🅘🅧

2.5K 109 20
                                    

Kiedy obudziłam się rano, poczułam, że ktoś leży obok mnie. Początkowo spanikowałam, jednak szybko przypomniałam sobie o obecności Richarda. Został na noc, ponieważ siedzieliśmy do późna i oświadczyłam, że nie puszcze go o tej godzinie do domu. No i dodatkowo wlałam w niego trochę alkoholu i wolałam potem nie usłyszeć, że coś mu się stało. Bo chyba nigdy nie przestałabym się obwiniać. Obróciłam się i spojrzałam na wilkołaka. Spał jak zabity. I wyglądał przy tym wyjątkowo słodki. Odgarnęłam włosy z jego czoła, przyglądając mu się uważnie.

- Już nie śpisz? - Mruknął czym kompletnie mnie zdziwił.

- A ty? Myślałam, że śpisz w najlepsze. - Stwierdziłam, rozbawiona przyglądając mu się z uwagą.

- Jak słyszysz to nie koniecznie. - Otworzył oczy i podniósł się do siadu. - W zasadzie i tak słabo spałem. Bo myślałem nad paroma rzeczami.

- Jakimi? - Spytałam sama odgarniając włosy do tyłu. Upięłam je w niestarannego kucyka byle mi nie przeszkadzały.

- Wiele mówiłaś mi o tym, że chcesz iść na studia. Ja też muszę na nie jechać, by zostać alfą. A kiedy w pełni się połączymy ta rozłąka, może się okazać zbyt bolesna. Zmierzam do tego, że jeśli się przemienisz może będzie lepiej, jeśli nie spojrzymy sobie w oczy.

Dokładnie przeanalizowałam każde jego słowo. I jego plan naprawdę wydawał się dobry. W końcu akademia to szmat czasy. Tak samo, jak same studia, na które się wybierałam. Więc lepiej będzie, jeśli oszczędzimy sobie cierpienia. Poza tym dalej musimy rozwiązać problem z zakazem mieszania się par. A naprawdę chciałabym rozwiązać ten problem bezkrwawo.

- Zróbmy tak. - Podniosłam się z łóżka, chcąc się przebrać. - Nie musimy skazywać się na cierpienie. Jednak Rich muszę Ci coś powiedzieć.

- Słucham Adel. - Rzucił wilkołak, wstając łóżka. Szybko odnalazł swoją koszulkę, która na siebie założył.

I żeby nie było, do niczego nie doszło. W końcu jeszcze nie tak dawno był moim najlepszym przyjacielem. A teraz tkwimy w jakiejś dziwnej umowie, która ma oszczędzić nam cierpień. Życie to naprawdę wielka chujnia, w której trzeba się nakombinować, by jakoś przetrwać.

- Kiedy przekroczę dwudziesty piąty rok życia, stanę się niepłodna. Tak mają wszystkie wampiry. Więc jeśli zdecydujesz się być wtedy ze mną wiedz, że nie dam ci następcy. - Oświadczyłam, bacznie go obserwując. - I zrozumiem, jeśli w takiej sytuacji nie będziesz mnie już chciał. W końcu wilkołaki lubią zakładać liczne rodziny a ja nigdy ci jej nie dam.

- Adel przestań się nakręcać. - Wtrącił, zatrzymując mnie zanim się rozgadałam. - Fajnie by było mieć dzieci, jednak to nie jest najważniejsze. Jeśli nie będziesz w stanie mi ich dać to trudno. Najwyżej przekażę Europe szczeniakowi, którego z mojego rodzeństwa. A tego mam sporo. Więc pamiętaj, że mi to nie przeszkadza. Związki nie istnieją tylko po to, by rodzić dzieci. Proszę cię nie sprowadzaj nas do poziomu istot, które istnieją tylko po to by się rozmarzać i tak w kółko.

- Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. - Wyznałam, wyjmując z szafy jakieś ubrania. - Myślałam, że to ci będzie przeszkadzać.

- Umiem z tym żyć. A nawet chyba mi to nie przeszkadza. W końcu jak nie będzie dzieci, to będziemy mieć więcej czasu dla siebie.

- Nie wiem, czy się cieszyć, czy już bać.

Szybko zmieniłam ubrania, nawet nie wychodząc z pokoju. A niech popatrzy. Będę dla niego taka dobra. Nie no a tak serio to naprawdę nie chce mi się biegać w te i z powrotem, żeby się przebrać. No i wielkie mi rzeczy. Ja w bieliźnie. Nie raz widział mnie już w kostiumie kąpielowym. A to żadna różnica.

