🅧🅧🅥🅘🅘🅘

1.5K 74 10
                                    

~Adelajda~

Siedziałam na fotelu i karmiłam syna. Niko okazał się cudownym dzieckiem. Przesypiał całe noce, co już było dużą ulgą. Dzięki temu nie chodziliśmy z Richardem jak zombi. Byliśmy wyspani, co znacznie wszystko ułatwiało. Na razie nie mieliśmy z małym żadnych większych problemów. Płakał tylko, jak był głodny i trzeba go było przewinąć. Więc niezbyt często zwarzywszy na to, że niektóre dzieci płaczą niemal non stop. Ogólnie czułam się dobrze jako mama. Na początku miałam pewno wątpliwości, ale jakoś sobie poradziłam. Pewnie, gdyby nie Richard nie radziłabym sobie tak dobrze. Był dla mnie wielkim wsparciem, którego potrzebowałam.

- Gotowi? - Spytał Richard, wchodząc do pokoju.

- Tak. Tylko jeszcze chciałam go nakarmić, bo już marudził. - Wyjaśniłam, na co mój mąż skinął głową. - Jest typowym wilkołakiem. Tylko by jadł i spał. - Stwierdziłam rozbawiona.

- W końcu to moja krew. - Oświadczył dumnie alfa, podchodząc do mnie i do syna. - Będzie szybko rosnąć.

- I kiedyś będzie dwu metrowym facetem jak tatuś. - Oznajmiłam, będąc tego co najmniej pewna. - Nie mogę sobie tego wyobrazić.

- Ja też nie. No, ale do tego jeszcze dużo czasu. - Oświadczył, całując mnie w czoło. - Chyba już się najadł. - Stwierdził a Niko, zaczęła odpychać się ode mnie rączkami. To było dla mnie jednoznaczne.

Podałam Richardowi syna i poprawiłam ubranie. Włożyłam też do stanika wacik. Takie uroki laktacji, że mleko lubi samo wypływać z piersi. A ja mam go akurat całkiem sporo, więc to się zdarza. A na pewno nie wygląda to estetycznie.

Wstałam z fotela i wraz z mężem opuściłam nasze mieszkanie. Zeszliśmy na dół gdzie już czekała na nas cała wataha. Dzisiaj oficjalnie przedstawimy naszego syna sforze. Był to wyjątkowy dzień dla każdego członka watahy. Narodziny dziecka alfy były wielkim wydarzeniem. Nasz syn jest ważny dla watahy. Nie ważne co im powiemy, dla nich on zawsze będzie ich przyszłym alfą.

Stanęliśmy wraz z mężem na środku salonu. Wataha uważnie nam się przyglądała. Widziałam jak na ich twarzach, pojawiają się szerokie uśmiechy. I to wszystko za sprawą naszego syna. Niko jest skarbem nie tylko moim i taty. Jest skarbem całej sfory, która jest gotowa oddać za niego życie.

W końcu Marcel nasz beta wyłonił się z tłumu i podszedł do nas. Spojrzał na naszego syna i uśmiechnął się szeroko.

- Jest cudowny. - Stwierdził i spojrzał na mojego męża. - Na pewno będzie fantastycznym alfą. - Oświadczył i stanął obok Richarda.

Kiedy spojrzałam na watahę, uśmiechnęłam się jescze szerzej. Z tłumu wyłoniła się Amanda. Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Tuż za nią szedł Daniel. Jak się okazało przez sześć lat, dużo się wydarzyło. Mate Daniela zginęła w wypadku samochodowym. Za to mate Amandy ją odrzucił. I tak się zeszli. Uważam, że świetnie do siebie pasują.

- Jaki słodki. - Stwierdziła Amanda, patrząc na mojego syna. - Oby nasz był równie cudowny.

Amanda i Daniel niedawno dowiedzieli się, że i oni spodziewają się malucha. To były cudowne wieści. Z gorszych zamierzali wyjechać. Amanda dostała ofertę pracy w Niemieckim urządzi do spraw nadprzyrodzonych. Myślałam, że odrzuci ofertę przez swoją wcześniejszą pracę. Jednak ona stwierdziła, że ta w urzędzie jest dużo bardziej przyszłościowa. Dlatego stwierdzili, że wyjadą. Mimo to i tak chciałam, by była chrzestną naszego syna.

- Oczywiście, że będzie. - Zapewnił, Daniel obejmując swoją narzeczoną.

- Chodźmy. - Rzucił Richard i ruszył do wyjścia.

Wszyscy ruszyliśmy za nim. Kiedy byliśmy już na zewnątrz, podeszliśmy do chyba już mojego ulubionego miejsca na terenie całego domu watahy. Stanęłam obok męża, a po mojej lewej stanęła Amanda. Po prawej męża stanął Victor jego młodszy brat.

- Dzisiaj w naszej społeczności witamy nowego członka. Syna Richarda i Adelajd. Nicolasa Alexandra Rooker'a przyszłego Alfę Wilkołaków Europy. - Swoją przemowę zaczął ten sam kapłan, który udzielił nam ślubu. - Czy przysięgacie wychować syna na odpowiedzialnego członka naszego społeczeństwa?

- Przysięgamy. - Odpowiedzieliśmy jednocześnie.

Kapłan za pomocą pyłu wyrysował na czole Niko znak pół księżyca. Był on symbolem wszystkich istot nadprzyrodzonych. Był on znakiem przynależności do naszego społeczeństwa.

Wataha pokłoniła się przed naszym synem. Jako że dzieci zwłaszcza te wilcze są bardzo przewrażliwione, jeśli chodzi o dźwięk, wataha zachowywała się naprawdę cicho.

Po tej krótkiej uroczystości pozbawionej zbędnych ceregieli wróciliśmy do domu watahy. Tam zasiadaliśmy do posiłku. Jako że moi rodzice porwali na chwilę wnuka, mogliśmy z Richardem odpocząć i skupić się tylko na sobie.

- Na razie chyba sobie radzimy. - Stwierdziłam, jedząc swój posiłek.

- Też tak uważam. Myślisz, że poradzilibyśmy sobie z jeszcze jednym maluchem? - Spytał pełen nadziei.

Wiem, że wilkołaki uwielbiają zakładać duże rodziny. Zazwyczaj mają sześcioro dzieci a często nawet więcej. Wilkołaki są wysoce płodne i dodatkowo mają bardzo silne instynkty rodzicielskie. Dlatego rozumiałam, że Richard chciałby mieć jeszcze przynajmniej jedno dziecko. Ja w sumie też chciałabym doczekać się jeszcze jednego malucha. Fajnie będzie mieć chociaż dwójkę.

- Myślę, że jeśli będzie taki grzeczny jak Niko, to bez problemu sobie poradzimy. - Pocałowałam męża, czule przesiadają się na jego kolana.

- Też tak uważam. Niko to anioł nie dziecko. - Stwierdził mój przeznaczony a, ja nie mogłam się z tym nie zgodzić. - Tym razem liczę na dziewczynkę. - Oświadczył, a ja skinęłam głową.

- Fajnie byłoby mieć syna i córkę. Chociaż jeśli urodzi się drugi synek, też nie będę rozpaczać. - Przytuliłam się do klatki piersiowej męża. - Byle tylko był zdrowy.

- Jestem tego samego zdania. Będę się cieszyć, cokolwiek się nie urodzi. - Zapewnił, gładząc moje udo.

- No idzie już. Popilnujemy wnuka. - Zapewniła moja mama, a mi zrobiło się nico głupio. - No nie patrz tak już. Ja też chciałabym mieć więcej wnuków.

Wstałam z kolan Richarda i razem ruszyliśmy na górę. Było mi na tyle głupio, że chciałam zniknąć z pola widzenia innych. No i przy okazji taka chwila bez malucha była nam potrzebna. Bardzo kocham naszego syna, jednak miło jest też mieć trochę czasu dla siebie.

- Musimy być cicho. - Oświadczyłam, kiedy dotarliśmy na swoje piętro. - Nie chce by w całym domu, było nas słuchać.

- Będziemy bardzo cicho. - Zapewnił Rich i zabrał mnie do łazienki.

- Serio prysznic? - Spytałam, rozbawiona patrząc na męża który już pozbył się koszulki.

- Na ma nas nie być słychać a pod prysznicem będzie najciszej. - Zapewnił, zdejmując z siebie buty. - No, chyba że wolisz gdzie indziej.

- Wykończysz mnie kiedyś. No, ale prysznic może być. - Zapewniłam i szybko zrzuciłam z siebie sukienkę.

Richard położył dłonie na moim brzuchu. Wiem, że już nie mogę się doczekać, aż będzie się w nim rozwijało kolejne życie. Ja też nie mogę się już tego doczekać.

Zakazane spojrzenie Onde histórias criam vida. Descubra agora