Łowca

1.5K 82 7
                                    

- Po co Ci one? - Wskazałam na dwa noże przypięte przy jego prawym ramieniu.

Nieznajomy popatrzył na nie, po czym na mnie nie odzywając się ani słowem. Jedno wiem na pewno - nie należy on do rozmownych osób.

- A ty? - Założył ręce na klatkę piersiową, przyglądając mi się uważnie. - Co robisz w środku lasu i do to tego sama?

Rozejrzałam się po lesie. Głupio mi było się przyznać, że się zgubiłam i nie wiem, w którą stronę pójść.

- Chciałam się przejść. - Założyłam kosmyk włosów za ucho. - Nie można? - Powiedziałam pewnie.

- Aha przejść? - Powtórzył z niedowierzaniem. - Czy nikt Ci nie wspominał, że w lesie jest niebezpiecznie? - Przymrużył lekko oczy. - Ale skoro mówisz, że to tylko spacer, pewnie znasz drogę powrotną do Akademii.

- Czekaj! - Krzyknęłam, kiedy miał zamiar odejść. - Zgubiłam się. - Powiedziałam, patrząc w różne strony.

- Mogę odprowadzić cię z powrotem do bramy. - Podszedł i nachylił się nade mną oglądając mój mundurek . - Widzisz... ja znam drogę.

Ominął mnie i ruchem jednej ręki nakazał mi iść za nim. Nie byłam co do tego pewna, ale co mi innego pozostało? Powiedział, że odprowadzi mnie z powrotem do szkoły, więc nie zastanawiałam się długo. Szłam dwa kroki za nim przyglądając się jego starej, zielonej torbie. Wyglądała na pojemną z zasuwanym zamkiem i trzema kieszonkami. Czy dobrze zrobiłam idąc za nieznajomym mężczyzną? Czy może okaże się, że postąpiłam jak idiotka i będę tego żałować?

- Cóż jestem tu nowa. - Przyznałam.

- To sam zdążyłem zauważyć. - Szedł pewnie.

Podbiegłam do niego bliżej idąc już z nim ramię w ramię. Nie wydawał się być groźny, ale po jego twardym wyrazie twarzy i bliźnie mogłam stwierdzić, że przeszedł nie jedno...

- Jak się nazywasz? - Przerwałam ciszę. - i dlaczego mi pomagasz?

To były tylko dwa pierwsze pytania, które chciałam zadać. W prawdzie chciałam też wiedzieć, jakim nadprzyrodzonymi jest (wampirem, czy może wilkołakiem). Heyden powiedział, że ja i Adler jesteśmy jedynymi ludźmi w całej Akademii, ale nieznajomy, nie wyglądał jak osoba należąca do niej. Był za stary na ucznia, w dodatku pracownika również nie przypominał. Osoby pracujące w szkole są ubrane w czarne kombinezony z identyfikatorami. Mężczyzna ma jasną karnację, ale to nie musi wskazywać od razu, że jest wampirem. Nie od razu można rozpoznać nadprzyrodzonego, ponieważ wyglądem przypominają ludzi.

- Jestem Tristan. - Widziałam, że powoli zbliżamy się do końca lasu, kiedy nagle się zatrzymał i zaczął nasłuchiwać.

- Co jest? - Nic poza nami nie widziałam, a Tristan zaczął robić się niespokojny.

Uciszył mnie.

- Nikogo tu nie ma. - Poza ptakami przelatującymi przez korony drzew.

- Mylisz się.

- Co? Tak właśnie, to dlaczego jesteś w lesie? Z tego co słyszałam jest on własnością Adlera, jak również Akademia.

Zaczęłam się robić coraz bardziej dociekliwa.

- Wrócę po ciebie. - Zabrzmiało to, jak groźba.

- Lysa! - W oddali usłyszałam znajomy głos. - Lysandra Mayer! - Krzyknął raz jeszcze twardszym tonem.

Odwróciłam się w kierunku, w którym słyszałam wołanie, po czym z powrotem powróciłam spojrzeniem do miejsca, w którym stał tajemniczy mężczyzna. Nie widziałam już go, jakby rozpłynął się w powietrzu.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now