31. Olivia - Nie jestem masochistką

21.2K 634 74
                                    

Pakuję do torby ubrania. Składam czerwoną koszulkę i kładę ją w odpowiednie miejsce. Czuję się znacznie lepiej, a myśl, że już jutro wracamy do Hiszpanii napaja mnie optymizmem. Mocno tęsknie za dziewczynami, za Europą. Zgarniam ładowarkę z szafki nocnej i pakuję ją do mniejszej przegródki. Przez chwilę myślę czy rzeczywiście wszystko zabrałam. Podchodzę do okna szpitalnego. Na dworze świeci słońce. Na szpitalnym parkingu stoi mnóstwo samochodów. Ostatni raz widzę ten widok i wcalę nie żałuję, że więcej go nie zobaczę. Mimo, że szpital jest tak luksusowy czułam się jak w więzieniu. Nie miałam wolności. A co to za życie bez niej?

Do sali wchodzi uśmiechnięty Riccardo. W białej, koszulce polo na krótki rękaw. Włosy ma ułożone do tyłu, a na nosie okulary przeciwsłoneczne. Dobrał do tego jasne jeansowe spodenki. Na nogach czarne, wkładane buty. Podchodzi do mnie i całuję w głowę. Opieram się plecami o jego masywną klatkę piersiową, którą uwydatnia przylegający materiał. Wtulam głowę w zagłębienie jego szyi.

- Już po wszystkim, kochanie - szepcze, a mi trudno jest się przyzwyczaić do jego romantycznej wersji.

- Wiem - wzdycham. Spoglądam na bransoletkę na mojej ręce. Jest babizną. Tylko przed wyjazdem wyciągnęłam ją z zakurzonych pudeł. Mimo, że swoje już przeżyła dla mnie zawsze będzie piękna. To jedyne pamiątka jaką po niej mam. Dostałam ją od niej gdy byłam nastolatką, a ona leżała na łóżku śmierci. Turkosowo srebrne koraliki i mała zawieszka z pierwszą, literą imienia babci na końcu. Zawsze ją nosiła.

- Od kogo ją masz? - pyta i całuje mnie w skroń. Odkąd pamiętam miałam tylko babcie, Eve i mamę. Babskie grono.

- Jest od babci. Dała mi ją, gdy odchodziła na tamten świat. Jest dla mnie szalenie ważna. Poprosiła mnie, bym przekazała ją swojej córce, by wędrowała po pokoleniach - uśmiecham się na wspomnienie tamtej chwili. Coraz częściej myślę o dziecach, ale niestety nie będzie mi to dane. Matthew jest bezpłodny.
Myśleliśmy nawet o adopcji, ale nie wiem czy byłabym gotowa na to wszystko. Na czekanie.

- Czyli musisz mieć córkę - uśmiecha się z dziwnym błyskiem w oku, a ja już wiem do czego ta rozmowa zmierza.

- Nawet o tym nie myśl - ostrzegam, bo nie zamierzam robić sobie z nim dziecka ani nawet współżyć. I tak zrobiłam dużego złego.

- Ja muszę mieć następcę, ale jak byśmy mieli pierwszą córkę nie mam nic przeciwko - patrzy mi w oczy. Jego kąciki ust idę w górę.

- Trzymaj się odemnie z daleka, bo inaczej cię wykastruje - śmieje się - To byłby gwałt.

- Dokończymy tą rozmowę później - po moim trupie. Musiałabym mieć coś z głową nie tak, by chcieć mieć z nim dzieci i narazić je na ciągłą niepewność o jutro. Aż tak pierdolnięta nie jestem. Odwracam się na pięcie i widzę jak Riccardo wychodzi z moją torbą na korytarz. Zakładam torebkę na ramię i idę za nim.

***

Riccardo pakuje moją torbę do bagażnika czarnego SUV-a. Otwiera mi drzwi i pomaga wejść, jak w każdym jego samochodzie szyby są przyciemniane. Za kierownicą siedzi ogromny mężczyzna. Otwieram szeroko oczy i mam ochotę spierdalać. Odruchowo łapię za klamkę. Patrzy w lusterko, dzięki czemu widzę jego twarz. Wygląda jakby był wyłupany z kamienia. Ma czarne włosy i mroźne spojrzenie. Wygląda jak świeżo po goleniu. Jego ogromne ramiona pokrywają liczne tatuaże. Czaszki, pistolety, druty kolczaste, daty oprócz tego jego cała szyja też jest wytatuowana. Wygląda jakby w każdej chwili mógł zabić.

Na szczęście obok mnie zjawia się Riccardo. Przestraszona zapinam pasy. Mężczyzna ma na sobie czarną koszulę, która mocno opina jego bicepsy. Długościowo jest idealna, a wygląda jakby miała zaraz eksplodować. Facet maszyna. Zdaje mi się, że jego spodenki są czarne choć nie jestem pewna, jeśli w ogóle ma spodenki a nie spodnie.

Okiełznać Diabła [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz