🅧🅧🅥🅘

1.6K 85 6
                                    

Bycie w ciąży ostatecznie nie okazało się aż takimi męczarniami, jak mi się wydawało. Nie licząc porannych mdłości i bóli pleców, czułam się naprawdę dobrze. Był to dopiero drugi miesiąc, jednak mój brzuch był już wielki. Najpewniej urodzę za kolejne dwa miesiące, co bardzo mnie cieszyło. Bardzo chciałem już wziąć synka na ręce. I tak to będzie chłopiec. Dowiedzieliśmy się tego na ostatnim USG. Richard oczywiście był bardzo szczęśliwy. A ja muszę przyznać, że też się bardzo cieszę. Co prawda płeć nie była taka ważna i nadal nie jest, jednak czuję przyjemne ciepło w okolicach serca kiedy myślę o tym, że to będzie chłopiec. W sumie nawet nie wiem dlaczego. Po prostu ta myśl mnie cieszy. A może chodzi po prostu o to, że oczekuje narodzin zdrowego maluszka. Sama już nie wiem. Jednak to nie jest aż takie istotne.

Poprawiłam czarną sukienkę, którą na siebie ubrałam. Może nie była ona super elegancja, jednak jestem w ciąży i to dosyć wysoko więc liczę, że zostanie mi to wybaczone. Wybierałyśmy się z mężem, do tego samego miejsca gdzie pokonaliśmy króla wampirów. Mieliśmy właśnie tam złożyć podpisy na poprawce do pokoju. Co było naprawdę fajnym pomysłem. Przynajmniej jak dla mnie.

- Jesteś pewna, że chcesz iść? - Spytał Richard stojący przy wyjściu.

- Tak. Naprawdę czuję się dobrze. - Zapewniłam, obdarzając go szerokim uśmiechem. - Poza tym nasze podpisy są ważne. - Przypomniałam i opuściłam nasze mieszkanie.

Na miejsce dotarliśmy samochodem, więc nawet jakoś szczególnie się nie nachodziłam. Opuściliśmy samochód i razem ruszyliśmy w stronę największego z budynków. Kiedy weszliśmy do środka, okazało się, że wszyscy już są. Richard podszedł do alf, by omówić ostatnie szczegóły a ja podeszłam do stojących nieopodal kobiet.

- Wyglądasz cudownie. - Stwierdziła Nira żona króla wampirów. Tak kobieta jest tak miła i kochana, że po prostu nie wierzę, że jest jego żoną. - Ciąża zdecydowanie ci służy. Wiecie już, czy to chłopiec, czy dziewczynka?

- Chłopiec. - Oświadczyłam dumnie, kładąc dłonie na okrągłym brzuchu. - Już nie mogę się doczekać, aż urodzę.

- Wiem, sama się tak czułam. - Przyznała, uśmiechając się szeroko. - Uwierz mi, że kiedy weźmiesz go pierwszy raz na ręce, zakochasz się bez pamięci.

- Tak jest zawsze. - Przyznała Elena żona Alfy Ameryki Północnej. - Mamy z mężem już szóstkę dzieci i za każdym razem, kiedy brałam jedno z nich na ręce, czułam się tak samo cudownie.

- Więc teraz nie mogę się doczekać już podwójnie. - Uśmiechnęłam się do nich szeroko.

- Kochanie. - Kiedy usłyszałam głos męża podeszłam do niego. - Ty pierwsza. - Podał mi długopis, a ja go przyjęłam.

Pokazał mi gdzie mam podpisać, a ja bez wahania złożyłam podpis w odpowiednim miejscu. Następnie zrobił to mój mąż i kolejno wszystkie alfy i król wampirów. No a na koniec wszyscy radni więc wyszło tego całkiem sporo.

- Od dzisiaj oficialnie obowiązuje nowe prawo. - Oświadczył z niechęciom William.

- Mam szalony pomysł. - Stwierdziłam, patrząc na zgromadzonych. - A gdyby to miejsce uczynić stolicą. Takim miejscem, gdzie możnaby wszystko załatwić i takie tam. To usprawniłoby działanie prawne.

- To świetny pomysł. - Stwierdzi Sergiej Alfa Rosji. - Można by w każdym kraju otworzyć urząd, gdzie można by wszystko załatwiać a tutaj rozpatrywano by najważniejsze wnioski. To serio wszystko by ułatwiło.

- Richard twoja żona ma łeb nie od parady. - Stwierdził Alfa Azji, którego imienia za cholerę nie pamiętam. - Wasz syn na pewno będzie mądrym i dobrym przywódcą.

- Jeśli zapragnie nim zostać, to w to nie wątpię. - Stwierdził mój mąż, przyciągając mnie do siebie. - I zapewniam cię, że wiem, jak cudowną kobietę poślubiłem.

- Więc postanowione. - Wtrącił William, który miał już chyba dosyć, naszych rozmów. - Zatrudnię, kogoś kto sporządzi projekt a potem zaczniemy budowę.

- I w końcu idziemy do przodu. - Stwierdził mąż Eleny. Z czym zdecydowanie musiałam się zgodzić. - No cóż, my musimy wracać, bo rodzice mnie zabija jak nie odbite do wieczora dzieci. Ta wierzyli, że odpoczną na starość. - Stwierdził, na co wszyscy wybuchliśmy śmiechem. - Jednak przylecimy, kiedy tylko wasz syn się urodzi.

- Będzie nam niezmiernie miło. - Oświadczył mój mąż i wymienił uścisk dłonie z alfą Ameryki Północnej.

- Adelajdo ty tego jeszcze nie wiesz, ale oni jak tylko się spotkają, to opiją fakt, że Richard został ojcem. To niemal niepisaną tradycją. - Ostrzegła mnie Elena, a inne luny pokiwały głowami na znak potwierdzenia. - Ja to już znam i to aż za dobrze.

- Liczę, że tym razem będą grzeczni. - Spojrzałam znacznie na męża, a ten podniósł ręce w gęście obronnym.

- Zrobił się z ciebie taki pantofel. - Stwierdził Sergiej.

- Chyba muszę, ją spytać jak to zrobiła. - Stwierdziła jego żona pół serio pół żartem.

- Nie jestem pantoflem. - Stwierdził mój przeznaczony. - Po prostu jestem dobrym ojcem i mężem, a to podstawowa różnica.

- Dobra wmawiaj sobie dalej. - Rzucił Alfa a, wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

W końcu wróciliśmy do domu. Ja zmieniłam sukienkę na dresy i położyłam się na kanapie. Rich usiadł na jej drugim końcu i zaczął masować moje stopy. Zdecydowanie tego mi trzeba było. Jednak dźwiganie tego brzucha to wyzwanie. A będzie jeszcze jakoś tak z dwa razu większy i cięższy. To mnie w końcu wykończy.

- Ja też nie mogę się doczekać, aż w końcu go przytulę. - Wyznał Rich, masując moje stopy.

- Będzie cudowny. Jestem o tym przekonana. Zresztą to nasz syn on nie może nie być cudowny. - Oświadczyłam z szerokim uśmiechem. Miała cudowny nastrój.

- Ja mam tylko nadzieję, że będzie jako tako spał. A nie, że będzie się budził co dwie godziny. - Stwierdził, śmiejąc się lekko.

- Nawet jeśli to jakoś to przetrwamy. Najwyżej będziemy chodzić jak zombi. - Wzruszyłam ramionami, przyglądając się mężowi. - Twój tata na pewno pomoże ci z watahą, gdyby to nas przerosło.

- Pytał mnie już jakieś dwieście razu czy na pewno sobie poradzę. - Przyznał rozbawiony. - Zobaczę. Jeśli nie będę sobie radził, poproszę go o pomoc. Nie chcę, byś cierpiała ty i mały lub wataha, bo nie będę miał na wszystko czasu.

- Wybrałeś już imię czy będziemy na niego mówić mały? - Spytałam, jedna dłonią gładząc brzuch.

- Wybrałem. Jednak powiem Ci jakie, dopiero gdy urodzisz. - Stwierdził, na co ja przewróciłam oczami.

- Daj mi rękę. - Poprosiłam, a on wstał z kanapy i podszedł do mnie, dając mi swoją rękę. - Jest bardzo silny. - Odsłoniłam materiał koszulki i położyłam dłoń męża na swoim brzuchu.

Przyglądałam się uważnie jego skupionej minie. Po chwili na jego twarzy pojawił się szeroko uśmiech. Pewnie poczuł jak kopie. Nie jestem w stenie słowami opisać, jaka jestem szczęśliwa ani tego, jak takie chwile są dla mnie ważne. Bo wiem, że będę je pamiętam, i to one pomogą mi przejść przez te najgorsze momenty w życiu.

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now