Wina Starszego Brata

1K 66 4
                                    

Lysandra

Patrzyłam na Killiana starając się go ostrzec, by nie zbliżał się do mnie. To się źle skończy. Nagle przed nim pojawił się mój porywacz i uderzył go z całej siły w nogę kijem do bejsbola łamiąc zarówno kość, jak również kij. Killian krzyknął z boku, padając na plecy i łapiąc się za nogę. Z rany zaczęła lecieć krew, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Jak się zachować? Napastnik był wampirem, poruszał się z taką samą niewyobrażalną szybkością i zwinnością.
Gdy już myślałam, że odszedł, pojawił się z powrotem, tym razem z beczką śmierdzącą benzyną. On chyba, nie zamierza... Serce zaczęło walić mi ze strachu, ale nie o siebie a w obawie o przyjaciela. Nieznajomy zaczął oblewać go benzyną, a Killian patrzał na niego z morderczym błyskiem w oku. Co najdziwniejsze próbował się podnieś, ale nie mógł. Jego rana wcale się nie goiła, a nawet gorzej, z krwi zaczął wydobywać się dym, a skóra wydawała odgłos gniotącej foli. To nie było normalne, w tym kiju coś musiało być.

- Nie! - Krzyknęłam z całych sił.

Napastnik był wampirem, z którym rozmawiała barmanka przy stoliku. Moje przypuszczenia były słuszne, wampir nie był stąd.

Spojrzałam w dół kontenera i dostrzegłam mała, zardzewiałą drabinę, która miała tylko kilka szczebelek. Trudno, nie mam innego wyjścia. Postawiłam stopy i dłonie na drabinie, tak szybko jak tylko mogłam, zaczęłam z niej schodzić.

- Kim jesteś? - Zapytał ochrypłym głosem Killian, mimo bólu szykując się do ataku. Nieznajomy uniemożliwił mu wstanie, wbijając koniec roztrzaskanego kija w ranę. Po minie przyjaciela widziałam, że cierpi.

- Super, nie masz pojęcia. - Powiedział przez zaciśnięte mocno zęby i morderczym wyrazem twarzy.

- O co Ci chodzi? - Spytałam, podbiegając, ale szybko się zatrzymałam, gdy napastnik odwrócił się do mnie przodem, pokazując czerwone oczy i kły, jako ostrzenie. Miałam się nie zbliżać, nawet o krok.

- Heledin zabił moją dziewczynę. To zemsta, na nim, a co innego bardziej go zaboli, niż utratą jedynego brata.

- Nic nie rozumiem. - Krzyknęłam, trzymając się na odległość, gdy napastnik coraz mocniej zaczął wbijać odłamek ostrego drewna w ranę.

- Była w ekipie Heledina, do czasu aż ten łajdak nie postanowił jej zabić. - Na jego twarzy pojawił się smutek i tęsknota za zmarła osobą. Cierpiał, ale krzywdząc Killiana, nie odzyska jej.

- Ale Killian, nie ma z tym nic wspólnego! Nie obwiniaj go za błędy brata!

Napastnik wyjął z kieszeni ozdabianą zapalniczkę, wahając się nad użyciem.

- Heledir jest najgorszą istotą, jaka kiedykolwiek chodziła po świecie. Bawi się życiem. Zabije każdego choćby z nudów, poza jedną osobą. - Spojrzał na Killiana. - Bratem.

- Jaka ona była? - Spytałam, nie mogąc nic innego zrobić, niż porozmawiać.

- Kochała mnie. - Spuścił głowę. - Była dobra i jedyną osobą na świcie, na której mi zależało. Powtarzałem jej wielokrotnie, żeby trzymała się z dala od Heledina, ale ona mu ufała. I skończyła martwa.

Odpalił ogień i wyciągnął rękę, żeby rzucić zapalniczkę prosto na ciało Killiana, który w sekundę by zajęło się ogniem w zetknięciu z benzyną.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now