🅧🅧🅥

1.6K 88 24
                                    

Doczłapałam na piętro, gdzie mieszkałam wraz z mężem. Ogólnie lubię to mieszkanko, bo chyba mogę to tak nazwać, chociaż trzeba pokonać zdecydowanie za dużo schodów, by się do niego dostać. Jednak nawet to nie zepsuło mi dzisiejszego dobrego humoru. To znaczy dzień, zaczął się fatalnie. Od kilku dni czułam się słabo i wymiotowałam przynajmniej raz dziennie. Dlatego dzisiaj odwiedziłam lekarza, który zajmuje się moją rodziną. On przekazał mi cudowne wieści. Które teraz musiałam przekazać mężowi. Weszłam do mieszkania i zaczęłam go szukać. Odnalazłam go w kuchni. Jadł obiad który ugotowałam. Zdarza się, że to ja gotuję, a czasem on coś przyrządzi lub jemy razem z watahą. Wszystko zależy od tego, czy mamy czas i siły, by gotować. Podeszłam do niego i pocałowałam go czule, następnie siadając na jego kolanach.

- A ty skąd masz taki dobry humor? - Spytał zdziwiony, kładąc dłonie na moich biodrach. - Myślałem, że źle się dzisiaj czułaś.

- Bo czułam. - Wyjaśniłam i wyjęłam z kieszeni kwadrat na którym było widać różne plamy. - Oto powód mojego złego samopoczucia. A, jako że pewnie nie masz pojęcia co to jest, to już Ci tłumaczę. To pierwsze zdjęcia twojego szczeniaka. - Wyjaśniłam, uśmiechając się szeroko.

Richard spojrzał na mnie oniemiały, analizując to co właśnie usłyszał. Przyciągnął mnie jeszcze mocniej do swojej klatki piersiowej i przytulił czule. Ja wtuliłam się w niego, cały czas się uśmiechając.

- Adel to cudownie. - Stwierdził, cały czas mnie tuląc. - Kurwa zostanę ojcem. - Wydusił, jakby sam nie mógł w to uwierzyć.

- Będzie tak, jak marzyliśmy. - Stwierdziłam, odsuwając się od niego. - Będziemy fantastycznymi rodzicami. - Zapewniłam, kładąc dłoń na brzuchu.

- Też jestem tego pewien. - Oparł czoło o moje czoło. - Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.

- Przyszły alfa co? - Spytałam, rozbawiona kładąc dłoń na jego szyi.

- Nie powiedziane. Jeśli nie zechce być alfą, ja go do tego nie zmuszę. Jeśli nie on to któreś z jego kuzynostwa. A jak nie to wybiorą nowego Alfę Europy przez walkę. - Oświadczył, spoglądając mi prosto w oczy. - Chce, żeby miał wybór. Żeby mógł wybrać, kim zechce być. Bez presji i powtarzania mu od najmłodszego, że ma być alfą. Sam musi wybrać.

- Masz rację Rich. To musi być jego decyzja, nie nasza. - Zaśmiałam się lekko, czując przyjemne ciepło w środku.

- Możemy się na coś umówić? - Spytał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Skinęłam głową, by usłyszeć co ma mi do powiedzenia. - Jeśli to będzie chłopiec, ja wybiorę mu imię. A jeśli dziewczynka to ty.

- Niech Ci będzie. Tylko ostrzegam, że wampiry mają specyficzny gust do imion. - Ostrzegłam, patrząc mu w oczy.

- Wiem. Imię twojego ojca kojarzy mi się z mlekiem. - Oświadczył, a ja zaśmiałam się lekko. W sumie to miał rację. - Więc proszę cię przemysł to imię dwa razy.

- Obiecuje. Tylko Ty musisz się wziąć do roboty i przygotować pokój. - Stwierdziłam, na co Rich skinął głową.

- Szybko się z tym uwinę. Bo nie wiem ile mam czasu. Pewnie coś koło cztery do dziewięciu miesięcy. Bo wampiry chodząc w ciąży dziewięć miesięcy prawda?

- Sześć skarbie. - Poprawiłam go, na co ten skinął głową.

- Więc mamy bardzo mało czasu. - Zauważył, przytulając mnie do siebie. - No, ale sobie poradzimy. A maluch na pewno będzie cudowny.

- Z naszych genów to wyjdzie chodzący, leniwy i imprezujący diabeł. Jak ten maluch będzie tak okropny, jak my za młodu to mamy przekichane. - Stwierdziłam, a mój przeznaczony zrobił wielkie oczy.

- Skończyło się spanie po nocach. Najpierw nie będziemy spać bo będzie głodny, brudna pielucha i te sprawy potem koszmary a na koniec bo nie będzie wracał do domu na noc.

- Jakoś to przetrwamy. A wyśpimy to się na starość. - Zapewniłam, wzruszają ramionami. - A i zapominałeś, że zacznie się od tego, że ja nie będę spać po nocy bo będę się źle czuła lub bo będę miała zachcianki.

- Jakże mógłbym zapomnieć. - Zaśmiał się lekko, gładząc dłonią moje udo. - Będę wstawać o trzeciej bo zamarzy ci się czekolada z orzechami.

- Może. Postaram się nie odstawiać takich akcji, ale nic nie obiecuje. - Cmoknęłam go w policzek i wstałam z jego kolan. - Jestem głodna. - Stwierdziłam i naszykowałam sobie obiad.

- Musisz przywyknąć. Jeśli nosisz pod sercem wilkołaka, to będziesz jadła bardzo dużo. My jemy cholernie dużo już od najmłodszych lat. - Poinformował mnie, jakby wcale tego nie wiedziała.

- Więc teraz razem będziemy siedzieć i bez przerwy jeść. - Usiadłam przy stole i zabrałam się za jedzenie. - I wiem, że musisz dużo pracować i mi to nie przeszkadza. Nie musisz non sto przy mnie być.

- Wiem, że Ty tego nie potrzebujesz. Jednak ja czułbym się lepiej, gdybym jednej tutaj przy tobie był. - Oświadczył wracając do jedzenia, które wcześniej mu przerwałam. - Poza tym mogę, przenieś się z pracą tutaj. To żaden problem.

- Wszystkie wilkołaki są takie przewrażliwione czy tylko ty? - Spytałam rozbawiona, jedząc wyjątkowo szybko jak na siebie.

- Zwykle nie musimy. Wilczyce same pchają się do swoich przeznaczonych, kiedy są w ciąży. Ich obecność mocno je uspokaja i daje poczucie bezpieczeństwa. Poza tym wilkołaki to przylepy.

- Więc jak będzie małym wilkołakiem, to będzie wymagał multum uwagi i przytulenia? - Dopytałam, na co mąż skinął głową. - Więc może być małym wilkołakiem ja nie będę narzekać.

- Też bym nie narzekał. - Stwierdził Rich. - Chociaż nie wiem jak wampiry, ale wilkołakom często zdarza się źle przechodzić okres dojrzewania. Wiesz fochy, tylko czarne ciuchy, niewracanie do domu na noc i takie tam. Co wiesz, maluchy są posłuszne lunie i rodzicom. Kiedy wkraczają w okres dojrzewania i przechodzi okres przejściowy w którym przechodzą stopniowo pod władze alfy. Ich dzika natura się temu buntuje i takie są rezultaty.

- To brzmi jak masa problemów wychowawczych. - Stwierdziłam nieco tym przerażona. - No, ale nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość. Najpierw musimy przetrwać ciąże i niemowlaka. Ząbkowanie, naukę chodzenia i to wszystko, co z tym związane.

- Jakoś sobie poradzimy. Dla tej małej istotki która jest owocem naszej miłości. - Złapał moja dłoń, a ja splotłam nasze palce.

- I też trochę dla siebie, ale fakt głównie dla niej. Chociaż i tak najbardziej boję się okresu dojrzewania i tutaj zdanie nie zmienię.

- Wiesz, wilkołaki zyskują popęd po szesnastym roku życia więc jeśli o to chodzi, to będziemy się martwić za ponad szesnaście lat. A co do używek to twój mąż sobie z tym poradzi, więc o to się nie martw.

- No dobrze. To ja zajmę się niewracaniem na noc i szemranym towarzystwem. - Oświadczyłam, szeroko się uśmiechając. - Dobrana z nas para Rich.

- Wiem. Maluch będzie się miał z nami dobrze i wyrośnie na cudownego wilkołaka lub wampira.

- W końcu to nasze geny.

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now