🅧🅘🅥

2.2K 109 6
                                    

Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania, otworzyłam drzwi i puściłam Richarda przodem. Wilkołak wszedł do mieszkania, uważnie się rozglądając. Ponoć wilkołaki nie czują się zbyt komfortowo w nowych miejscach. Wnioskuję, że to przez ich terytorialną naturę i to, że jednak są w połowie zwierzętami. Weszłam za nim, zamykając drzwi. Zastanawiałam się, od czego powinniśmy zacząć. Było wiele spraw do omówienie, a ja kompletnie nie byłam gotowa na tę rozmowę. Przygotowuje się do niej od sześciu lat, a nadal nie jestem gotowa. Już pomijając fakt, że na wiele rzeczy, na które powinnam być gotowa, kompletnie nie jestem. Moją dorosłości w wielu aspektach ogranicza się do głupiego papierka.

- Chcesz kawy? - Spytałam, wieszając torebkę na wieszaku. Szpilki zdjęłam i odłożyłam obok reszty butów. - Nadal pijesz czarna bez cukru i bez mleka?

- Dokładnie tak. - Stwierdził, siadając przy małym stole w kuchni. - Widzę, że udało Ci się już do czegoś dorobić.

- Nie marnowałam czasu. - Przyznałam, stawiając wodę na kawę. - Po prostu praca pozwalała mi o tobie nie myśleć. - Wyjaśniłam, pewnie lekko się czerwieniąc. - A tobie jak minęły te lata?

- Na nauce i ostrych treningach. W zasadzie to wczoraj odebrałem dyplom, więc edukację oficialnie ukończyłem wczoraj. Przez te lata nie miałem czasu pomyśleć o pracy. Zresztą przecież wiesz. - Stwierdził, machając ręką olewczo.

- Ojciec planuje przekazać ci watahę? - Dopytałam całkiem ciekawa tego tematu.

- W zasadzie to tak i nie. - Stwierdził rozbawiony. - Ojciec oświadczył, że nie uczyni mnie alfą, póki nie pokaże mu mojej luny. Twierdzi, że sam sobie nie poradzę.

- Twój ojciec to mądry facet. - Stwierdziłam rozbawiona, spoglądając na Richarda. - Nie mogę się doczekać, aż dane mi będzie go poznać.

- Co do tego poznawania. - Zaczął nieco niepewnie. - Myślałem trochę nad naszą sytuacją. I opcje są dwie. Ty jako córka przywódcy wampirów Anglii i radnego i ja jako syn alfy wilkołaków Europy możemy wnieść prośbę o zmianę prawa. Wtedy odbędzie się głosowanie wśród członków takiej narady. Jeśli to nie zadziała, zostaje tylko wojna. - Spojrzał na mnie wyjątkowo poważnie. - Czy jesteś w stanie wywołać wojnę dla naszej miłości? - Spytał, a ja podeszłam do niego.

- Czekałam na ciebie jebane sześć lat. I jeśli myślisz, że grupa nadętych idiotów zadecyduje o moim szczęściu, to grupo się myślisz. - Stwierdziłam, uśmiechając się cwaniacko. - Jeśli będzie trzeba, pójdę na wojnę. I to nie tylko dla nas. My mamy siłę, by walczyć. Jednak co z niżej postawionymi wampirami i wilkołakami? Oni nie mają wpływu na prawo i nie mogą tworzyć legalnych związków. Nie mają nawet cholernego prawa, by wnieść o zmianę tego prawa. Walczymy też dla nich Rich. Dla wszystkich, którzy nie mają prawa głosu.

- Uwielbiam cię taką waleczną. - Oświadczył, kładąc dłonie na moich biodrach. - W ogóle całą ciebie uwielbiam.

- Dobra miziać będziemy się później. - Odeszłam od wilkołaka i wyjęłam dwa kubki na kawę. - To masz jakiś plan? Czy tak idziemy na żywioł?

- Warto byłoby mieć wsparcie naszych rodziców. To jednak wpływowe osoby w naszym świecie. I jeśli dojdzie do wojny, to warto będzie ich mieć po naszej stronie. - Mężczyzna rozsiadł się na krześle. - Nie wiem, jak zareagują, ale chce im powiedzieć. I tak nie możemy tego ukrywać w nieskończoność.

- Masz rację. - Przyznałam sypiąc kawę do kubków. - Poza tym ich reakcja będzie pewny poglądem na sytuację. - Stwierdziłam, spoglądając na wilkołaka. - Tylko co jeśli nad takich nie zaakceptują?

- To znaczy, że nigdy nie miałem rodziców. - Oświadczył mój mate. - Miłość rodziców nie może być warunkowa. Jeśli mogli by mnie nie kochać, bo mam inne poglądy czy bo kocham inaczej, niż oni to znaczy, że nigdy nie byli moimi rodzicami i nigdy naprawdę mnie nie kochali.

- Masz rację Rich. - Zalałam kawę a do swojego kubka, wlałam jeszcze mleko i dosypałam cukier. - Tylko czy jesteśmy gotowi na wojnę? - Spytałam, siadając na przecie niego. Oba kubki z kawą położyłam na stoliku. - Na wojnie zawsze ktoś ginie. A w tym wypadku ginęliby, za nasz związek. Ogrom osób zginęłoby za nasze uczucie.

- Lub za to by on nie mógł istnieć. - Stwierdził, upijając łyk kawy. - Nikt nikogo nie zmusi do udziału w tej wojnie. Jeśli ktoś zechce, zawalczy z nami lub przeciwko nam. Jednak jeśli nie zostanie w domu, a o wyniku wojny dowie się z mediów.

- Nie chce, by zaszło to tak daleko. - Stwierdziłam, zaciskając dłonie na ciepłym naczyniu. - Jednak jeśli nie dadzą mi wyboru, to się nie zawaham.

- Dlatego będziesz świetną luną. - Położył swoją dłoń na mojej dłoni. - Zresztą nigdy w to nie wątpiłem.

- Czeka nas trudny okres w życiu. - Stwierdziłam, masując kciukiem dłoń wilkołaka. - Jednak dla pewnych rzeczy warto trochę pocierpieć.

- Nic się nie zmieniłaś Adel. W dalszym ciągu tak samo piękna, mądra i poetycka. - Stwierdził, posyłając w moja stronę lekki uśmiech. - Brakowało mi tego.

Spojrzałam prosto w te ciemne tęczówki, których tak bardzo mi brakowało. Jego słowa sprawiły, że poczułam przyjemne ciepło w okolicach serca. On też się nie zmienił. W dalszym ciągu jednym uśmiechem i jednym zdaniem potrafi sprawić, że mój dzień staje się po prostu cudowny.

- Nie będę pytać o te sześć lat. - Wypaliłam, nagle czując, że chce poruszyć ten temat. - Wiem, że mogły się w ich trakcie dziać różne rzeczy. Nie zamierzam cię, z nich rozliczać.

- Dobrze Adel. - Pokiwał lekko głową na znak, że rozumie. - Kogo rodzicom mówimy najpierw? - Spytał, a ja westchnęłam cicho.

Bardzo bałam się reakcji ojca. On jest zdecydowanie tradycjonalistą. Dlatego obawiałam się, że źle przyjmie wieści o moim mate. Zresztą mama też mogła zareagować bardzo źle. Może właśnie dlatego najpierw wolałam powiedzieć rodzicom Richarda.

- Może twoim? - Zaproponowałam, licząc, że ten się zgodzi.

- Możemy iść do nich dzisiaj. Większości mojego rodzeństwa powinno nie być, więc odbędzie się bez zbędnych gapiów. - Stwierdził, na co ja skinęłam głową na znak zgody. - Więc dzisiaj kolacje zjemy z moimi rodzicami.

- Kolacją z teściami. Po prostu marzenie. - Stwierdziłam, sarkastycznie na co wilkołak zaśmiał się lekko.

- A myślisz, że ja tryskam entuzjazmem na myśl o poznaniu teścia? On może mnie naprawdę nie polubić. - Stwierdził, biorąc kolejnego łyka kawy.

- Hej pomijając fakt, że jesteś wilkołakiem, to nie jesteś złymi partiami. Jesteś wykształcony, kulturalny jak trzeba, masz dobre pochodzenie. Gdyby nie to, że zmieniasz się w psa, byłbyś idealny.

- Oj już nie przeginaj z tym psem. - Rzucił rozbawiony. - Poza tym to nie pies, tylko wilk, którym zachwycałaś się sześć lat temu.

- No już mi nie wypominaj. - Rzuciłam rozbawiona, nachylając się nad stołem i całując go w usta. - Tęskniłam Rich.

- Ja też tęskniłem Adel.

Zakazane spojrzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz