🅧🅧🅘🅧

1.4K 80 18
                                    

Kiedy kilka miesięcy temu usłyszeliśmy z Richardem, że będziemy mieć bliźniaki, byliśmy zachwyceni. Bliźniaki zdarzają się u wampirów niezwykle rzadko, więc to było coś niesamowitego. Do tego stopnia, że myślałam, że lekarz robi sobie z nas żarty. Jednak to prawda. Oczekiwaliśmy z Richardem bliźniąt. Szczęście chciało, że dwóch chłopców no, ale przecież nie będę narzekać. Bo jak już mówiłam będę się cieszyć bez względu na płeć.

Ciąża wlokła się niemiłosiernie. Byłam w dziesiątym miesiącu i naprawdę miałem nadzieję, że w końcu urodzę. Nie miałam pojęcia, dlaczego ciąża tak strasznie się dłuży. Jednak lekarze zapewniali, że obaj chłopcy rozwijają się prawidłowo i wszystko jest w porządku. Lekarze rzucili teorie o tym, że jeden z chłopców to wilkołak a drugi to wampir dlatego ciąża tak się dłuży. Nie miałam pojęcia czy to prawda jednak przyczyny średnio mnie obchodziły. Chciałam po prostu urodzić zdrowe bliźnięta.

W końcu akcja porodowa się zaczęła. Podobnie jak za pierwszym razem zaczęło się od silnych skurczy. Których z każdą godziną robiło się coraz więcej. Zataczała koła, bo to pomagali mi uporać się z bólem. Jednak kiedy wody mi odeszły musiałam się położyć.

Po tych dziesięciu miesiącach nawet ból, który mnie czekał, nie wydawał się aż tak przerażajacy. Dziesięć miesięcy ciąży to naprawdę ciężki okres. Zwłaszcza przy bliźniakach. Mój brzuch był ogromny. I to na tyle, że Richard musiał wiązać mi buty. Nie lubiłam czuć się od kogoś zależna. Dlatego cieszyłam się, że to wreszcie koniec.

Ból był ogromny. Nawet większy niż zapamiętałam. Każdy skurcz odbierał mi dech. Wiedziałam, że mój przeznaczony jest obok, jednak jakoś nie umiałam się na tym skupić. Raczej skupiałam się na lekarzach, którzy wydawali mi co jakiś czas różne polecenia. Chciałam urodzić jak najszybciej i mieć to z głowy. Krzyczałam tak głośno, że pewnie słyszał mnie cały dom watahy. Jednak ja miałam to gdzieś. Bolało jak jasna cholera i nie zamierzałam się powstrzymywać.

- Jeden chłopiec jest już na świecie. - Oświadczył lekarz, co nieco mnie pocieszyło.

Brakowało mi już sił. Czułam się beznadziejnie i nie wiedziałam, czy dam radę. Jednak musiałam. Nie było nawet takiej opcji, że się poddam. Dlatego zebrałam w sobie resztki sił. Walczyłam jeszcze kilka minut, po których poczułam, że to koniec. Moje mięśnie się rozluźniły, a ja poczułam się fantastycznie na myśl, że to już koniec.

- Coś nie tak? - Spytał zmartwiony Richard, a ja spojrzałam na niego przestraszona.

- Za chwilę przyniesiemy dzieci. - Oświadczył lekarz i wyszedł z sali.

- Richard co się stało? - Spytałam, podnosząc się do siadu.

- Miałem wrażenie, że dziwnie patrzą na drugiego chłopca, ale to pewnie tylko tak mi się wydawało. - Stwierdził i przytulił mnie do siebie.

Przymkłam oczy i oparłam się o ramię męża. Byłam bardzo zmęczona i cieszyłam się, że podołałam. Z otępienie wyrwał mnie dopiero dźwięk otwierają się drzwi. Spojrzałam na lekarza, który w nich stanął.

- W rodzinie jest jednego chłopca mniej. - Oświadczył, a ja poczułam się tak jakbym zaraz miała umrzeć. Jednak zanim zdążyłam popaść w rospacz, lekarz zdołał dokończyć swoją wypowiedź. - Nastąpił mały błąd. Młodszy z chłopców okazał się być dziewczynką.

Spojrzałam na lekarza osłupiała i zakryłam usta dłonią. Nie mogłam uwierzyć, w to ci słyszę. Mam córkę. Spojrzałam na Richarda, uśmiechając się szeroko. Ten również wyglądał na zszokowanego. Z tego stanu wyrwały nas pielęgniarki, które przyniosły nam dzieci. Ja trzymałam naszego synka a mój mąż naszą córeczkę. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, że płaczę. Nie mogłam w to uwierzyć. Chyba nigdy wcześniej nie widziałam łez Richarda. A teraz je widzę.

- Kochanie. - Zwróciłam się do niego, a on dopiero teraz oderwał wzrok od naszej córeczki. - Wszystko dobrze? - Spytałam czując, że moje oczy też były przeszklone.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę. - Oświadczył, przytulając do siebie nasza córkę.

- Ja też bardzo się cieszę. - Oświadczyłam i spojrzałam na naszego syna.

Chłopiec podobnie jak jego brat miał ciemne niemal czarne oczy po tacie. Mała natomiast miała niebieskie oczy jak ja. Przyglądała się tacie z zaciekawieniem. A ten nie mógł oderwać od niej wzroku.

- Wybrałeś imię dla syna? - Spytałam, przerywając ciszę która między nami nastała.

- Może Eliot? - Spytał, patrząc na naszego syna.

- Elio. - Uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na męża. - Może nie spodziewaliśmy się córki, ale ja też coś wybrałam.

- Więc słucham. - Oświadczył Rich, a ja coś czułam, że imię mu się nie spodoba.

- Anthwanette. - Wyjawiłam, a mąż spojrzał na mnie jak na wariatkę.

- I powiedz mi, jak my ją będziemy wołać? - Spytał mnie, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Tak, żeby wiesz nie przyzwać żadnego demona.

- Bardzo zabawne. - Rzuciłam, sama nie mogąc powstrzymać uśmiechu. - Możemy wołać An. Poza tym ja nie narzekałam, kiedy wybierałeś imiona dla naszych synów.

- Bo były normalne, a nie. - Stwierdził, patrząc na naszą córkę. - Widzisz co my z nią mamy? - Spytał, uśmiechając się do małej. - Ja już wiem, że nie będziesz lubić tego imienia no, ale co ja ci zrobię. Potem z pretensjami do mamy.

- Nie nastawiam naszej córki przeciwko mnie co? - Poprosiłam oburzona. - Bo z tobą też nie mamy się łatwo. Już widzę jak biedna ma przy tobie ciężko.

- Hej muszę przecież chronić moja księżniczkę prawda? - Spytał i spojrzał czule na naszą córkę. - Nigdy bym nie pozwolił, by ktoś ją skrzywdził. Zresztą naszych synów też nie. Jesteście dla mnie z dziećmi wszystkim. Jesteście ważniejsi niż wataha i niż ja sam.

- Dla mnie też jesteście najważniejsi. I nikomu nigdy nie dam was skrzywdzić. Ja będę rygorystyczną mamą a ty nadopiekuńczy tatusiem.

- Moja kochana żono dobraliśmy się idealnie. - Oświadczył  całując mnie czule w usta. - Poza tym chyba nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Może ciąża trochę się przeciągła, ale Niko ma już rok. Więc będzie nam nieco łatwiej.

- Też tak myślę. - Stwierdziłam, uświadamiając sobie jak bardzo chciałabym już mieć wszystkie maluchy przy sobie. - Chciałabym być już w domu.

- Wiem skarbie. Już niedługo będziemy u siebie z wszystkimi naszymi maluchami. Tylko lekarze muszą was zatrzymać na obserwacji jak zawsze.

- Wiem. Mam nadzieję, że, szybko minie. Chcę już położyć się w naszym łóżku i widzieć, że dzieci są przy nas bezpieczne.

- Niko jest z moimi rodzicami. I gwarantuje, że naszemu śpiochowi z nikim nie będzie tak dobrze. - Zapewnił, a ja zaśmiałam się lekko. - Teraz śpij misia. Widzę, że jesteś zmęczona. Wezmę Elio. - Oświadczył i odebrał ode mnie syna.

Ja zamknęłam oczy i ponownie poczułem ogromne zmęczenie. Poród to jednak wykańczające zadanie. Dlatego też szybko zasnęłam.

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now