🅧🅧🅘🅘

1.7K 88 19
                                    

~Adelajd~

Po powrocie do domu uznałam, że jestem cholernie zmęczona. To był długi dzień i potrzebowałam odpoczynku. Dlatego niemal od razu udałam się do łóżka. Przez nadmiar emocji chwilę zajęło im zaśnięcie. Jednak kiedy w końcu usnęłam, spałam jak zabita. A przynajmniej póki ten debil nie postanowił mnie obudzić. Jeśli on tak będzie robić codziennie, to go zabije przysięgam.

- Adel wstawaj. - Zdjął ze mnie nakrycie, a ja już w myślach zamordowałam go na pięć sposobów.

- O co chodzi? - Spytałam, podnosząc się do siadu.

- To niespodzianka. Dlatego zbieraj się i idziemy. - Oświadczył i wyszedł z naszej sypialni.

Wkurzona wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej pierwsze lepsze ubrania i szybko je na siebie założyłam. Wyszłam z pokoju licząc, że tylko tyle będę musiała zrobić, jednak się przeliczyłam. Rich wyprowadził mnie z domu i zaczął prowadzić przez gesty las. Nie, żeby coś, bo ja bardzo lubię las, ale jest chyba trzecia w nocy i naprawdę teraz wolałabym spać. Plus jest taki, że jest przynajmniej w miarę ciepło. Szłam za moim przeznaczonym, aż w końcu dotarliśmy na piękną polane którą cudownie oświetlał książc. Dosłownie tak jakby była pełnia. Richard usiadł na jej środku a ja podeszłam do niego i usiadłam obok. Nie miałam pojęcia, co on znowu wykombinował i szczerze to nawet nie wiem, czy się boję, czy jestem wkurzona za to, że obudził mnie w środku nocy, by posiedzieć na polanie.

- Myślisz, że będziemy razem szczęśliwi? - Spytał, a ja spojrzałam na niego zaskoczona. Naprawdę nie spodziewałam się takiego pytania.

- Oczywiście, że tak. Rich znam cię jak mało kto i wiem, że zrobisz wszystko, bym była szczęśliwa. I wiedz, że i ja zrobię wszystko, byś ty był szczęśliwy. - Zapewniłam, łapiąc go za rękę.

- I jesteś pewna, że chcesz spędzić ze mną resztę życia? - Dopytał, a ja naprawdę zaczęłam się niepokoić.

- Oczywiście, że chce.

I wtedy stało się coś czego za cholere się nie spodziewałam, a pewnie powinnam. Rich ukląkł na jedno kolano i wyjął z kieszeni małe aksamitne pudełko. Otworzył je, a moim oczom ukazał się piękny złoty pierścionek z diamentem. Prosty i bardzo klasyczny. Taki jak zawsze chciałam. Kiedy otrząsłam się z pierwszego szoku podniosłam się z ziemi i otrzepałam tyłek od trawy.

- Adelajdo wiem, że nie jestem idealny. I wiem też, że pewnie często będę cię zawodził i nie będę mieć dla ciebie tyle czasu, ile bym chciał. Jednak chce, żebyś wiedziała, że kocham cię nad życie. Chcę spędzić z tobą resztę życia i być po prostu cholernie szczęśliwy u twojego boku. Nie ważne czy doczekamy się dzieci, czy też nie. Bo cię kocham i nic absolutnie nic nie jest w stanie tego zmienić. Więc wyjdziesz za mnie?

Spojrzałam na niego zszokowana. Przez chwilę nie byłem w stanie nic powiedzieć. Na mojej twarzy pojawił się szeroko uśmiech, co chyba nieco uspokoiło Richa. W tym momencie przed oczami pojawiły mi się wszystkie najlepsze wspólne chwile. Kiedy wpadłam na niego po raz pierwszy na korytarzu. Kiedy chodziliśmy razem na filmy, których nikt inny nie chciał z nami oglądać. Wszystkie wspólne ucieczki z lekcji, by zjeść razem pizze czy pospacerować po parku. Jego przemiana, przy której byłam, bo po prostu nie mogłam go zostawić. Moja przemiana, przy której był mimo tego, że nie musiał. Nasza pierwsza wspólna noc i moment, w którym powiedział mi, że jesteśmy swoimi przeznaczonymi.

- Chce być przy tobie i po prostu przeżywać te wszystkie dylematy. I chociaż nie wiem, czy będę dobra, luną i żoną to chce spróbować. Dla ciebie. - Odpowiedziałam, z trudem powstrzymując łzy.

Richard wstał z kolan i włożył pierścionek na mój palec. Był po prostu idealny. I to nie tylko dlatego, że był taki, jak mi się marzył. Był taki, bo dostałam go, od mężczyzny którego szczerze kochałam i z którym chciałam spędzić resztę życia.

Spojrzałam na mojego mate i długo nie czekając, połączyłam nasze usta. Rich szybko oddał mój pocałunek. Staliśmy tak przez chwilę, aż zabrakło nam tchu.

- Mamy jeszcze jedna rzecz do załatwienia. - Oświadczył i wziął mnie na ręce w stylu panny młodej.

W taki sposób przeniósł mnie całą drogę powrotną. A kiedy dotarliśmy na miejsce, zobaczyłam cała watahę. Kiedy nas zobaczyli, zaczęli klaskać a ja zaśmiałam się, zasłaniają usta dłonią. Mój mate doniósł mnie na scenę, na której niedawno otrzymał władze po ojcu. Odłożył mnie i stanął za moimi plecami, a przde mną stanęła jego matka.

- Mama przekażę Ci moc luny watahy. - Wyjaśnił, szepcząc mi do ucha. Ja pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

- Adelajda czy przysięgasz dbać o te watahę i każdego wilka z osobna, tak długo jak będziesz spełniała funkcje luny?A także, że będziesz wspierała swojego alfę bez względu na okoliczności aż do końca jego dni?

- Przysięgam. - Oświadczyłam bardzo pewnie.

Alexandra przegryzła dłoń i zanurzyła, w swojej drwi dwa palce. Następnie podeszła do mnie i zaczęła kreślić na moim czole jakieś znaki. To samo zrobiła w okolicach piersi i brzucha.

- Mądrość. - Zaczał Rich, zapewne tłumacząc mi ich znaczenie. - Dobroć i wewnętrzna siła. - Wyjaśnił, a na moje twarzy pojawił się szeroko uśmiech.

- Oto Adelajda Rooker wasza nowa luna. - Oświadczyła moja teściowa, przedstawiając mnie z nowym nazwiskiem, mimo że jeszcze nie poślubiłam Richarda.

Wataha pokłoniła mi się nisko. A kiedy Richard pokazał im, że mogą się wyprostować, zaczęli wyć. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. To dziwne, ale czułam, że to tutaj jest moje miejsce. Obok mężczyzny którego kocham i wśród wilkołaków. Czułam, że naprawdę znalazłam swoje miejsce na ziemi.

- Tak bardzo cię kocham Rich. - Rzuciłam, przytulając się do jego boku.

- Ja też bardzo cię kocham Adel. I wiesz co? Teraz będziemy razem już zawsze i nikt nigdy nie zdoła nas rozdzielić.

Tym razem to on pocałował mnie. Na ten gest wataha zareagowała entuzjazmem. Ich szczęście sprawiało, że byłam jeszcze szczęśliwsza. Chyba na tym polega bycie luną. Na dawaniu szczęścia i odczuwaniu go razem ze swoją watahą.

- To kiedy ślub? - Zapytałam, kiedy tylko się od siebie odkleiliśmy.

- Myślę, że w miesiąc się wyrobimy. No, chyba że to trochę dla ciebie za szybko? - Dopytał, chcąc mieć pewność, że się z nim zgadzam.

- Richard jestem gotowa wyjść za ciebie tu i teraz. Miesiąc to chyba dobry czas na przygotowania. - Stwierdziłam rozbawiona.

- Tak miesiąc to dobry czas. Zdążymy wszystko przygotować, a ja chyba nie zdążę oszalec od tego czekania. - Zaśmiałam się lekko na jego słowa i po raz kolejny połączyłam nasze usta.

Zakazane spojrzenie Where stories live. Discover now