47. Olivia - Matthew

17K 579 57
                                    

Między nami układa się coraz lepiej. Oboje cieszymy się, że będzie nas więcej. Luca także nie może doczekać się brata lub siostry, bo już z nim rozmawialiśmy. Musi wiedzieć od początku, że będzie starszym bratem. Nie mogę doczekać się dnia, w którym dowiemy się jaka jest płeć. Po cichu marzę o dziewczynce. Z tego co wiem Riccardo również, jednak najbardziej chce, by nie była nastolatką, bo jak sam mówi, że musiałaby pozabijać wszystkich chłopaków, którzy zawieszą na niej oko.

W trójkę siedzimy sobie na sofie i oglądamy Króla Lwa, wersję filmową z dwa tysiące dziewiętnastego roku. Zawsze, odkąd pamiętam była to moja ulubiona bajka. Chciałabym, by był to również ulubiony film mojego syna. Luca tak się skupia, że niemal cały film się nie odzywa. Siedzi między nami jedząc owoce. Rick trzyma mnie za rękę przy czym masuje kciukiem jej zewnętrzną stronę. Od wczoraj, czyli od kiedy dowiedział się, że jestem w ciąży dba o mnie jak o najdroższy diament. Cały czas nosiłby na rękach. Pomimo tego, że nasze dziecko na razie jest płodem to mówi do brzucha prawie cały czas. Uwielbiam te momenty. Są dla mnie intymne, zachowane tylko dla nas. Są po prostu wyjątkowe.

Po obejrzeniu filmu idziemy do ogrodu. Luca bawi się w piaskownicy, a my pijemy zimny napój na tarasie. Od kilku dni Matthew nie odzywa się do mnie. Nie odbiera telefonów ani nie odpisuje na SMS. Denerwuje mnie to, bo zwyczajnie się o niego martwię. Jednak jest dla mnie kimś ważnym. Moje rozmyślenia przyślą głos Ricka.

– Pomyślałem, żebyśmy jutro poszli na spacer. Może przejdziemy się wzdłuż Paseo Marítimo. Co ty na to?

– Jestem za! – uśmiecham się i biorę łyk Coli z lodem. Opieram się wygodnie na sofie. Riccardo przyciąga mnie do siebie. Zakręca sobie kosmyk moich włosów na nadgarstku.

– Myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie – mówi cicho. Przekręcam głowę. Marszczę brwi. Patrzę w jego oczy. Wystrzelił jak Filip z konopii.

– O co ci chodzi? – podpytuje. Kładę głowę na jego nogach. Zsuwam okulary z nosa. Rick kładzie rękę na moich brzuchu i masuje go. Jest mi przyjemnie, więc przymykam oczy.

– Chodzi mi o to, że nigdy nie pomyślałbym, że będę mieć ciebie, Luce i tą małą kruszynkę – z uśmiechem wpatruje się w mój płaski brzuch. Jestem spełniona. Nie potrzebuję niczego więcej. Mam ich, więc mam i szczęście. Nie mam zamiaru niczego zmieniać.
Podnoszę się, gdy mój telefon zaczyna wibrować. Rick unosi brew.

– Poczekaj odbiorę i zaraz przyjdę – jestem ciekawa kto to. Z tego co wiem dziewczyny mają iść dziś do klubu, ale mi szczerze nie opłaca się iść. Można bawić się bez alkoholu, ale to jednak ryzyko. Nie mam zamiaru ryzykować. Ktoś mnie popchnie, upadnę i coś może się stać. Poza tym wolę zostać z nimi. Nawet Riccardo, by mnie nie puścił znając jego upartość, zaborczość.

Podchodzę do wyspy w kuchni. To tam zostawiłam telefon. Matthew. Odbieram niemal natychmiast i odchodzę, by Riccardo przez "przypadek" niczego nie podsłuchał. Nie mogłam dodzwonić się do niego przez trzy togodnie. Nie dawał żadnego znaku życia.

Halo, kochanie. Uciekaj! Gdzie kolwiek jesteś! Ktoś nam grozi chcą nas zabić! Kochanie uciekaj – słyszę jego przerażony głos. Potem krzyk i połączenie zostaje zerwane.

Opieram ciało o wyspę. Zaczynam oddychać niespokojnie. Staram się unormować oddech, by Riccardo nic nie zauważył. Ledwo podchodzę do szafki, w której są szklanki. Wyjmuje jedną i nalewa wody. Ręce trzęsą mi się, a szklanka prawie wypada z rąk.
Muszę mu pomóc...
Jestem mu to winna.

---------------------------------------------------
Mamy problem... 🙊

Kochani jest to przedostatni rozdział OD dla tego jest taki krótki. Miał pojawić się we wtorek, ale jest dziś. Ostatni będzie w czwartek rano, w Wigilię. 😄

Okiełznać Diabła [Zakończone] Donde viven las historias. Descúbrelo ahora