Niespodziewane Spotkanie

1.1K 63 4
                                    

Jak się obudziłam Killiana już nie było w moim pokoju. Wyszedł wcześnie lub tylko czekał, aż ja zasnę, żeby zaraz potem wrócić do swojego pokoju. Jakoś mnie to nie dziwi. Spanie na twardej podłodze, nie mogło być wygodne w porównaniu do miękkiego materaca.

Po raz kolejny myślami wróciłam do rozmowy z Killianem. Z jednej strony rozumiem, że chłopak zawdzięcza mojemu bratu bardzo wiele skoro nie miał lekko w domu, ale... Czy można nazywać Akademie drugim domem, skoro dyrektor patrzy na uczniów jak na lepszy zarobek? Czy warto mieszkać w luksusowym miejscu za cenę własnego życia? Dom to nie tylko ściany i drogie umeblowanie, a miejsce, w którym czujemy się bezpiecznie.

- Lysandro...

Dzięki Adlerowi mogłam zobaczyć na własne oczy, jacy są naprawdę nadprzyrodzeni.

- Lysandro...

Nadprzyrodzeni nie są istotami bezdusznymi i zaborczymi, a raczej nie moi przyjaciele.
Dlaczego Adler, chciał, żebym się z nimi zaprzyjaźniła? Najwyraźniej wcale go nie znam, i jego prawdziwych intencji. Trochę boję się poznać prawdy, najwyraźniej mnie ona rozczaruje i zniechęci do własnego członka rodziny. Boję się, że przez nią moi przyjaciele mogą się ode mnie odwrócić, znienawidzić, za coś, czego nie zrobiłam... Przez Adlera.

- Lysandra Meyer! – Powiedziała twardym, donośnym głosem nauczycielka wyrywając mnie z zamyślenia i uderzając podręcznikiem o moje biurko. Wzdrygnęłam się.

Kobieta miała wyraz twarzy, jakby zaraz chciała mnie uderzyć za brak skupienia na lekcji. Po klasie rozniosły się krótkie chichoty uczniów, które nauczycielka jednym podnośnym głosem przerwała. Wyprostowana z zadartym nosem poprawiła okulary na nosie i uniósł wyżej podbródek, stojąc metr od mojej ławki.

- Słucham. – Wytrzymałam jej spojrzenie, nie wiedząc czego się spodziewać.

Siedziałam na lekcji języka angielskiego a dwie ławki dalej był Killian z jakimś kolesiem, przez którego nie mogłam pracować z Killianem, gdy były pracę w parach. Zamiast tego obok mnie była jakaś dziewczyna, z którą nie zamieniłam słowem od miesiąca. Nie przeszkadzałyśmy sobie nawzajem ani nie pomagałyśmy... Traktowałyśmy się jak powietrze.
Wredna nauczycielka odwróciła się i stanęła za swoim biurku na początku sali.

- Prosiłam, żebyś przeczytała fragment tekstu „Do Leukonoe”- Otworzyła książkę, zaczynając przewracać kartki.

Wpatrywałam się w ciemną okładkę książki. Przez brak zaangażowania w lekcje nie byłam w stanie stwierdzić o czym opowiadała. Niepewnie podniosłam rękę, w celu spytania się strony.

- sto siedemdziesiąta. – Podpowiedział Killian pół szeptem, zanim nauczycielka zdążyła oderwać wzrok z książki i zwrócić uwagę na mnie.

- Dzięki. – Spojrzałam na niego przez ramię i przytaknęłam głową.

Otworzyłam na podanej stronie i podniosłam się z krzesła, niechcący biodrem uderzając w ławkę, przez co spadł długopis. Ała.
Odksząknęłam i zabrałam się za czytanie.

„Nie dociekaj nie nasza to rzecz Leukonoe
Kiedy umrzeć mam ja, kiedy ty nie odsłaniaj
Babilońskich arkanów Co ma być niech będzie
Czy wiele zim przed nami czy właśnie ostatnia
Pędzi morze Tyrreńskie na oporne skały
Rozważnie klaruj wino nadzieję odmierzaj
Na godziny – czas biegnie zazdrosny o słowa –
I weseląc się dziś nie dowierzaj przyszłości”

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now