Walka

1.4K 78 7
                                    

- A możesz mi powiedzieć, co ja mam z tym wspólnego? – wyszeptałam z trudem.

Scott pochyla się i czuje jego gorący oddech na mojej twarzy. Odsłania szereg śnieżno białych zębów z kłami i zbliża się w kierunku mojej szyi. Krzyczę.

- Puść ją! – słyszę głos, a zaraz później Killian już stoi obok mnie posyłając Scottowi ostrzegawcze spojrzenie.

Na jego widok poczułam ulgę. Killian wyciągnął rękę, a Scott od razy mnie puścił, jakby bał się reakcji drugiego wampira. Odsunęłam się od obydwu i zgarbiona podtrzymałam się ściany,  głośno kaszląc. Czułam jakby jego palce odcisnęły się na mojej szyi i parzyły. Wolę nie myśleć, co by się wydarzyło, gdyby mój „ochroniarz”, nie przyszedł.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego słowa.

- Zgrywasz bohatera? – zakpił Scott. – A nie... przecież ty zawsze musisz mieszać się w nie swoje spawy.

Przesunęłam ręką po ścianie i podparłam się parapetu obok, unosząc lekko głowę i patrząc na wampirów, którzy stoją dwa metry od siebie, posyłając sobie nawzajem wściekłe spojrzenia.

- Jaki masz problem?! – zacisnął dłoń w pięść, ale widziałam, że jego nerwy były na granicy wytrzymałości.

- Dobrze wiesz, jaki mam problem. – spojrzał na mnie. – Lysandra jest człowiekiem i nikt jej tu nie chce. Ile razy mam to powtarzać?

- Kogo to obchodzie, czego ty
chcesz?! – głos Kiliana stał się twardy i z łatwością byłoby go słychać na samym końcu korytarza.

Scott ledwie trzymał nerwy na wodzy, a Killian nie mogąc się dłużej powstrzymać uderzył go pięcią z taką siła, że Scott poleciał wzdłuż korytarza i uderzył w ścianę, zanim runął na podłogę. Oparł jedną rękę na kolanie i wstał, a za nim na ścianie były pęknięcia i krew.
Wiedziałam, że Scott nie odpuści tak łatwo, dlatego odepchnęłam się od parapetu i podeszłam do Killiana.

- Proszę, chodźmy. – złapałam go za rękaw i pociągnąłem w stronę jego pokoju.

- Słuchaj swojej płaczliwej, małej dziewczynki. – zaśmiał się i otarł krew z ust. Wargę miał rozciętą, ale uleczył się w kilka sekund i skoczył na równe nogi.

Killian zignorował mnie i jak zahipnotyzowany patrzył na Scotta, który zmierzał w naszą stronę. Bałam się co się zaraz wydarzy. Pociągnęłam jeszcze raz Killiana, ale tan nawet nie drgnął. Nagle Scott zniknął, a Killian z paniką w oczach odepchnął mnie od siebie i przybrał pozycję bojową.
Dokładnie taką jak na treningach, z tą różnicą, że to nie był żaden trening, i mimo, że Killian był najlepszy z całej klasy nie wiedziałam jak sobie poradzi z wampirem, który chodzi do trzeciej klasy.

Padłam na podłogę, a Scott pojawił się przed Killianem i wbił pięść w jego brzuch przyciskając go do ściany.
Zakryłam usta dłonią, żeby nie wydać z siebie spanikowanego jęku, kiedy Scott złapał mojego przyjaciele za ramiona i uderza jego głową o ścianę.

- Proszę! Proszę przestań! – krzyknęłam błagalnie, podnosząc się z podłogi. Chciałam coś zrobić, cokolwiek, ale z moimi umiejętnościami obawiałam się, że mogłam tylko pogorszyć sytuację Killiana.

Ściana za wysokim, młodym mężczyzną jest pokryta krwią, która ściekała na podłogę. Killiana obrażenia goją się natychmiastowo, kiedy odwraca głowę i zmienia tęczówki oczu na krwistoczerwony. Uwalnia się od Scotta i w ciągu kilku sekund dochodzi między nimi do wymiany ciosów. Dzieje się to tak szybko, że nie mogę nadarzyć za nimi wzrokiem.
Killian zaatakował, ale było to tylko markowanie ciosów. Zobaczyłam to w chwili, gdy postawił na niski kop w  nogi przeciwka. Scott odskoczył, po czym zaatakował. Uderzył go pięścią w twarz, na co Killian nawet nie zrobił kroku do tyłu, jedynie jednym płynnym ruchem położył go brutalnie na podłodze.

Akademia nadprzyrodzonych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz