🅧🅧🅥🅘🅘

1.5K 77 10
                                    

~Richard~

Dzień mijał mi stosunkowo spokojnie. Jak zawsze zajmowałem się sprawami watahy, kiedy Adel do mnie zadzwonił. Oświadczyła bardzo spokojnie, że dostała silnych skurczy, więc poszła do skrzydła szpitalnego. Kiedy się tam znalazłem, okazało się, że zaczął się poród, jednak na razie jest bardzo wcześnie więc jeszcze trochę to potrwa. Moja mate zataczała kółka po sali szpitalne, póki nie odeszły jej wody. Wtedy lekarz powiedział, że nie może już wstawać, bo dziecko straciło naturalną ochronę, jaka są wody płodowe i mogłoby mu się coś stać. Dlatego od tego momentu moja żona musiała leżeć. Skurczy były coraz mocniejsze, a ja z każdą minutą stresowałem się coraz bardziej. Jednak starałem się nie dać tego po sobie poznać. W końcu do skrzydła szpitalnego zawitał wampirzy lekarz rodziny Adel, co nieco mnie uspokoiło.

Kolejne godziny mijały, a poród zaczął się na dobre. Adel krzyczała cała zlana potem. Ja trzymałem ją za rękę i w zasadzie to tylko tyle mogłem zrobić. Strasznie mnie to wkurzało, jednak musiałem się opanować. Zacząłem delikatnie głaskać Adel. Jedyne co mógł zrobić to być przy niej i jakoś próbować ją uspokoić. Co wcale nie przychodziło mi łatwo. Moja żoną strasznie cierpiała i było to po niej widać. Jednak dzielnie wykonywała polecenia lekarza, a ja liczyłem, że to w końcu się skończy.

- Jeszcze tylko trochę już widać główkę. - Oświadczyła pielęgniarka.

Potem już wszystko działo się naprawdę szybko. Ciało Adel nagle się rozluźniło, a ja zobaczyłem swojego szczeniaka owiniętego jedynie w biały ręcznik. Był cały siny i brudny od krwi. Płakał głośno, co znaczyło, że wziął pierwszy oddech.

- Zbadany go i zaraz wam przyniesiemy. - Oświadczył lekarz, na co skinąłem głową i przeniosłem wzrok na Adel.

- Jak się czujesz? - Spytałem z troską, chociaż odpowiedź była chyba oczywista.

- Wszystko mnie boli. No, ale ważne, że już po wszystkim. - Stwierdziłam, podnosząc się do siadu.

- Zbadają go i przyniosą. - Wyjaśniłem, kiedy Adel zaczęła się rozglądać nieco nerwowo. - Był zakrwawiony i siny.

- A wył gorzej jak ty do księżyca. - Zaśmiała się lekko a, ja przewróciłem oczami. - No co? To nie dobrze, że jest do ciebie podobny?

- Na pewno będzie do mnie bardzo podobny. W końcu to mój pierworodny syn. - Stwierdziłem i pocałowałem żonę w czoło. - Byłaś bardzo dzielna. A teraz dzięki tobie mamy cudownego syna.

- Nie ja sama go zrobiłam. - Stwierdziła i złapała moją rękę.

- No, ale ty byłaś w ciąży i ty go urodziłaś. Więc chyba to ty wykonałaś te gorsza część. - Oświadczyłem, przytulając ją do siebie.

- Na tak robienie go było całkiem przyjemną częścią tego procesu. - Przyznała rozbawiona, a ja cieszyłem się, że dopisuje jej humor.

- Wszystko jest w jak najlepszym porządku. - Oświadczył lekarz i podał mi malucha. - Gratuluję zdrowego syna alfo, jak i tobie luno. - Skłonił się lekko i wyszedł.

Spojrzałem na syna po raz pierwszy z tak bliska. Patrzył na mnie wielkimi brązowymi oczami z zaciekawieniem. Ziewnął cicho i przymknął oczy. Podałem go Adel, a ta wzięła go na ręce z uśmiechem. Widziałem jak po jej policzku płynie pojedyncza łza. Starłem ją, uśmiechając się szeroko.

- Jest idealny. Zresztą nie było opcji, by taki nie był. - Stwierdziła, przytulając go delikatnie do siebie.

- Oczywiście, że nie było. - Pocałowałem ja w czoło i spojrzałem na syna. - Dziękuję.

- Tylko za co? - Spytała mocno zdziwiona.

- Za to, że przetrwała to wszystko, by dać nam syna.

Myślę, że kobiety słyszą to słowo zdecydowanie zbyt rzadko. Męczą się, ograniczają, by dać nam dzieci. Jednak to facetom się gratuluję. A kobiety nigdy nie słyszą prostego dziękuję, za to co dla nas robią. Jakby rodzenie dzieci było ich obowiązkiem. A wcale nie jest.

- A ja dziękuję, że ze mną jesteś. - Uśmiechnęła się do mnie szeroko i spojrzała na malucha. - To powiesz mi wreszcie jakie wybrałeś dla niego imię.

- Nicolas. - Oświadczyłem, przenosząc wzrok na żonę by dostrzec jej reakcje.

- Niko. Podoba mi się i to nawet bardzo. - Stwierdziła, całując mnie lekko w usta. - Myślisz, że będziemy dobrymi rodzicami? Wiem, że trochę późno na takie pytania jednak teraz kiedy trzymam go na rękach i wiem, jak jest kruchy. Po prostu się boję.

- Będzie na nas polegał. Długo będzie od nas zależy, jednak sobie poradzimy. Myślę, że dużo gorsze będzie patrzenie, jak dorasta. Jednocześnie to będzie cudowne. Patrzeć jak się zmienia i dojrzewa. Jednak będzie też okropne, bo im będzie starszy, tym mniej będzie nas potrzebować.

- Więc musimy jak najlepiej wykorzystać z nim każdą chwilę. Bo nim się obejrzymy  pójdzie do szkoły. Potem zrobi prawo jazdy i pojedzie na studia. Potem zaprosi nas na ślub i na chrzciny dzieci.

- Już nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Na razie ma kilkanaście minut. - Stwierdziłem rozbawiony. Wiedziałem, że mojej przeznaczonej buzują hormony i takie rzeczy będą ją wzruszać. - Na razie skupmy się na tym, by dobrze o niego zadbać i zapewnić mu wszystko czego tylko będzie potrzebować.

- Będziesz najlepszym ojcem pod słońcem. Jestem pewna, że Niko będzie uwielbiał tatę.

- I mamę też. - Zapewniłem, odgarniając kosmyk jej włosów za ucho.

- Mimo wszystko to chłopiec. Do tego pewnie wilkołak. Więc zawsze będzie go ciągło do taty.

- Spokojnie jeszcze zaliczy swój okres mamusi. Do mnie będzie lgnąć, gdy zrobi się trochę straszy. Kiedy będzie mały, to nie będzie dla niego takie ważne.

- Chyba masz rację. - Przyznała i uśmiechnęła się szeroko. - No, ale jest jeden plus tego, że to chłopiec. To na ciebie spadnie obowiązek TEJ rozmowy.

- Dobrze, że mam na przygotowanie się szesnaście las. - Oświadczyłem, przenosząc się na łóżko obok żony. - No, ale widzę, że Ty bardzo chciałabyś mieć jeszcze córkę. - Stwierdziłem obejmując ją ramieniem.

- Możemy mieć jeszcze jedno dziecko. Tylko może poczekajmy niech Nicko, chociaż troszkę urośnie. - Zasugerowała, opierając głowę na moim ramieniu. - Myślę, że to dobry pomysł. Chcę mieć z tobą jeszcze jednego malucha.

- To tym razem staramy się o dziewczynę. - Oświadczyłem, głaszcząc ramię żony. - Daj mi go, a ty się prześpij. Na pewno jesteś bardzo zmęczona.

- Nie będę protestować. - Stwierdziła i podała mi syna.

Sama ułożyła się wygodnie i zamknęła oczy. Zasnęła bardzo szybko. I nic dziwnego. Musiała być bardzo zmęczona. Przyglądałem się śpiącej żonie, co jakiś czas przyglądając się naszemu synkowi który również zasnął. Spadła na mnie ogromna odpowiedzialność. Musiałem dbać o żonę i o naszego syna. A być może za jakiś czas również o naszego drugiego malucha. Musiałem to udźwignąć i jakoś sobie poradzić. Dla dwójki najważniejszych dla mnie osób na całym świecie.

Zakazane spojrzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz