🅧🅥🅘

2.1K 108 19
                                    

~Adelajda~

Dzisiaj mieliśmy zjeść obiad u moich rodziców. Dzień wcześniej poinformowałam ich, że nie będziemy sami. Znam ich i gdybym tak po prostu przyszła z moim mate byliby cholernie źli. Dla nich odwiedziny kogokolwiek są wielkim wydarzeniem, na które należy się odpowiednio przygotować. Szczerze to już boję się, co zastanę po przekroczeniu progu domu. Już nawet zdążyłam ostrzec przed tym Richarda.

Jego rodzice zareagowali na nasz związek bardzo dobrze. Obiecali nas wspierać, a jego ojciec nawet ma w zamiarze przekazanie mu watahy. I wychodzi na to, że akceptują nas w stu procentach. Reakcji moich rodziców obawiam się o wiele bardziej. To para tradycjonalistów więc mogą nie zaakceptować naszego związku. Zwłaszcza że rodzice raczej nie chcą podpaść królowi wampirów. A on jest cholernie nietolerancyjny, jeśli o związki mieszane chodzi.

Z zamyślenia wyrwał mnie mój mate, który wpadł po mnie do mieszkania. I szczerze przyznam, że kiedy go zobaczyłam, oniemiałam. Miał na sobie zwykła białą koszulę, której rękawy podwinął do łokci i granatowe spodanie od garnituru. Włosy miał idealnie ułożone i wyglądał tak jakby właśnie wyszedł z biura, a nie ze środka lasu. Muszę przyznać, że mojemu przeznaczonemu bardzo pasuje taki elegancki styl.

- Gotowa? - Spytał, wyciągając rękę w moja stronę.

- Bardziej już nie będę. - Stwierdziłam, łapiąc jego dłoń i splatając nasze palce.

Pojechaliśmy samochodem Richarda, by nie iść na nogach. Był to spory kawałek, a ja nie zamierzałam się spóźnić. Już zdołałam odkryć, że to strasznie wkurza mojego mate. I przy okazji wkurza też moich rodziców, którzy nienawidzą, kiedu spóźniam się chociaż pięć minut.

Kiedy dotarliśmy na miejsce, zaczęłam strasznie się stresować. Wysiadłam z auta i poprawiłem sukienkę, która miałem na sobie. Szczerze chyba tak się nie stresowałam nawet przed poznaniem rodziców Richarda. Westchnęłam cicho i złapałam dłoń wilkołaka. Jego obecność zdecydowanie dodawała mi pewności siebie. W końcu pokonaliśmy długi podjazd i weszliśmy do domu. Od razu skierowałam swoje kroki w stronę jadalni, gdzie spodziewałam się zastać rodziców.

- Adelajdo dobrze, że już jesteś. - Rzuciła mama, podchodząc do mnie na swoich wysokich szpilkach. - Pamiętasz, że miałaś nam kogoś przedstawić? - Spytała, uśmiechając się szeroko.

- Tak mamo pamiętam. - Odwróciłam się i spojrzałam na mojego mate, który właśnie wyłonił się zza drzwi. - Mamo, tato to jest Richard mój przeznaczony i przyszły Alfa Wilkołaków Europy.

Mama spojrzała z niedowierzaniem na mojego mate, a następnie na mnie. Poczułam jak moje serce przyśpiesza, z każdą minuta panującej niezręcznej ciszy. Mój ojciec również nie ważył się odezwać. Jeśli ktoś zaraz się nie odezwie, przysięgam, że w końcu stanie mi serce! A naprawdę wolałabym tego uniknąć, bo drugi raz nie skończy się tak dobrze, jak pierwszy.

- Mamo, tato jesteście źli? - Spytałam nieco niepewnie, brzmiąc przy tym jak dziecko które coś przeskrobało.

- Raczej zdziwieni. W końcu rzadko zdarzają się pary międzygatunkowe. - Stwierdził mój ojciec, podchodząc do nas. - Jestem Meko, a to moja żona Amira. - Przedstawi się ojciec i podał rękę mojemu mate.

- Richard. - Powtórzył z czystej grzeczności mój mate i przyjął uścisk dłoni mojego ojca.

- Usiądźmy i porozmawiajmy. - Zaproponowała Amira, która chyba w końcu otrząsnęła się z pierwszego szoku.

