6. Olivia - Gorąca Hiszpania

25.4K 733 118
                                    

Prawie na śpiąco piję poranną kawę. Ziewam i patrzę jak dziewczyny biegają po mieszkaniu w to i we to. Godzina piąta, jestem ledwo żywa, bo poszłyśmy spać o drugiej w nocy. Nigdy więcej. Mieszam łyżeczką w kawie, która i tak została wymieszana wcześniej. Dojadam kanapkę i wstaję z krzesła. Naprawdę teraz marzę tylko o spaniu i nie dociara do mnie to co tak naprawdę się dzieje.

– Rusz się Olivia, bo naprawdę się spóźnimy! – Sam zatrzymuje się i krzyczy na mnie, ale to nie ja zapomniałam o spakowaniu i nie pakuję się na ostatnią chwilę. Wystarczy tylko to, że ubiorę się i doprowadzę do normalnego  wyglądu tak jak na człowieka przystało.

W końcu po wysprzątaniu z miejsca posiłku idę po wcześniej przygotowaną sukienkę, letnią w kwiaty. Jest to hiszpanka. Nie zapominam o bieliźnie. Jakimś cudem udaję mi się wejść do łazienki Sam. Jest utrzymana w białych kolorach z mitacją drewnianych dodatków. Staję przed umywalką łazienkową i powieszonym nad nią podświetlanym ledami lustrem i stwierdzam, że nigdy nie wyglądałam tak okropnie. Nie wiem czy byłam aż tak zmęczona, żeby nie zmyć odrobiny mikijażu. Robię to teraz i przemywam twarz kosmetykami Sam. Chyba się nie obrazi. Myję dokładnie zęby moją fioletową szczoteczką, którą tu kiedyś zostawiłam, żeby w razie czego była. Na szczęście swoje kosmetyki takie jak tusz do rzęs, czy podkład albo eyeliner tu mam. Robię sobie naprawdę lekki makijaż, bo spodziewam się, że taką porą w Hiszpanii naprawdę jest gorąco. To po co ma to wszystko po mnie spłynąć.
Gdy przykładam tusz do rzęs słyszę, mocne ciągnięcie za klamkę. Wzdycham, bo dobrze wiem kto to. Sam.

– Już jesteś gotowa? Bo muszę się ubrać – macha wyprasowanymi ubraniami. Kiwam głową. Zabieram małe, stojące lusterko na szafce i grzecznie wychodzę.
Wiem, że z nią lepiej nie dyskutować. To zdrowsze dla mnie.

Eva siedzi jak na szpilkach na kanapie w salonie.
Jest podekscytowana jak my wszystkie. Gdy mnie dostrzega obie piszczymy jak małe dziewczynki. Siadam koło niej.

– To jak kobito wychodzisz za mąż. Trudno, że za nieudacznika, ale przemęczę go. A jak by cię tylko tknął to wezwę do akcji Riccardo i on wtedy zrobi mu to co trzeba albo nie. Zrobię to własnoręcznie – jej zdaniem Riccardo to idealny kandydat na mojego męża. Ja myślę całkowicie inaczej. Oczywiście Eva szanuję mój wybór, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Co prawda w niektórych sytuacjach nie kryje niechęci do Matthewa, ale zawsze mogło być gorzej. Trzeba w życiu widzieć pozytywy.

Wie co zrobił mi Rick i mówi, że najchętniej obcięła by mu za to fiuta, ale zauważyła, że gdy byłam z nim byłam w pełni szczęśliwa.

– Dobra, jestem gotowa ruszamy na lotnisko! – Sam wydziera się wychodząc z łazienki. Wszystkim nam wychodzi jeszcze większy banan na twarzy.

Ku mojemu zaskoczeniu Eva bierze czarną apaszkę i zawiązuję mi ją tak bym nic nie widziała. Jestem trochę tym zawiedziona, ale moja ekscytacja rośnie jeszcze bardziej.

– Naprawdę? – wzdycham.

– Nie, na żarty. Ja pomogę ci zejść  ze schodów – dopiero zaczyna do mnie wszystko docierać. Gorąca Hiszpania, plaże, drinki i my. Trzy pojebane przyjaciółki.

– A walizki? – Sam zaczyna chichotać.

– Zniosłyśmy je na dół, gdy się szykowałaś – odpowiada za Eve.

– Na to bym nie wpadła – oświadczam.

– Owszem, na to jesteś za głupia – stwierdza, a ja udaję urażoną. Chociaż wiem, że wszystkie byśmy za sobą w ogień skoczyły.

Eva powoli mnie prowadzi i pomaga założyć sandałki i torebkę na ramię. Czekam na nie i powoli schodzimy po schodach. Jestem na maksa podekscytowana. Nigdy nie byłam w Hiszpanii, a bardzo ten kraj mnie interesuje.

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now