🅥

2.7K 125 12
                                    

W poniedziałek wszystko wróciło do szkolnej normy. Impreza nie okazała się aż tak wybitna, by ktokolwiek poruszał jej temat. No może niektórzy zamienili o niej parę zdań jednak bez większej ekscytacji. Tylko jedna rzecz mi się nie zgadzała. Richard zachowywał się jakoś dziwnie. Unikał mnie i nawet się nie przywitał. A w sobotę weszłam z nim w środek lasu i byłam przy nim, mimo że cholernie się bałam. Całą niedzielę martwiłam się, czy wszystko z nim jest dobrze. A on odwdzięcza mi się w taki sposób? Nie tak nie będzie. Nikt tak nie traktuje Adelajdy Balitimore. Dlatego przed ostatnią lekcją złapałam Richarda na szkolnym korytarzu. Na moje szczęście wyszedł gdzieś na przerwie i teraz było już po dzwonku. Dzięki temu byliśmy sami. A właśnie tego mi było trzeba.

- Czemu mnie unikasz? - Spytałam, stając przed nim. Moje metr siedemdziesiąt pięć było godnym wzrostem no, chyba że stawałam przed nim. - Po tym, co dla ciebie zrobiłam, chyba należy mi się chociaż dzień dobry z rana.

- Adel to skomplikowane. - Stwierdził, wymijającą chcąc mnie obejść. Jednak ja mu na to nie pozwoliłam. - Daj spokój. Jesteśmy już spóźnieni.

- Nie wciskaj mi kitu i powiedz, o co chodzi. - Rzuciłam, lekko podnosząc głos. - Wataha mnie wyczuła i masz problem... Przez to, że się przemieniłeś, teraz jestem dla ciebie odpychając? O co chodzi Rich?

- Nie zrozumiesz. - Zapewnił, nadal nie zamierzając mi nic wyjaśnić.

- To mi wytłumaczysz jak dobry przyjaciel swojej przyjaciółce, która zamiast się bawić polazła za nim w sam środek ciemnego lasu. - Rzuciłam oburzona.

- O to chodzi wampirku. - Stwierdził, a ja już czułam, że jest źle. On mówi do mnie w taki sposób, tylko w kryzysowych sytuacjach. - Kiedy się przemieniałem, coś poczułem... Jesteś moją mate Adelajdo. My jesteśmy swoimi przeznaczonymi.

Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami. To nie mogła być cholerna prawda. Nie Rich! Przecież to mój najlepszy przyjaciel. Ten, któremu zawsze mogłam się wyżalić, a on zawsze mnie wysłuchał i zrozumieli. Nie mogliśmy być swoimi przeznaczonymi. Przecież to wszystko niszczy.

- Jesteś pewien? - Spytałam niepewnie po dłuższej chwili milczenia.

- Tak. Dlatego od rana cię unikam. - Podrapał się po karku. - Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. W końcu jesteśmy przyjaciółmi no i ty przecież nie chcesz mate. Na a na pewno nie takiego jak ja.

Przytuliłam do siebie mocniej książkę trzymaną w rękach. Naprawdę nie wiedziałam, co mam powiedzieć. To prawda nie byłam dobrze nastawiona do posiadania mate. W końcu miałam plany na własne życie i nie chciałam ich porzucać. A Richard za niedługo zostanie alfa wilkołaków Europy. Ja wtedy zostanę Luną i wszysko się zmieni. Nie chciałam tego. No i było mi tak cholernie głupio. Tyle razy powtarzałam Richardowi, jak bardzo nie chce tej więzi. A on okazał się moim przeznaczonym.

- Rich ja... - Naprawdę chciałam coś powiedzieć. Wyjaśnić mu, że to nic takiego jednak nie mogłam. - Co teraz? - Spytałam, czując się po prostu okropnie.

- Chyba to koniec. - Wyjaśnił, spoglądając na mnie szklistymi oczami. - Nie jestem w stanie się z tobą przyjaźnić. Mam zbyt wielki mętlik w głowie.

- Wiem... Jednak ja cię nie kocham. Ja cię tylko lubię Rich. - Wydusiłam, czując ucisk w sercu. - Poza tym wiesz, że to nie jest legalne. Wilkołaki i wampiry nie mogą łączyć się w pary.

