🅥🅘

2.9K 124 596
                                    

~Richard~

Zbieranie się do szkoły było na tym etapie jeszcze gorsze niż wcześniej. Świadomość, że Adel pewnie nie odezwie się do mnie już nigdy była dobijająca. A ja musiałem się z tym faktem pogodzić, bo nic nie mogłem na to poradzić. W końcu musiałem jej to powiedzieć. Nie mogłem jej okłamywać. Jednak to była bolesna prawda, która mi ją odebrała. I częściowo też zabrała mi chęci do życia. Chociaż nic mi pewnie nie będzie. Póki w pełni się nie sparujemy jej brak, mnie nie zabije. A na razie tylko ja spojrzałem jej w oczy. Co było jednocześnie piękne i bolesne.

- Richard! - Wołanie mamy uświadomiło mi fakt, że już muszę wychodzić.

- Idę! - Rzuciłem od niechcenia i zabrałem plecak, wychodząc z pokoju.

Ostatnimi czasu w szkole spędzam jak najmniej czasu. Zdarza mi się wagarować lub nie chodzić na niektóre lekcje. Pewniej nie powinien tak robić. Jednak patrzenie na nią jest zbyt bolesne. Bo ja czułem do niej coś kompletnie innego niż ona do mnie. Przez to, że tylko ja się przemieniłem, utknęliśmy w jakimś dziwnym frendzone. Co było niewiarygodnie flustrujące.

- Richard na pewno wszystko w porządku? - Spytała zmartwiona mama. - Słabo wyglądasz.

I tak się też czułem. Odpowiedziałem jej w myślach. Jednak nie miałem odwagi się przyznać. Jestem tchórzem i nie mam odwagi przyznać, że moja mate to wampir.

- To nic takiego mamo. - Oświadczyłem i od razu ruszyłem do wyjścia.

Do szkoły nie dotarłem szczególnie szybko. W końcu mi się nie spieszyło. Nawet kiedy byłem w szkole, przychodziłem idealnie z dzwoniłem i z nim też wychodziłem. A na przerwach znikałem. Kurwa zacząłem nawet palić, byle mieć pretekst do wyjścia na przewie ze szkoły.

- Stary co się z tobą dzieje? - Spytał Daniel, który czekał na mnie przy wejściu.

- Mam chujowy okres w życiu. - Rzuciłem, od niechcenia wchodząc do szkoły. Cholerę jeszcze nie zadzwonił pierwszy dzwonek.

- Właśnie widzę. - Warknął w moją stronę. - Nigdy cię nie ma. Śmierdzisz papierosami. Adel też ostatnio jest dziwna. Co się z wami dzieje ludzie? - Spytał pełen flustracji wilkołak.

- Wyjaśnię ci to za jakiś czas. - Obiecałem, wzdychając ciężko. - Póki co sam nie do końca ogarniam.

- Niech już Ci będzie. Jednak ja nie odpuszczę. - Zapewnił, kierując się ze mną do sali.

Historia. Przedmiot całkiem ciekawy i do tego cholernie prosty. Jeden z powodów mojej obecności na profilu humanistycznym. Wszedłem do sali i zająłem swoje standardowe miejsce. Wampirzycy nadal nie było. Była za to wkurwiona Amanda, która gorączkowo wystukiwała coś na telefonie. Pewnie pisze do naszej zguby.

Szczerze chętnie odpuściłbym ten dzień. Jednak nie mogę tak bez przerwy opuszczać szkoły. Naprawdę chce zdać ten rok i przy okazji maturę. Na szczęście po maturach to będzie już koniec. Więc niedługo będę mógł zapomnieć o mojej mate. Szkoda tylko, że to w ogóle mnie nie cieszy.

Dzwonek zadzwonił, a nauczycielka weszła do klasy. Adel nadal nie było. Może nie przyjdzie. Stwierdziłem, skupiając się na przerabianym temacie. I wtedy spóźniona dziewczyna weszła do klasy. Przeprosiła nauczycielke za spóźnienie, a ta wróciła do prowadzenia zajęć.