Całą czwórką usiedliśmy przy dużym stole. Od razu zaczęłam wszystko opowiadać omijając parę mniej istotnych dla sprawy szczegółów. Rodzice wydawali się słuchać mnie uważnie, a ja byłam nieco spokojniejsza widząc, że nie próbują nikogo zabić ani nie krzyczą wniebogłosy.

- Czyli dobrze rozumiem, zamierzacie wystąpić w trakcie rady o zmianę prawa? - Dopytał mój ojcie, kiedy skończyłam im wszystko tłumaczyć z małą pomocą mojego mate.

- W zasadzie to tak. - Westchnęłam, cicho spoglądając na rodziców. - Wiem, że to wszystko może wam się nie podobać. Jednak dla mnie jest to ważne i bez względu na to, czy jesteście z nami, czy przeciwko nam ja nie przestanę walczyć. - Oświadczyłam bardzo stanowczo.

- Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że będziemy przeciwko tobie? - Spytała mama, która wyraźnie nie mogła w to uwierzyć. - Jesteś moją jedyną córką. Poza tym wiem, jak to jest zakochać się bez pamięci i już nie wyobrażać sobie życia bez tej osoby. - Stwierdziła mama, spoglądając czule na tatę.

- Jesteś przyszłym alfą Europy? - Dopytał Meko, spoglądając na mojego mate.

- Tak. Ojciec chce podczas następnej pełni, przekazać mi władze tak bym przed radą wystąpił już jako alfa. - Wyjaśnił Richard, co spotkało się z zainteresowaniem mojego ojca.

- To będzie trudna walka. Król wampirów w tej tematyce jest nieustępliwy od lat. - Stwierdził mój ojciec, intensywnie nad czymś myśląc. - Wolałbym, by obyło się bez wojny jednak coś czuję, że jeśli król nie odpuści po dobroci, bez niej się nie obędzie. - Stwierdził, jakby to wcale nie było takie oczywiste. - Może uda mi się jakoś wpłynąć na członków rady. Chociaż wątpię, by chcieli sprzeciwstawiać się władcy. Nic im z tego nie przychodzi, a nie potrzebują go denerwować.

- Ważne, że wy będziecie po naszej stronie. - Stwierdziłam, łapiąc dłoń Richarda na co ten uśmiechnął się lekko.

- Ważne jest, tylko to byś była szczęśliwa. - Stwierdziła mama, uśmiechając się lekko. - Poza tym co by nie było to zawsze szansa na wnuka.

- Mamo! - Skarciłam swoją rodzicielkę, czując się przez to trochę głupio. - Najpierw ten związek musi stać się legalny. Wtedy będziemy myśleć o dzieciach. O ile w ogóle zdążymy. Zostało nam w końcu dosyć niewiele czasu.

- Bzdura. - Rzuciła moja matka. - Ja poznałam twojego ojca, dwa miesiące później byłam jego żoną, a w kolejnym miesiącu byłam już w ciąży. A poznałam go cztery miesiące przed dwudziestymi piątymi urodzinami. Dla chcącego nic trudnego moja droga.

Spojrzałam na Richarda licząc, że ten jakoś mnie uratuje. Ten uśmiechnął się cwaniacko, a ja już bałam się tego co ten idiota znowu wymyślił. Obserwowałam go uważnie, bojąc się tego co zaraz powie.

- Możecie być państwo pewni, że kiedy tylko sprawy dyplomatyczne zostaną unormowane zajmiemy się sprawami udokumentowania nas jako małżeństwa, a następnie powiększeniem rodziny.

Szczerze byłam w szoku, kiedy to usłyszałam. Jednak moim rodzicom chyba spodobała się ta odpowiedź. Chyba dopiero teraz odetchnęłam z ulgą. Rodzice naprawdę zaakceptowali mój związek. I wydaje mi się, że w ogóle nie przeszkadza im fakt, że Richard to wilkołak. Szczerze pozytywnie mnie zaskoczyli.

- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. - Stwierdziła moja mama, która wydawała się zadowolona z tego, jakiego mam mate. - No, ale przyszliście tutaj na kolację. - Stwierdziła z szerokim uśmiechem. - Dlatego proponuję zacząć jeść, a w tym czasie Richard może opowiesz nam coś o sobie?

Sama nie mogła w to uwierzyć, ale chyba naprawdę po tych wszystkich latach zaczyna się nam układać. Może wreszcie szczęście się do nas uśmiechnie?

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now