🅘🅘

3.4K 125 11
                                    

~Richard~

Od razu po szkole postanowiłem wrócić do domu. Zdążyłem już nauczyć się, że nie ma co bez powodu podpadać rodzicom. Zwłaszcza kiedy w najbliższy weekend zamierzasz złamać prawie wszystkie ich zasady. Dodatkowo ojciec stwierdził, że muszę na poważnie wziąć się za szkolenie na przyszłego alfę. Tak więc do południa jestem w szkole, a potem słucham tłumaczeń ojca co do dokumentacji i takich tam. Więc całe dnie mam zawalone. No, ale chociaż w weekendy mam święty spokój. Tyle od życia wygrać. Jakby bycie w klasie maturalnej nie było wystarczająco wymagające. No i wcale w przyszłym roku nie zaczynam akademii, gdzie mnie na tego alfę przeszkolą. Wcale.

Wszedłem do domu i zdjąłem buty w korytarzu. Od razy udałem się do jadalni. Byłem cholernie głodny no i matka by mnie zabiła, jakbym nie przyszedł na obiad. Taka już jest i nic na to nie poradzę. Wchodzę do jadalni, gdzie już moje rodzeństwo robi rozpierdol totalny. No, ale czego ja niby się spodziewałem.

Ja jestem z nich wszystkich najstarszy. Potem jest moja młodsza siostra Dakota. Ma ona czarne oczy i równie czarne włosy. Jest cholernie uparta i nigdy nie daje sobie wmówić, że czegoś nie może zrobić. Typowa uparta kobieta alfa.

Dwa lata po niej na świat przyszli. Victor i Nathaniel z wyglądu są nie do rozróżnienia. Obaj mają ciemne brązowe włosy i ciemne oczy, który zdecydowanie większość z nas odziedziczyła po ojcu. Ta dwójka to chodzący problem, który zawsze wpakuje się w największe afery. Jest między nimi niewielka różnica wieku bo zostali spłodzeni w podobnym czasie. I, mimo że nie są bliźniakami wszyscy ich tak nazywamy.

Rok po bliźniakach na świecie pojawiła się Kierra. Ciemnobrązowe włosy i zielone oczy, które ta odziedziczyła już po matce. Jest z nas wszystkich chyba najmniej problematyczna.

Dwa lata po niej rodzina powiększyła się o Hazel. Blondynkę o czarnych oczach. Ta dwunastolatka nie potrafi usiedzieć w miejscu i ma skłonności do wszczynania bójek.

Trzy lata później na świat przyszedł Cameron. Blondyn o zielonych oczach, który zdecydowanie wdał się w matkę. To dziecko to istny churanag, którego na dwie minuty z oka spuścić nie można.

Chociaż w tym konkursie wygrywa najmłodszy ośmioletni Cole. Brązowe włosy i czarne oczy. Na pierwszy rzut oka jest cholernie słodki. Jednak to dziecko to istny diabeł w ludzkiej skórze.

- Rich jak było w szkole? - Spytała mama, jak zawsze szeroko się uśmiechając.

Ta kobieta uśmiecha się nieustannie. Czasem mam wrażenie, że ona nie miewa gorszych dni. Nie jestem pewny czy to po prostu cecha luny, czy moja matka po prostu taka jest. Jednak jedno jest pewne. Jeśli ktoś potrzebuje jej wsparcia, na pewno je otrzyma.

- Dobrze mamo. - Wydusiłem, siadając przy stole.

- Rozmowny jak zawsze. - Rzuciła, stawiając przede mną talerz. - Wy to wszyscy macie dużo do powiedzenia no, chyba że matką was o coś pyta.

- Wiesz, że temat szkoły nie jest moim ulubionym. - Stwierdziłam, zabierając się za jedzenie. - Chciałbym od niej odpocząć, chociaż w domu.

- Motywację do nauki to ty masz po ojcu. - Mama zaśmiała się lekko, a drzwi do jadalni się otworzyły.

- Nie musisz im o tym mówić. - Mój ojciec przyciągnął żonę do siebie, obejmując ją za brzuch. - Od naszego syna oczekuje nieco więcej.

- Robisz się okropny na starość. - Stwierdziła Alxandra, co chyba średnio spodobało się alfie.

- Na jaką starość? - Spytał mój wielce zaskoczony ojciec. - Ja jestem jeszcze bardzo młody. - Zapewnił, obracając lunę przodem do siebie. - I jeszcze ci to dzisiaj udowodnię.