- Jak wiecie w tym roku matura. A ja zawsze w klasie maturalnej urządzam projekt. Podzielę was w pary, w których ten projekt wykonacie. Każdy z par dostanie jeden temat, który w projekcie omówi. - Wyjaśniła nauczycielka, a ja na razie się nie stresowałem. Wtedy nauczycielka podeszła do dziennika, by dobrać nas w paru. Klasa liczy zaledwie dwadzieścia osób, więc par będzie dziesięć. - Rooker. - Wyczytała moje nazwisko, na co automatycznie się spiołem. - I... Oooo Panna Baltimore. Obaj państwo ostatnio opuszczają lekcje i notorycznie się spóźniają. Na pewno się państwo dogadają.

To już było chamstwo nad chamstwa. Jak mogła nam to zrobić? Jak ja mam zrobić ten projekt z moją mate, która nie chce o mnie słyszeć? Po prostu epicko.

- Ale... - Adelajda chciała coś powiedzieć, jednak nauczycielka szybko ją uciszyła.

- Nie ma żadnego ale. Podjęłam decyzję i zdania nie zmienię. - Oświadczyła tonem nieznającym sprzeciwu.

Do końca zajęć siedziałem próbując jakoś ogarnąć, jak my to niby zrobimy? Ten projekt to połowa oceny na koniec roku. A wolałbym, by się nie okazało, że nagle nie zdaje z historii. Która jest kurwa chyba jedynek przedmiotem, który lubię. To jest nie śmieszny żart, przysięgam.

Kiedy wychodziliśmy z sali podeszła do mnie Adelajda. Nawet na nią nie spojrzałem. Wiedziałem, że to ona, bo przez moje ciało przeszedł charakterystyczny dreszcz. No i już po chwili czułem jej cudowny zapach.

- Proponuję to załatwić jak najszybciej. - Rzuciła, odnosząc się do projektu z histori.

- Jestem za. - Przyznałem zgodnie z prawdą. - Tylko gdzie my to zrobimy? - Spytałem po chwili. - Bo u mnie nie ma opcji.

- U mnie chyba też. - Stwierdziła, przygryzając dolna wargę. - Coś ogarniemy i się zgadamy... I Rich? - Na dźwięk swojego imienia automatycznie przeniosłem na nią spojrzenie. - Wiem, że to okropne jednak nie chce, żeby było tak dziwnie. Nadal jesteś moim przyjacielem.

- Adel zrozum. - Rzuciłem, przewracając oczami. - Już nigdy nie uda mi się spojrzeć na ciebie jak na przyjaciółkę. To po prostu nie jest możliwe.

- Nienawidzę tej więzi. - Prychnęła wkurzona a ja westchnąłem cicho.

- Uwierz mi Adel. Ja też jej nienawidzę.

Reszta dnia w szkole minęła mi raczej normalnie. O ile normalnym jest próbą udawania, że Twoja mate po prostu nie istnieje. Po powrocie do domu też było dosyć nijako. Ojciec znowu pomęczył mnie szkoleniem na alfę, więc dopiero pod wieczór miałem święty spokój. A nie czekaj, nie miałem. Jebany sprawdzian z angielskiego.

Siedziałem nad książką próbując skupić się na informacjach w niej zawartych. Jednak coś mi nie wychodziło. Warknąłem wkurzony i właśnie w tej chwili ktoś postanowił do mnie napisać.

Adelaja: Rodzice wyjeżdżają na weekend. Więc projekt możemy zrobić u mnie.

Richard: Będę. Tylko co z zapachem?

Adelajda: O to się nie martw. To już moje zmartwienie.

Westchnąłem cicho. Super. Sam na sam w domu Adel. Po prostu nie mogłem skończyć gorzej. I nie chodzi o to, że nie chce tej wampirzycy za mate. Uważam, że byłaby fantastyczną partnerką i żoną. No i na pewno nadawałaby się na lunę. Ta kobieta ma dar pocieszania. No i praktycznie zawsze chodzi uśmiechnięta. Chodzi o odrzucenie. Ona mnie nie chce. Od początku wiedziałem, że nie zechce. Widziała we mnie tylko najlepszego kumpla. Nikogo więcej. Poza tym ona nigdy nie chciała mate. I właśnie to bolało najbardziej. Wiem, że mnie lubi. Wiem, że do siebie pasujemy. Wiem, że ona nigdy nie spojrzy mi w oczy po przemianie.

Zakazane spojrzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz