17. Olivia - Jesteś idealna, kochanie

24.5K 746 70
                                    

Miłego czytania
__________________________________

Niestety Riccardo nie odpuścił i musialiśmy wstać. A raczej on nie wyobrażał sobie dnia, w którym miał cały czas leżeć. Jego zdaniem to strata czasu. Powoli wstaje z łóżka. Riccardo jest już w salonie, więc wypadałoby do niego dołączyć. Ziewając mijam korytarz. Idę do części jadalnej, bo jednak mylę się i w salonie go nie ma. Jednak tu też ślad po nim zaginął. Okręcam się wokół własnej osi i zastaję widok, którego w życiu bym się nie spodziewała. Nie wiem czy to sen czy to prawdziwe życie, ale najprawdopodobniej to drugie, bo moja rozdziwiona buzia mówi wszystko. Riccardo w garach to widok niespotykany, a wręcz stwierdzam, że niemożliwy.
Siadam przy wyspie i delektuje się tym widokiem. W samych bokserkach, z włosami ułożonymi w seksowny nieład wygląda jeszcze lepiej niż gdyby miał na sobie wiele tysięcy euro.

– To nie będzie słodkie śniadanie? – pytam, gdy wpatrują się w jego krągłą pupe. Cholera. Słyszę cichy, męski śmiech aż robi mi się głupio. Od razu odciągam wzrok w jego oczy. Są roześmiane.

– Nie, moja droga. Spójrz na zegarek.

– Jasny gwint, czternasta – jestem w szoku, bo nigdy nie zdażyło mi się wylegiwać do tak późnej godziny. Nawet, gdy mogłam czułam się nie świeżo w piżamie już o godzinie dwunastej.

– Pomóc ci w czymś?

– Nie, dziś ja rządze w kuchni. Ty będziesz się delektować – a kiedy ty nie rządzisz? Unoszę ręce w celu poddania się. Dobra niech mu będzie, ale odwdzięcze się.

Rozmowa mija nam w spokojnej atmosferze. Bez żadnych śpięć, wyrzutów i nie potrzebnych zgrzytów. Jedząc pieczoną jagnięcine nie mogłam uwierzyć, że Rick ma takie zdolności kulinarne. Aż mnie zatkało i powiem szczerze, że zazdroszczę jego drugiej żonie. Gianna miała skarb, a nie męża choć na pewno nie było tak idealnie jak mi się wydaję. Jemy posiłek w ciszy. Mięso jest idealne.

Upieram się, że to ja sprzątne po posiłku. Nic wielkiego wstawić naczynia do zmywarki. Oczywiście wielki pan Riccardo nie chciał nawet o tym słyszeć, ale udało mi się go jakoś przekonać. Myję ręcę, gdy Rick pracuję nad czymś w laptopie. Przełykam głośno ślinę. W kwestii wyglądu jest idealny i nikt mnie nie przekona, że nie mam racji. Nabieram ochotę na wczorajszy seks, ale nie chcę mu przeszkadzać, bo dobrze wiem jak człowiek się czuję, gdy ktoś wtrąca swoje cztery litery tam gdzie nie powinien. Szukam zajęcia, lecz nie wiem co ze sobą zrobić. Waham się czy nie iść do hotelu, ale Riccardo ma odwieść mnie wieczorem.

– Przepraszam, że wziąłem tego laptopa przy tobie, ale musiałem to zrobić – odstawia narzędzie na sofe. Już teraz dobrze wiem, że mogę robić to co przyszło mi do głowy pare sekund temu. Może i jest to nie mądre, ale nie potrafie inaczej. Zakazany owoc smakuje najlepiej. Mam ochotę, by znalazł się we mnie aż po same jaja. By moja krew była zmieszana z pożadaniem. Cholera, tak mocno go pragnę. To aż niezdrowe i nie mądre. Patrzy się  na mnie tym wygłodniałym wzrokiem, że nie wiem gdzie go posiać. Przełykam głośno śline. Jestem mokra od samego patrzenia na jego stojącego na baczność penisa. Czemu muszą nawiedzać mnie tak wyuzdane myśli? Gdyby ktoś je słyszał wziąłby mnie za seksoholiczke.

Podchodzę do niego powolnym, niespieszącym się chodem. Patrzę wprost w jego oczy i zaczynam odpinać guziki białej koszuli, którą mam na sobie. A świadomość, że należy do niego jeszcze bardziej mnie zachęca. Jestem prawie naga, nie wtydze się swojego ciała. Musiało upłynąć sporo czasu, bym w pełni je zaakceptowała.
Ocieram się o jego penisa. Widzę w jego oczach żar i pożądanie. Odchylam głowę w tył, gdy zdejmuję ze mnie koszulę. Bierzę do ust mój sutek i ssie go, że zaczynam odchodzić powoli od zmysłów, a to dopiero początek, przekroczenie startu. Drugiej piersi nie zostawia samej. Przygryzam wargę, jęczę posapując. Teraz Anastazja z Greya może mi tylko pozazdrościć.

Odchyla moje czerwone, stringi, które założyłam specjaonie z myślą o nim. Wkłada we mnie jeden palec. Po chwili dołącza drugi doprowadzając mnie na sam szczyt.

– Riccardo – jęcze, wprost do jego ucha przeciągle, gdy orgazm targa moim ciałem. Wyjmuje palce. Zdejmuję mi majtki. Oplatam go nogami. Idzie w stronę sypialnii, jednak nie kończy się to na łóżku. Wchodzi do łazienki, pod wielki prysznic, w którym na spokojnie zmieściłaby się cała drużyna piłkarska. Czuję, na swoim ciele wodę z deszczownicy. Jest gorąca, ale teraz najmniej mnie to interesuje. Ricardo przykleszcza moje ciało do ściany kabiny prysznicowej. Moje ciało przechodzi dreszcz, gdy skóra styka się z zimnem. Całuje moją szyję, a ja daję mu idealny dostęp. Ściany prysznica zaczynają parować. W końcu nie wytrzymuję i zaczynam poruszać i napierać na niego biodrami. Pragnę jego, we mnie. Mam idealny widok na jego tatuaże. Dostrzegam nowy, datę naszego pierwszego spotkania. Nie wspominam tego mile. Odganiam wspomniania w dal, gdy Riccardo mocno, szybko wchodzi we mnie cały. Jęcze, jeszcze nigdy moje ciało nie przeżyło aż tak mocnej rozkoszy. Widzę ciemno przed oczami. Wychodzi ze mnie i wychodzi. Nasze klatki piersiowe stykają się ze sobą. Jest idealnie. Moje ciało przeszywa orgamz tak mocny, że gdyby nie Riccardo upadłabym. Całuję go. Podnosi mnie i wychodzi z łazienki. Nie wyciera nas tylko rzuca moje ciało na łóżko. Odkręca mnie na brzuch, a ja dobrze wiem co mam zrobić. Wypinam w jego stronę tyłek.

– Jesteś idealna, kochanie byś była prawdziwa. – całuje prawy pośladek. Wchodzi we mnie od tyłu. Szarpie mnie za włosy. Sapie głośno. Jęcze nie mogąc się powstrzymać. Dochodzę, on zaraz po mnie.

Jego ciało opada na materac zaraz przy mnie.

– Uwielbiam twoją ciasną cipkę – warczy mi do ucha. Czuję przyjemne ukłucie w dole brzucha. Zawija kosmyk moich czarnych włosów wokół swojego palca. Przyciąga moje ciało do swojego. Leżymy w pozycji na łyżeczkę. Jestem wyczerpana, ale w pełni szczęśliwa. Mogłabym pieprzyć się i kochać z nim do końca naszych dni.

Leżymy, milcząc i przytulając się do siebie. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Jeśli tak dalej pójdzie to nie będę w stanie wrócić do Jacksonvill. To będzie coraz bardziej trudne, ale ja lubię stąpać po cienkim lodzie, bo moje życia tak właśnie zawsze, by z nim wyglądało. Musiałabym codziennie być przygotowana, że widzę go poraz ostatni. Coraz bardziej przywiązuję się do niego. To bardzo niebezpieczne. Niestety coraz bardzie mnie nakręca. A wizja życia bez mężczyzny leżącego przy mnie jest niczym spadanie z urwiska. Cholera. Czy ja właśnie przyznałam, że nie wyobrażam sobie życia bez niego?

Czuję jak łapie mnie za rękę. Odkręcam się, by widzieć jego przystojną twarz. Widzę zdziwienie. Podążam za jego wzrokiem. Patrzy się na mój tatuaż. Marszczy brwi.

– Czemu go zrobiłaś?

– By podnieść się po utracie ciebie, Riccardo. Jesteś moim Diabłem i Aniołem w jednym.

Gdybym jeszcze wiedziała, że skończy się to tak, jak się zakończyło.

___________________________________

Witam was w środę. Następny rozdział planowo w piątek.

Oj, Olivia znowu zatraciła się w Riccardo. Wszystko wskazuje, że stąpają po właściwej drodze.
Jednak nadal jest strach, że te uczucie nie powinno się narodzić. Pamiętajmy o tym, że Matthew jest w Ameryce i czeka na swoją narzeczoną...

 

Okiełznać Diabła [Zakończone] Where stories live. Discover now