Przeszukanie

1.1K 60 5
                                    

Złapałam za klamkę, pchając drzwi. Nie mogłam się powstrzymać od zajrzenia do środka. Postawiłam pierwszy krok przed siebie, omiatając wzrokiem cały gabinet. Pusto. Miałam lekkie wątpliwości, lecz spokojnie, bez żadnego, zbędnego hałasu zamknęła za sobą drzwi. Szybkim tempem ruszył w stronę ozdobionymi frontami biurko z dopasowanymi uchwytami, masywną konstrukcją oraz gustownymi zwieńczeniami. Stanęłam za nim, a żołądek mi się ścisnął. Najbardziej bałam się jednego – wejścia Adlera. Gdybym wtedy nie natrafiła na Scotta, miałabym więcej czasu na przeszukiwanie pomieszczenia dyrektorskiego.
Rozejrzałam się po wszystkich półkach i szafkach.

Ostatnim razem Adler bardzo się zestresował, gdy podeszłam do jego dokumentów. Coś ważnego musiało być zapisane na tym papieże, coś co chciał ukryć.
Wyjęłam ciemnozielony segregator z półki. Na dolnej części regału były poukładane grube książki, a na górze segregatory i teczki.
Zaczęłam pospiesznie przeglądać je, przerzucając jedną kartkę za drugą.

Jeśli jest w spółce z organizacją, działającą na niekorzyść nadprzyrodzonych, powinien mieć jakąś umowę, bądź jakiś inny dowód.

Podeszłam do szafki z aktami. Pierwsze szuflady to wszystkie akta uczniowskie, ale druga wydaje się ciekawsza. Wyciągam ją, zaczynając przeglądać. Wydaje się, że jest wypełniony pewnego rodzaju wyciągami bankowymi. Niestety nie ma w tym nic niezwykłego. Otwieram dolną szufladę, a moją uwagę przykuło zdjęcie. Jeśli jest na wierzchu, musi często na nie patrzeć. Wzięłam je do ręki.

Zauważyć, że mężczyzna na zdjęciu jest moim ojcem, choć znacznie młodszym, niż go ostatnim razem widziałam. Wygląda na szczęśliwego. Lewą rękę ma położoną na barku kobiety. Pierwszy raz widzę ją na oczy, więc dlaczego uwidoczniony na fotografii z nią, jest mój ojciec? Uważniej przyjrzałam się nieznajomej. Kobieta o oliwkowej karnacji i jasnoniebieskich oczach wyglądała na bardzo szczęśliwą.
Miała blond włosy splecione w długi warkocz. Nie znałam jej, ale wydawała się miłą kobietą. Ubrana w żółtą, letnią sukienkę w kwiaty z odkrytymi ramionami. Siedziała na drewnianym krześle, a na rękach trzymałą niemowlę. To zdjęcie przypominało rodzinę. Czy mój ojciec miał kochankę i dziecko z nią? Może to był powód rozwodu z moją matką?

- W takim razie, chcę mieć to za dziesięć minut.

Uniosałam wzrok, słysząc głos Adlera za drzwiami. Ręce zaczęły mi się trząść, gdy odłożyłam zdjęcie na miejsce, zamykając szufladę.
Adler przekręcił klamkę i otworzył drzwi, stojąc bokiem do gabinetu. W jednej chwili myślałam, że zostałam przyłapana, ale w tym czasie rozmawiał z sekretarką. Wykorzystałam okazję i schowałam się za zasłoną przy oknie. Stałam prosto, nawet nie drgnęłam. Mimo stresu starałam się, żeby klatka unosiła się i opadała bardzo powoli.

- Rozumiem dyrektorze. – Odezwała się sekretarka, a zaraz potem słychać było tylko jej obcasy, z każdym krokom coraz mniej słyszane.

Na szybko starałam się wymyślić powód, dla którego się tu zakradłam, jeśli Adler mnie znajdzie. Żaden nie być dość wiarygodny. Do cholery, jak można wyjaśnić wkradnięcie się do gabinetu?! Teraz mogę jedynie liczyć na odrobinę szczęścia.
Poczułam dziwne uczucie na przedramieniu, jakby coś po mnie łaziło. Z całych sił musiałam powstrzymać się od gwałtownych ruchów na widok pająka. Nienawidziłam tych stworzeń, wywoływały u mnie odrazę. Pajączek szedł wzdłuż mojej ręki i nawet się nie zatrzymała, gdy poruszyłam delikatnie łokciem. Miałam ochotę go zwalić bądź pacnąć dłonią. Te jego kończyny... Fuj!

Usłyszałam odgłos odsuwanego krzesła i szuflad. Raczej nie zostawiłam po sobie bałaganu, wszystko pozostawiłam na swoim miejscu. Poczekałam jeszcze kilka minut w milczeniu, aż nareszcie zadzwonił dzwonek na przerwę. W końcu. W życiu się nie cieszyłam tak bardzo, na dźwięk kończący lekcje, a w mojej obecnej sytuacji ukrywanie.

Akademia nadprzyrodzonych Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu