nagle słychać strzał.

– Biegnij pomóc Fabio! – krzyczę. Spring Waltz cichnie, a ja już dobrze wiem, że za drzwiami ktoś jest. Wkładam niezdarnie klucz w kłódkę. Szarpię mocno za metalowe kraty. Przestrzelam zamek drzwi. To co widzę w środku powoduje szybsze bicie mojego serca. Sypialnia nie wygląda tak jak wyglądała. Zamiast drewnianego parkietu jest goły, zimny beton. Białe ściany są brudne, obryzgane krwią. Przeszukuję całe pomieszczenie, ale nigdzie nie widać śladu po żywej duszy. Wchodzę do garderoby, pusto.
W łazience również nie ma nikogo. Sypialnia nie wygląda już jak dziewczęca twierdza mojej żony. Ona musi gdzieś tu być. Wchodzę na balkon. Pobite drzwi balkonowe, okno. Szkło wala się po całej podłodzę. Pierwszy raz nie wiem co mam robić. Patrzę w niebo. Dostrzegam helikopter. Teraz już wszystko wiem. Podnoszę dłoń i celuję w maszynę, ale w porę opamiętuje się, jeśli ona tam jest może tego nie przeżyć. Jeśli jej tam nie ma znaczy to, że niepotrzebnie rozpierdole całą Sycylię. Jednak wolę znać prawdę. Choćby była ona jak niewiadomo okrutna.

Schodzę wkurwiony na dół. Na schodach siedzą Fabio i Doriano. Są cali we krwi. A pod ich nogami leży morze trupów. Dyszą mocno.

– Powiedz mi, że chociaż znalazłeś Gianne. Jedyny dobry punkt w tej popierdolonej sytuacji – Doriano stwierdza widocznie poddenerwowany.

– Nie, jeśli ona żyje to zdążył kogoś w porę zawiadomić. Widziałem helikopter. Musimy się sprężać, bo za dwa dni wracamy do Marbelli – mijam ich. Wychodzę miejscem gdzie powinny być drzwi, ale leżą metr dalej wywalone z zawiasów. Przy bramce leży zakrwawiony ochroniarz. Mówiłem, że na nic się nie nada?

Wkurwiony wchodzę do auta. Walę pięściami w deskę rozdzielczą. Doriano i Fabio znają mnie bardzo dobrze, wiedzą, że po takim czymś potrzebuję chwili czasu dla siebie. Wypuszczam powietrze.
Zaciskam szczęki. Pomszczę go. Zniszczę kawałek po kowałku.

Fabio i Doriano przychodzą chwilę później. Nikt się nie odzywa. Jedziemy ulicą, z dołu widać włoskie kamienice, uliczki. Mimo, że jechałem tu tysiące razy to dalej to miejsce mnie zachwyca. W oddali widać plaże jak i morze. Zawsze ceniłem sobie włoską architekturę. Nie ma sobie równych.

Gdy jesteśmy na miejscu od razu wysiadam z samochodu i idę do do gabinetu. Nie mogę tracić czasu. Przeglądam wszystkie dokumenty, które podpisałem z Morettim jeszcze raz, dokładniej.
Nie ma w nich nic co mogłoby wzbudzić moją podejrzliwość.
Pukanie do drzwi rozprasza mnie jeszcze bardziej.

– Proszę – niczym huragan do środka wchodzi moja młodsza siostra. Marina.

–  Cześć braciszku – po jej przesłodzonym tonie głosu wnioskuję, że ma do mnie jakoś sprawę. Siada na fotelu przed biurkiem i głupio się uśmiecha. Mimo tego, że jest już dorosła dla mnie zawsze będzie moją małą siostrzyczką.

– Co znowu? – Marina zawsze do mnie przychodziła, bym krył ją przed rodzicami. Jest już dorosła powinna sama odpowiadać za siebie.

– Nie licz na to, że będę krył cię przed ojcem. Jesteś dorosła. Niektórzy w twoim wieku już zakładają rodzinę – przewraca oczami. Jest młodsza o sześć lat dla niektórych to dużo a dla niektórych wręcz przeciwnie.

– No, ale jak ja mam spokojnie spotkać się z jakiś facetem jak wy z ojcem każdego wypierdoliliście za drzwi! Myślisz, że nie wiem, że ojciec posyła za mną swoim ludzi! To jest ciemnogród! Zapowiadam ci, jeśli będę starą panną do końca życia to przez was! – wymachuje rękami i wściekła jak osa wychodzi. To prawda nasz ojciec nigdy nie mógł dopuścić do siebie faktu, że jego kochane córeczki mogą z kimś być. Każdego kandydatka na zięcia pozbywał się w mgnieniu oka.
Dlaczego Elena dalej jest sama chociaż jest już po trzydziestce?
Bo nasz ojciec nie mógł znieść myśli, że jego córki mogą mieć faceta. A najlepiej było, by gdyby zostały dziewicami do końca swojego życia. Elana miała trzech chłopaków każdego ukrywała przed ojcem, ale każdy ją zdradził. Każdy z nich zaginął nie wiadomo w jakich okolicznościach. Tylko ja wiem co się z nimi stało. Nikt nie ma prawa sprawić im przykrości.

Godzinę później gdy siedzę w salonie przychodzi do mnie Elena. Nie zapowiedziała się z wizytą chociaż zawsze to robi.
Siada przy i kładzie swoją głowę na moją klatkę piersiową. Kładę rękę na jej ramieniu. Widzę, że coś ją trapi.

– Co zrobisz, jeśli okaże się, że Gianna żyje? Kochasz Olivię, ale kochasz i ją – zaczyna cicho i wzdycha. Spodziewałem się takiego pytania.

– Nie wiem co zrobię. Olivia pewnie i tak ze mną nie zostanie. Nie jest głupia. Choć dalej się łudzę, że zmieni zdanie – Elena podnosi się do pozycji siedzącej. Patrzy na mnie z szeroko uniesionymi brwiami.

– Co ty gadasz! Ona cię kocha każdy głupi to wie! – śmieje się nerwowo. Przecieram twarz dłońmi.

– Ma swoje życie. Ona nie chce ciągłego strachu o to czy jutro będzie żyć. Chce stabilności, a ja nie mogę jej tego dać. Wróci do siebie, mówię ci – Elena wzdycha. Chyba zaczyna docierać do niej, że normalnemu człowiekowi trudniej jest żyć w świecie mafii. Nie można się przyzwyczajać do niczego, codziennie trzeba się liczyć ze stratą.

– Nie mam pojęcia z kim byłoby ci lepiej. Pamiętam jak bardzo szalałeś za Gianną. I wiem, że Olivia to dla ciebie dalej coś nowego. Jednak ja będę szczęśliwa, gdy ty będziesz szczęśliwy. Kocham Gianne i Olivię. Obydwie są wspaniałe.
Osoby po przejściach wiedzą co muszę trzymać przy sobie i wiedzą czego muszą trzymać z daleka od siebie.

– Pamiętaj Elena, że zawsze, ale to zawsze możesz na mnie liczyć.

– Wiem bracie, wiem. Chcę Ci coś powiedzieć – marszczę brwi, gdy patrzy na mnie poważnym wzrokiem.

– O co chodzi? Ktoś Ci coś zrobił? – poważnieje.

– Nie no co ty. Wyprowadzam się do Londynu. Chcę spokoju. Chcę w końcu poznać jakiegoś normalnego mężczyznę bez kryminalnej przeszłości.

– Dobrze. Masz do tego prawo. Jednak gdyby coś się działo masz od razu wracać – przytula się do mnie. Wiesza się na mojej szyi jak małpka. To ja zawsze broniłem ją przed chłopakami w szkole. Odprowadzałem pod samą klasę wszystko po to, by mieć ją jak najdłużej siebie. By prowadziła w miarę normalne życie. Z daleka od mafii, tego całego gówna. Na szczęście Elena jest silną kobietą i dużo zniosła.
Choćbyśmy  niewiadomo jak skali sobie do gardeł, to nigdy nie pozwolę nikomu jej skrzywdzić.

Tak samo jest z Matteo. Choćbyśmy skakali sobie do gardeł, życzyli jak najgorzej to i tak każdy skoczyłby za sobą w ogień.

--------------------------------------------------

Kto tak miał ze swoim rodzeństwem? 🙂

"Choćbyśmy skakali sobie do gardeł, życzyli jak najgorzej to i tak każdy skoczyłby za sobą w ogień. "





Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now