- Jak zamierzacie walić takimi tekstawi, to wyjdzie. - Zarządził Nathaniel, głośno mówiąc to co wszyscy myśleliśmy.

- No zobaczymy synu, co będzie jak znajdziesz własną mate. - Dominic przytulił do siebie mocno moją matkę.

- Obym nigdy taki nie był. - Rzucił Nathaniel, wracając do jedzenia. - Poza tym do mate mi jeszcze daleko. Zwłaszcza jak będę się przemieniał tyle, co Rich.

Przewróciłem oczami na słowa brata. Zmienni przemieniają się w bardzo różnym wieku. Taka średnia to gdzieś między osiemnastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia. Zdarza się wcześniej jednak raczej rzadko później.

- Mi tam pasuje. - Stwierdziłem, spoglądając na brata. - Umiejętność przemiany aktualnie nie jest mi do niczego potrzebna. A w zasadzie to tylko by przeszkadzała.

- Tak na razie lepiej skupcie się na szkole, potem będziecie myśleć o bieganiu po lesie na czterech łapach. - Oświadczył ojciec, na co ponownie przewróciłem oczami.

- Richard przestań tak przewracać tymi oczami. - Skarcił mnie ojciec niczym małe dziecko.

- Dobra już. - Rzuciłem, chcąc tylko skończyć obiad i w końcu stąd iść.

Dominic usiadł przy stole, by również zjeść obiad. Oczywiście on nie byłby sobą, gdyby nie usadziłby sobie mama na kolanach. Ona jednie przewróciła oczami rozbawiona. Czy naprawdę wszyscy partnerzy więzi są tacy okropni? Chociaż by się przy nas jakoś zachowywali.

- Przyszedł list z akademii. - Oświadczył mój ojciec. - Przyjęli cię bez mrugnięcia okiem.

- Niczego innego się nie spodziewałam. - Stwierdziłem, nie odrywając się od jedzenia.

Do akademii dostają się wszyscy synowie alf raczej bez większego problemu. Gorzej, kiedy jesteś kobietą i chciałabyś, aby cię przyjęli. Serio do akademii prędzej przyjmą faceta omegę niż alfę kobietę. Pewnie dlatego, że akademia rządzą dosyć stare wilkołaki, które pewnie już dawno powinny być na emeryturze. Jak dla mnie to cholernie niesprawiedliwe.

Akademie zaczynam w październiku przyszłego roku. I mam szczerą nadzieję, że do tego czasu się przemienię. Jednak byłoby mi łatwiej, gdybym mógł zmienić formę. Chociaż wiąże się to z ryzykiem odnalezienia mate, a nie jestem pewien jak ta by sobie poradziła z moim wyjazdem.

- Za dwadzieścia minut w moim gabinecie. - Zażądził ojciec, wstają z miejsca. Ten facet po prostu nie umie się zachować, dlatego wziął żonę na ręce i tak opuścił jadalnie.

- Ja tam nie potrzebuje więcej rodzeństwa. - Stwierdziła zdegustowana Dakota.

- A myślisz, że mi więcej takich trzeba? - Spytałem, za co prawie oberwałem od kogoś łyżką. - Hej! A wam trzeba więcej rodzeństwa.

- No szczerze to nie. - Stwierdził Victor. - Ktoś kiedyś musi powtórzyć ojcu wszystko z jego pogadanki.

- Sam nie umie, się do tego zastosować a nas poucza. - Stwierdził Nathaniel, wstając od stołu. - Ja wychodzę. Nie zamierzam tego słuchać.

Od razu wstałem od stołu. Najlepiej będzie, jak przejdę do domu watahy. Bo słuchanie rodziców nie jest moim marzeniem, czego chyba można łatwo się domyślić. Udałem się do gabinetu ojca, gdzie zająłem swoje stałe miejsce. Wyjąłem telefon i zacząłem odpisywać na wiadomości. Nigdy nie wiem dlaczego, ale najbardziej cieszą mnie te od Adelajdy. Ta kobieta ma, coś w sobie co sprawia, że uśmiecham się na samą myśl o jej osobie.

- My o czymś nie wiemy synu? - Spytał mój ojciec, wchodząc do gabinetu.

- Tato daj spokój. To co dzisiaj robimy?

Oczywiście zmarnowałem kolejne dwie godziny na siedzeniu i słuchaniu o jakiś głupotach. Naprawdę chciałem się skupić, jednak coś mi nie wychodziło. Moje myśli krążyły wokół młodej wampirzych i weekendowej imprezy.

Zakazane spojrzenie Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang