🅧🅧🅧🅥

1.1K 56 2
                                    

~Adelajda~

Stałam w kuchni, przygotowując śniadanie. Musiałam się wyrobić, zanim dzieci wyjdą do szkoły. Nowy rok szkolny to dla mnie zawsze wyzwanie. Zwłaszcza że bliźniaki zaczynają w tym roku gimnazjum. A to chyba zdecydowanie najgorszy okres w życiu każdego nastolatka. A przynajmniej tak zakodowało mi się we wspomnieniach. Dlatego po prostu się martwiłam. Osoby w tym wieku tak naprawdę zaczynają się odsuwać od rodziców. Zaczynają szukać siebie i próbować nowych rzeczy. I oczywiście, że wolałabym, by moje dzieci w życiu nie zapaliły ani jednego papierosa, ani nie wypiły nawet łyka alkoholu. Jednak jest to część dorastania, przez którą niestety większą część osób przechodzi. Taka forma poznania i spróbowania nowych rzeczy jest po prostu wpisana w młodość. I niestety nic na to nie poradzę.

Drzwi nagle się otworzyły i zobaczyłam w nich Toni. Weszła do kuchni z plecakiem zarzuconym na jedno ramię. Podeszła do mnie i zgarnęła z talerza kanapkę, która szybko zjadła.

- Po szkole od razu wróć do domu. Dzisiaj pełnia. - Przypomniałam na wszelki wypadek.

- Dobra mamo przecież wiesz, że pełnia czy nie pełnia faceci są na mnie ślepi. Nie przemieniam się więc nie pachnę jak samica, z którą możnaby kopulować. - Oświadczyła, zgarniając kolejna kanapkę.

- Wiem skarbie, jednak wiesz jaki jest tata. - Stwierdziłam, podając jej kubek z herbatą który ta szybko przyjęła. - Poza tym nie chodzi tylko o to.

- Słyszałam to tysiące razy. - Zauważyła, popijając napój. - I nie mam ochoty słuchać tysiąc pierwszy. Wrócę zaraz po szkole okej?

- Dobrze skarbie. Miłego dnia. - Rzuciłam, kiedy ta ruszyła w stronę wyjścia, wymijając tatę.

- Ej! - Krzyknął za córką oburzony Richard.

- Ta kocham cię. - Rzuciła i poklepała tatę po ramieniu, wychodząc z kuchni.

- Chyba nie pomyślałeś, że nasza nastoletnia córka da ci buziaka w policzek przed wyjściem. - Rzuciłam, patrząc z rozbawieniem na męża.

- Za dużo wymagam co? - Spytał, podchodząc do mnie. - Kiedy ona tak urosła?

- Trzynaście lat wyobrażasz to sobie. A ja mam wrażnie, że wczoraj przychodziła, bo bała się spać sama. - Westchnęłam cicho na miłe wspomnienia.

- Jest jeden plus. - Stwierdził, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - Nikt nam nie będzie przeszkadzał. - Zapewnił i złapał mnie za uda, wciągając na plat.

- Richard do pełni jeszcze cały dzień więc nie szarżuj. - Rzuciłam rozbawiona. - Muszę jeszcze popracować zresztą ty też więc sio do gabinetu.

- Niech będzie, ale wieczorem nie odpuszczę. - Zapewnił i odszedł od blatu, zabierając jedna z kanapek.

- Co ja z wami mam.

~Toni~

Zgodnie z żądaniem rodziców zaraz po szkole wróciłam do domu. Oczywiście wraz z bratem, bo ten też musiał wrócić. Niko miał dzisiaj więcej lekcji więc wrócił nieco później. Aktualnie przesiaduje w pokoju, bijąc się z myślami. Pójść spać wcześniej i być wypoczętą czy może zrobić te wszystkie rzeczy, które chce mi się robić tylko w środku nocy takie jak posprzątanie w szafie. I wygrało to drugie. Jestem dzisiaj podejrzanie pełna energii i podejrzewam, że i tak nie dałabym rady zasnąć.

Czułam się dziwnie. Swędziało mnie całe ciało i czułam lekki ból w kościach i stawach. Dodatkowo czułam dziwny dyskomfort w dziąsłach. Jakby moje zęby zaczęły się rozpychać. Wycie wilków zdało się dzisiaj wyjątkowo hipnotyzujące. Jakby mnie wzywało. Przeniosłam wzrok na okno i poczułam, że muszę zrobić coś super głupiego. Podeszłam do niego i je otworzyłam. Wyskoczyłam i upadłam na ziemię. I tak upadłam, bo ciężko upadek i przeturlanie nazwać wylądowaniem. Wyzbierałam się z ziemi i ruszyłam w stronę lasu.

Wbiegłam do niego, nawet nie wiedząc co się dzieje i dlaczego biegnę. Coś jednak mnie wzywało i musiałem to zrobić. Zatrzymałem się dopiero na dużej polanie i spojrzałam w górę. Księżyc święcił tak jasno, że wszystko było widoczne jak w dzień. Podświadomie wyczułam jak moje oczy, zmieniają kolor. I wtedy to poczułem.

Silny ból ogarnął moje ciało. Upadłam na skutek łamiących się kości. Mięśnie paliły mnie żywym ogniem. Poczułam krew w ustach i naciągającą się skórę. Szybko dotarło do mnie co się dzieje, jednak nadal byłam w wielkim szoku. Byłam za młoda, żeby się przemienić. To znaczy zazwyczaj przemieniają się wilki, około osiemnastego roku życie. Czasem trochę młodsze jednak żeby w wieku trzynastu lat? Takie rzeczy się nie zdarzają. Nagle moje ciało przeszła kolejna fala bólu a do uszu doszedł dźwięk łamanych kości. Chciałam krzyczeć z bólu jednak moja szczęka zacisnęła się tak mocno, że nie mogłam nic z siebie wydusić. Byłam kompletnie sama i nic nie zapowiadało, by coś w tym kierunku mogło się zmienić.

~Adelajda~

Siedziałam w kuchni, pijąc poranną kawę. Jak można się domyślić, wczorajsza noc była dosyć krótka dlatego wstałam dosyć późno. Dzieciaki były już w szkole, a mąż poszedł do domu watahy. I wtedy usłyszałam otwieranie się drzwi.

- Richard to ty? - Spytałam, jednak nie otrzymałam odpowiedzi.

Weszłam z kuchni i ruszyłam, ruszyłam na górę. Szczerze nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Jednak kiedy zobaczyłam Toni siedzącą na łóżka, która całą się trzęsła, przeżyłam chwilę grozy.

- Na księżyc co ci się stało? - Spytałam, podchodząc do córki.

- Chyba nie muszę tłumaczyć. - Spojrzała w moim kierunku wiśniowymi oczami, a ja w momencie wszystko zrozumiałam.

- Toni. - Usiadłam obok córki i objęłam ją ramieniem. - Jak się czujesz skarbie?

- Wszystko mnie boli i jestem głodna. - Przyznała a ja poczułam, że jest ciepła, więc pewnie trzęsie się z powody bólu.

- Połóż się skarbi, a ja przyniosę Ci coś do jedzenia. - Cmokłam córkę w czoło i wyszłam z jej pokoju, idąc na dół gdzie natknęłam się na męża.

- Adel co to za obcy zapach? - Spytał, patrząc na mnie zdziwiony.

- Toni się przemieniła. Zgodnie z naszymi oczekiwaniami jest wilkołakiem. - Wyjaśniłam, a Richard spojrzał na mnie przerażony.

- Przecież to jeszcze dziecko. Ona ma dopiero trzynaście lat. - Stwierdził mój mąż, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy. - Jak się czuje?

- Wszystko ją boli i jest głodna. - Odpowiedziałam idąc w stronę kuchni.

- To dosyć normalna reakcja. - Stwierdził i ruszył schodami w górę. - Pójdę do niej... Ubrała się? - Spytał, obdarzając mnie krótkim spojrzeniem.

- Tak idź. - I tylko tyle mu wystarczyło by niemal pobiec na górę.

Weszłam do kuchni i w tej chwili nie mając pomysłu, na nic bardziej ambitnego zrobiłam kanapki. Wzięłam talerz i kubek herbaty i ruszyłam do pokoju córki. Kiedy do niego weszłam, zobaczyłam Toni która siedziała przytulona do ramienia taty. Richard opowiadał jej różne rzeczy, które teraz powinna wiedzieć.

- To łatwe. - Zapewnił i wystawił przed siebie rękę, z której wysunęły się pazury. Toni zrobiła to samo, jednak nie podziałało. - Nie chodzi o mięśnie tylko o siłe woli. Jeszcze raz. - Zachęcił ją, a Toni powtórzyła ten gest tym razem z powodzeniem. - Brawo mało.

- Nie przemęczaj jej. - Poprosiłam i podałam córce kanapki. Była dzisiaj wyjątkowo cicha.

- Musi kontrolować pazury, inaczej może coś sobie zrobić. Jednak na tyle dzisiaj wystarczy. - Stwierdził, głaszcząc Toni. Ona zawsze strasznie to lubiła.

Siedziałam, że teraz wszystko się zmieni. Toni przemieniła się w bardzo młodym wieku, więc będzie musiała przejść do grupy szkoleniowej ze starszymi dobre pięć lat dorosłymi już wilkami. Najmłodsi mają tak po piętnaście lat i to są trzej chłopcy. Mam nadzieję, że Anthwanette sobie poradzi i co równie ważne, że my sobie z tym poradzimy.

Zakazane spojrzenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz