Poszukiwania

1.2K 81 4
                                    

Po kilku godzinach Adler zwołał grupę poszukiwawczą, złożoną z najlepszych studentów, w tym Killiana i Heydena. Powodem dla którego, ja również jestem wciągnięta w poszukiwania, jest fakt, że muszę się trzymać blisko osób, które mają mnie ochraniać. Jak oni idą, to ja też. Mam nadzieję jednak, że nic w lesie nie znajdziemy, a Jennifer się znajdzie całą i zdrowa.

W holu twarzami do głównych drzwi wejściowych stali uczniowie. Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam za nami strażników z bronią palną i kilkoma nożami przypiętymi do ramienia. Wyglądały na ostre. Zapewne, jeśli na naszej drodze w lesie pojawi się Tristan, straż się nie zawaha, żeby ich użyć.

W holu panowała grobowa cisza. Nikt nie chciał jej przerwać, czekając cierpliwie na znak wyjścia z budynku. Z racji, że poszukiwania byłyby zbyt niebezpieczne nocą, dyrektor postanowił zwolnić  wybranych uczniów z lekcji, bez powrotnie.

- Czy wszyscy są? – Poniósł się po pomieszczeniu donośny głos Adlera.

Byłam jedną z osób stojących na przodzie, więc widziałam dokładnie uczniów, którzy próbowali ukrywać przerażenie pod maską kamiennej twarzy. Nie wszystkim jednak się udawało.

Adler Stanął przodem do grupy licząc po cichu uczniów, aż wzrokiem zatrzymał się na mnie.

- Bądźcie ostrożni. – Otworzył drzwi. Wyszedł, a grupa podążyła za nim kierując się do lasu.

Dyrektor otworzył skrzypiącą bramę, a od lasu dzieliło nas jedynie kilka kroków. Wzięłam kilka głębokich wdechów po czym minęłam pierwsze drzewo. Nikt się nie odezwał, jedynie pod stopami słychać było łamane gałęzie i śpiew ptaków.
Po kilku minutach Killian chwycił mnie za ramię odciągając od grupy.

- Zostaw ich. W tłumie nie można niczego zależeć. – Powiedział Heyden idąc z nami oddalając się od uczniów.

Killian prowadził mnie pewnym krokiem, a ja co chwilę spoglądałam przez ramię, uważając tym samym, żeby nie uderzyć w któreś drzewo. W końcu ostatnią osobę z grupy straciłam z pola widzenia. Odwróciłam wzrok patrząc przed siebie i wyrywając się z uścisku, który pozostawił odcisk na mojej skórze.

- Czy naprawdę uważasz, że łowca zabił Jennifer? – Zapytałam, idąc ramię w ramię z Heydenem, mając  Killiana przed sobą.

- Mam nadzieję, że się mylę.

Heyden nie odezwał się ani słowem.
Mijały minuty, a zaraz potem godzina, lecz nadal nie było śladu po zaginionej dziewczynie. Co chwilę zawiewał porywisty wiatr, przybierając na sile, wywołując na moim ciele gęsią skórkę. Objęłam się ramionami z zimna i spociłam wzrokiem na buty. Zmrużyłam, a nawet przetarłam łzawiące oczy spowodowane przez wiatr, który zaczął je podrażniać. Miałam już dość. Chciałam wrócić do Akademii i opatulić się kocem w pokoju, jednak nie wiem, czy udałoby mi się w nocy zasnąć, myśląc nad dźwięczną, która może być w lesie.

Nagle usłyszałam szelest za plecami. Odwróciłam się, ale nic nie wiedziałam. Podeszłam nieco bliżej.

- Heyden, czy to... – Przerwałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że jestem całkiem sama. Cholera, sama w środku lasu! Gdzie oni się podziali?! Wpadłam w panikę, rozglądając się dookoła. Nic tylko drzewa. Nerwowym wzrokiem szukałam któregoś z towarzyszy. Ale mi „ochrona”.

- Jeśli to ma być jakiś żart to nie śmieszny! – Krzyknęłam, mając nadzieję, że Heyden z Killianem czają się za którymś drzewem.

- Cicho. – Za plecami usłyszałam znajomy głos, który mnie przeraził jeszcze bardziej.