- Zjedzmy coś. - Rzucił Rich, wstając z łóżka.

- No tak. Nienażarty wilkołak. - Rzuciłam rozbawiona, kierując się w stronę wyjścia.

Zabrałam Richarda do kuchni i razem ustaliliśmy, że zrobimy jajecznicę. Proste, acz smaczne. Oczywiście musiało być dużo boczku, bo dla wilkołaka posiłek bez mięsa to nie posiłek. No, ale czemu tu się dziwić. W końcu to w połowie wilki. Mięsożerni drapieżcy.

- Jak narobisz syfu, ty to będziesz sprzątać. - Oświadczyłam, podając mu patelnie.

- Ta jeszcze czego. - Zabrał ode mnie przedmiot i położył go na gazie, nalewając oleju. - Ja gotuję, ty sprzątasz.

- Hej przecież pomagam. - Zaprotestowałam, zabierając się za krojenie szynki.

- No właśnie pomagasz. A do pomagania zalicza się sprzątanie po posiłku.

- Wiesz ty co? Gdybym miała mąkę, to był nią do ciebie rzuciła no, ale na Twoje szczęście nie mam. - Rzuciłam kontynuując pracę.

- Jeden zero dla wilkołaka. - Oświadczył dumny Rich, zabierając się za wbijanie jajek na patelnie.

Kiedy skończyłam, Rich złapał mnie w pasie i położył na blacie. Potem sam skończył nasze jak na razie popisowe danie. Ta żadne z nas nie jest zbyt dobrym kucharzem.

- Tobie naprawdę nie chce się sprzątać. - Stwierdziłam, patrząc jak ciemnooki nakłada jedzenie na talerz a następnie podaje mi je pod nos.

- Gotować jeszcze mogę. Jednak do sprzątania nikt mnie nie zmusi. - Zapewnił, siadając przy wyspie kuchennej.

- Ta dlatego umiesz zrobić to. - Wskazałam na porcje jajecznicy na talerzu. - Kanapki i może herbatę?

- Jeszcze kilka innych rzeczy umiem zrobić. - Zapewnił bardzo pewny siebie. - Nie zbyt trudnych rzeczy, ale jednak.

- Niech już Ci będzie. - Rzuciłam rozbawiona. - Za niedługo matury. - Stwierdziłam, kiedy mój wzrok wylądował na kalendarzu. Rodzice go tutaj powiesili, chyba żeby mnie tym męczyć.

- Nawet mi nie przypominaj. - Jęknął ciemnowłosy. - Muszę w ogóle mówić, że chuja umiem?

- Spoko nie tylko ty. - Odwróciłam wzrok od kalendarza. - I w ogóle nie jestem chyba gotowa na wyjazd z domu. Zresztą sam to doskonale wiesz.

- Czyli my już tu snujemy plany o wspólnej przyszłości, a możemy nie dożyć nawet końca pierwszego semestru. - Podsumował Rich, na co zaśmiałam się lekko.

- Problem sam się rozwiąże. - Stwierdziłam rozbawiona.

- Romantyczna jak zawsze. - Rzucił Rich, kończąc swoją porcje.

- Ja nie wiem, jak ja cię wykarmię. - Stwierdziłam, naprawdę będąc dzisiaj w dobrym humorze. - Tylko byś jadł i jadł. Wilkołaki w ogóle bywają najedzone?

- Hej właśnie się obudziłem po twojej wczorajszej alkoholizacji. Mam prawo być głodny. - Stwierdził, odkładają talerz do zlewu. - Dobra będę się zbierać. Dom i tak musi się przewietrzyć, a ja wolę nie wpaść na twojego ojca.

- Ja też bym wolała żebyś, na nieco nie wpadł. Nie potrzebuje na razie znosić pytań rodziców.

- Ja tym bardziej ich nie potrzebuje. - Oświadczył, ruszając do wyjścia. - To zobaczymy się jutro. Tylko dożyj, bo nie mam ochoty do końca roku robić wszystkiego by nie spojrzeć Ci w oczy.

- Spokojnie. Na razie nie planuje umierać. - Zapewniłam, odprowadzając wilkołaka wzrokiem.

Kiedy już wyszedł, rozejrzałam się po kuchni. Niby to tylko dwa talerze i patelnia, ale tak okropnie nie chce mi się tego sprzątać. Ja chyba serio nie powinnam zakładać rodziny.

Zakazane spojrzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz