🅧🅥🅘🅘

2K 113 5
                                    

~Richard~

To był ten dzień. Właśnie dzisiaj mam zostać alfą. Dzisiaj równo o północy ojciec odda mi władze nad watahą i ogłosi mnie Alfą Wilkołaków Europy. Stresuje się jak jasna cholera. W końcu to olbrzymia odpowiedzialność. Dbanie o życie milionów istnień porozrzucanych po całym kontynencie. Pilnowanie alf krajowych by nie nadużywały władzy i dbamy o wilkołaki na swoim terenie. No i dodatkowo ta sprawa z Adelajdą i naszym związkiem. Boję się, że to wszystko może mnie przerosnąć. Może szkolono mnie od lat jednak czy takie przygotowania wystarczą? Czy można kogoś za pomocą jakichś przykładów i dokumentów nauczyć władać? Najpewniej nie. Władzy można nauczyć się jedynie w praktyce. A to dopiero przede mną.

- Stresujesz się? - Spytała Adelajda, która siedziała nieopodal mnie i bacznie mi się przyglądała.

- Jak mógłbym się nie stresować? - Spytałem, przenosząc na nią spojrzenie. - To gigantyczna odpowiedzialność, na którą nie jestem gotowy.

- Ja uważam, że jesteś. Bez wątpienia poradzisz sobie perfekcyjnie. - Zapewniła, podchodząc do mnie i kładąc dłonie na moich ramionach. - Tylko dlaczego to musi być akurat o północy?

- Tak tradycja. - Wzruszyłam ramionami. - Po prostu chodzi o to, by księżyć świecił bardzo jasno.

- A nie dostaniecie pierdolca od tego księżyca. W sensie nid zaczniecie się tam piepszyć i w ogóle? - Dopytała, na co głośno się zaśmiałem.

- Wilki dzisiaj nie odczują pełni. Dzięki rytuałowi przekazania władzy będą spokojne. - Wyjaśniłem, kładąc dłonie na jej biodrach.

- Dziwnie się czuje Rich... Zazwyczaj w trakcie pełni jestem do niczego a teraz rozpięta mnie energia.

- Może to przez to, że wczepiłaś się w wilkołaka? W zasadzie nie widzę innego wytłumaczenia i wszystko by się zgadzało. - Stwierdziłem, uśmiechając się do mojej mate.

- Gdybym o tym wiedziała, już dawno spojrzała bym Ci w oczy. Szczerze nienawidziłam pełni.

- Wiem, jak to jest. Mam nadzieję, że ze mną w trakcie nowiu będzie podobnie.

Adelajda chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak przerwało jej pukanie do drzwi. To oznaczało, że już czas się zbierać. Wszystkie wilkołaki zbierają się przed domem watahy. Tam odbędzie się ceremonia przekazania mi władzy. Wstałem z miejsca i wziąłem Adel za rękę. Razem pokonaliśmy dom watahy, w którym się znajdowaliśmy i wyszliśmy na zewnątrz. Wyglądało na to, że cała wataha zdążyła się już zebrać. Ja podeszłej do ojca a moja mate stanęła obok Alexandry.

- Dzisiaj nastaje wyjątkowy dzień dla tej watahy, jak i wszystkich wilkołaków zamieszkujących Europe. - Zaczął mój ojciec, a wszystkie rozmowy zostały przerwane. - Mój pierworodny syn Richard Olivier Rooker przejmie po mnie funkcje waszego alfy. Długo przygotowywał się na ten dzień i szczerze wierzę, że poradzi sobie w tej roli i sprosta wszystkim waszym oczekiwaną. - Dominic rozgryzł swoją lewą dłoń, z której popłynęła krew. - Czy przysięgasz dbać o wszystkich członków swojego stada i oddać za nie życie, jeśli będzie to konieczne. Poświęcić mu swoje życie i wybrać na swe miejsce godnego następcę? A przede wszystkim czy przysięgasz być sprawiedliwy wobec swych wilków?

- Przysięgam. - Odpowiedziałem bez wahania.

Ojciec zanurzył dwa palce w swojej krwi, a następnie wyrysował za jej pomocą krwawy symbol na moim czole. Symbol mądrości. Następnie na mojej piersi w okolicach serca. Symbol dobroci. I na moim brzuchu. Symbol siły.

- Oto wasz alfa. - Zwrócił się do watahy, które mi się pokłoniła. - A oto wasza luna. - Oświadczył, na co Adelajda stanęła obok mnie. Póki nasz związek nie będzie legalny, nie możemy przeprowadzić rytuału przekazania mocy luny na moją partnerkę. To by znaczyło tyle, co wypowiedzenie wojny. - Niechaj księży da im siłę, by władali nami długo a każdy z naszych wrogów lękał się ich siły.

- Od dzisiaj to ja jestem waszym alfą. - Podkreśliłem, zwracając się do moich ludzi. - Tak jak przysięgałem będę najlepszym władcą, jakim tylko mógłbym być. Czasem podejmę trudne decyzję, za które mnie znienawidzicie. Jednak zawsze będę robił wszystko dla waszego dobra. - Jedynie na kilka sekund przeniosłem wzrok na moją mate. - Jednak dzisiaj chce was o coś prosić. Jak wiecie moja partnerka a wasza luna to wampir. Niestety takie związki, są w naszym świecie zakazane. Dlatego chcę was prosić, byście walczyli za nas jeśli dojdzie do wojny. Oczywiście zrobię wszystko, by tak się nie stało. Jednak kocham Adelajda i jeśli zostanę zmuszony, nie wycofam się przed walką. Nikogo z was nie zmuszę też, by walczył w tej wojnie. To jedynie moja prośba nie jako alfy a jako członka watahy, który po prostu chce mieć prawo do miłości. - Wyjaśniłem, cały czas obserwując watahę.

Zgodnie z tradycją rytuał kończył się wyciem. Dlatego nabrałem powietrza do płuc, i zawyłem głośno unosząc głowę w stronę księżyca. Wataha wstała z kolan i również zaczęła wyć. Nawet moja partnerka zdobyła się na to, by zawyć. Chociaż jej wycie było dosyć nieudolnie, to gest był bardzo słodki i okazywał poszanowanie dla naszych zwyczajów. Po kilku minutach nasze wycie dobiegło końca.

- Niechaj żyje alfa Richard. - Wyskandował kilkukrotnie tłum.

Stało się. Zostałem alfą. Teraz czeka mnie masa nauki, której nie byłem w stanie przejść w akademii czy pod opieką mojego ojca. Bo są rzeczy, których możemy nauczyć się dopiero w praktyce. Podejmowanie szybkich decyzji i często wybieranie mniejszego zła, na które nie mamy ochoty się godzić. Czasem podejmę decyzję, za która mnie znienawidzą a być może ktoś przez nią zgonie. A ja będę musiał żyć ze świadomością, że ktoś z mojej winy stracił życie. Nie raz zapytam siebie, czy mogłem zrobić coś lepiej. Jednak takie właśnie są minusy władzy.

Wszystko po całej ceremonii działo się bardzo szybko. Przysięga wierności bety względem mnie i mojej partnerki. Gratulacje ze strony członków watahy oraz rodziny. Przez resztę nocy byłem, jednak czułem się jak bierny obserwator. Byłem tak zagubiony we własnych myślach, że niewiele w ogóle do mnie dochodziło. Co nie umknęło uwadze mojej przeznaczonej.

- Richard co się dzieje? - Spytała, a ja spojrzałem na nią i zmusiłem się do lekkiego uśmiechu.

- Nic takiego misia. - Zapewniłem, przytulając ją do siebie.

- Och nie okłamuj mnie. - Rzuciła oburzona. - Mimo upływu lat ja nadal wiem, kiedy mnie okłamujesz.

- Po prostu się stresuje. Bycie alfą nie jest łatwe i szczerze nie czuję się gotowy. - Wyznałem, wzdychając ciężko.

- Rich wiem, że to trudne jednak pamiętaj, że nie jesteś sam. Są Twoi rodzice, twój beta i przede wszystkim jestem ja. A ja będę przy tobie zawsze. Nie ważne czy wszystko będzie się sypać w posadach, czy będziemy najpotężniejszą parą alfa w historii. Bo cię kocham przerośnięty idioto.

- Wiesz, że od razu czuję się lepiej? - Spytałem, a na mojej twarzy pojawił się szeroko uśmiech. - Też cię kocham moja pijawo. - Oświadczyłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now