Nerwowo się odwróciłam. Mało brakowało, a bym uderzyła nosem w bark Tristana. Chciałam krzyczeć, ale ten zakrył mi usta swoją dłonią, która ograniczała mi dostęp do powietrza, więc zaczęłam się dusić i wyrywać.

- Puszcze cię, jeśli obiecasz, że nie krzykniesz. – Wyszeptał, pochylając się nade mną.

Pokiwałam głową potwierdzająco.

- Ratun...!!! – Nabrałam powietrza i krzyknęłam, kiedy mnie puścił, ale zaraz później znowu zamknąć moje usta szorstką dłonią.

- Cicho. – Wyszeptałam, rozglądając się nerwowo. – Chcę pomóc.

Ściągam jego dłoń z twarzy i cofając się dwa kroki do tyłu.

- Jak niby chcesz pomóc?! – Zapytałam marszach brwi.

Łowca mnie uciszył i gestem jednej ręki przywołał mnie, abym za nim poszła. Gdzie on mnie chce zabrać? Rozglądam się raz jeszcze. W końcu łowca nie zabija ludzie, więc chyba nic mi nie grozi, poza tym już raz mi pomógł. Zastanawiam się jeszcze chwilę, ale łowca się zaczął nie cierpliwość i mnie popędzać.

- Wiem, gdzie jest blond wampirzyca. – Wyszeptał.

Nie opisał dziewczyny szczegółowo, ale wiedziałam, że chodziło mu o Jennifer. Decyduje się na pójście za nim, nie spuszczając wzroku z jego pleców. Zmrużyłam lekko oczy, kiedy ponownie wiatr wywołał pieczenie w oczach. Przetarłam je wierzchem dłoni, ocierając łzy. W tym momencie żałuję, że nie zabrałam ze sobą okularów, bądź cieplejszej odzieży. Przydałaby się. Gdy zobaczyłam, że oddalam się coraz bardziej od Tristana, przyspieszyłam kroku.

- Daleko jeszcze? – Spytała zniecierpliwiona, idąc z nim ramię w ramię. – Skąd wiesz, gdzie jest Jennifer?

Nie odpowiedział, ale zauważyłam, że któryś mięśnie na jego twarzy drgnął. Patrzył przed siebie prowadząc mnie, utrzymując kamienny wyraz twarzy. W myślach tworzyły mi się kolejne pytania, ale skoro łowca nie ma zamiaru odpowiedzieć  na dwa pierwsze, to pewnie nie odpowie mi na kolejne. Skręciliśmy prawo, aż nagle Tristan wskazał kilka metrów przede mną plamę ciemnego cienia pod drzewem. Nie widziałam wyraźnie, więc podeszłam bliżej, zostawiając łowce w tyle. Gdy byłam coraz bliżej, zauważyłam granatowy mundurek. O mój Boże! Rozpoznałam  Jennifer i od razu rzuciłam się do biegu, krzycząc jej imię. Ominęłam drzewo i stanęłam przed nią, zakrywając usta dłonią. Widok martwej dziewczyny leżącej w kałuży własnej krwi, wzbudził we mnie przerażenie, a jednocześnie niedowierzanie.

- Pomocy!!! – Ukucnęłam przy dziewczynie, głośno krzycząc z całych sił. – Tristan. – Odwróciłam się, patrząc na niego z lękiem. – Zabiłeś ją?

- To nie ja. – Wskazał na dziewczynę. – Nie zabiłem jej, była już martwa, kiedy ją znalazłem. – Przerwał. – Bądź bardzo ostrożna w szkole. Nic nie jest takie, jak się wydaje.

- Ale mówią, że to ty jesteś odpowiedzialny za te zabójstwa.

- Nie rozumieją co się dzieje. – Odwrócił się do mnie plecami i odszedł, pozostawiając mnie samą z martwą dziewczyną.

Jej szyją była podcięta, ale nie to wzbudziło we mnie największe przerażenie. Sprawca który, zabił Jennifer, odciął jej obie ręce... Ale dlaczego? Widoczne kości wzbudziły u mnie odruch wymiotny. Jak ktoś mógł zrobić coś tak okropnego? Czy to Tristan? Nawet jeśli to on, dlaczego miałby pokazywać mi jej ciało? Jaki ma w tym cel? A może to nie on ją zabił...

- Pomocy!!! Tutaj!!! – Krzyczałam, podpierając się rękoma kolan. – Killian! Heyden! Adler! Ktokolwiek!

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now