- Przecież wiem. - Rzucił, przeczesując włosy palcami. - Wilki Europy potrzebują luny. A my nawet nie możemy być legalnie razem. To nie ma prawa się udać.

- Masz rację... Więc co? Teraz będziemy się unikać jak ognia? - Spytałam, czując się po prostu okropnie.

- Puki ty się nie przemienisz, chyba nie ma problemu. Potem nie wiem, co zrobimy. - Wyjaśnił, a ja skinęłam głową.

- Ja... Ja pójdę do domu. Powiedz nauczycielowi, że źle się czułam i dlatego się spóźniłeś.

Nie czekając na nic ominęłam go i opuściłam szkole. Wyjęłam telefon i weszłam na dziennik, szybko wystukując wiadomość z konta mojego taty. Napisałam zwolnienie i wyszłam z aplikacji. Chciało mi się płakać. Raczej nie zdarza mi się to przez jakiś tam znajomych. Jednak Rich nie był kimś tam. Był dla mnie ważny. A w zasadzie to nadal jest. Pamiętam dzień, kiedy na niego wpadłam na rozpoczęciu. Był nowy. Zaprowadziłyśmy go z Amandą na salę i przegadaliśmy całe rozpoczęcie. Wtedy wyznał, że jest wilkołakiem. A mi to w ogóle nie przeszkadzało. A może nawet w pewien sposób pociągało? Zawsze uważałam, że to wilkołaki są przystojniejsze od wampirów. Potem poszliśmy na pizze. I nawet kiedy wróciłam do domu, nie mogłam przestać o nim myśleć. Przepisaliśmy prawie całą noc. Przez co na następny dzień byliśmy nieprzytomni.

Uwielbiałam z nim rozmawiać. Miał niesamowite poczucie humoru. Był inteligentny i zawsze umiał poprawić mi humor. Czułam, że mogę mu powiedzieć wszystko. A on nigdy mnie nie oceni i nie wyśmieje. Wydaje mi się, że on też mówił mi więcej niż innym. Ufaliśmy sobie jak nikomu innemu. A ta cholerna więź wszystko zepsuła.

To tak wiele wyjaśniało. Moją zazdrość, kiedy Richard całował jakąś panienkę lub chociaż z nią rozmawiał. I te wszystkie warknięcia Richa, kiedy jakiś facet kręcił się obok mnie. Te dziwną potrzebę przebywania z nim jak najwięcej. A nawet to jak bardzo podnieca mnie jego widok bez koszulki. I tak Rich od początku mi się podobał. Jednak był przyjacielem i koniec. A teraz pewnie w ogóle przesytaniemy ze sobą rozmawiać. A kiedy się przemienię, przestaniemy nawet na siebie patrzeć. Czułam się przez to okropnie. Jakbym stracił kogoś bardzo bliskiego. No i wychodzi na to, że straciłam. I to bez powrotne.

Czułam jak telefon wibruje, w mojej kieszeni. Jednak byłam zbyt zajęta pogrążaniem się we własnym smutku, by zareagować. Myśl o utracie tego durnia była zbyt bolesna.

Kiedy dotarłam do domu, od razu pobiegłam do siebie. Bałam się pytań. Bo niby co miałam powiedzieć rodzicom. Źle się czuję, bo mój kolego wilkołak okazał się moim mate? Chyba by mnie rozszarpali. Dlatego wpadłam do swojego pokoju i zamkłam za sobą drzwi. Usiadłam na łóżku i dopiero teraz odblokowałam telefon. Daniel i Amada próbowali, dowiedzieć się co się stało. Czyli Rich im nie powiedział... Być może tylko my wiemy.

Odpisałam, tylko żeby się nie martwili. Tylko tyle. Nie miałam siły kłamać w sprawie swojego samopoczucia. A raczej powodów tego złego samopoczucia. Tak bardzo nie chciałam go stracić. A straciłam bezpowrotnie, bo cholerny księżyc postanowił nas ze sobą sparować. Jak ja nienawidzę tej cholernej więzi.

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now