Rozmowa

1.2K 67 7
                                    

- A tak w ogóle, to rozmawiałaś już z Heydenem?

Wzięłam krzesło i postawiłam je naprzeciwko Killiana. Przy rozmowie, lubię patrzyć drugiej osobie w oczy, wiedząc, że mnie słucha. Usiadłam i oparła łokcie na stoliku. Potrzebowałam kogoś, takiego jak Killian, któremu mogę się zwierzyć.

- Z Heydenem i Colinem, jeśli chodzi ci, dlaczego żyje. Trochę mi powiedzieli... z czego powinnam się cieszyć, ale jeszcze bardziej zaczynam myśleć, czemu jest tak, a nie inaczej.

- Właśnie powinnaś się cieszyć, a jakoś tego po tobie nie widzę. – zamknął książkę i odłożył ją na bok.

Opowiedziałam mu o moich przemyśleniach dotyczących wypadku samochodowego, jeżeli można to tak nazwać, oraz śmiercią Jennifer. Starałam się powiązać ze sobą fakty, żeby otrzymać jakoś wskazówkę. Wszystko zaczęło się od przyjazdu do Akademii, a skończyło na tym, że chociaż byłam blisko śmierci to nic mi nie jest.

- To oczywiste, że za wszystkimi przykrymi rzeczami, stoi łowca.

Skąd by łowca wiedział o moim przyjeździe do Akademii? Żyje sam, w środku lasu na dodatek jest znienawidzony przez nadprzyrodzonych z wiadomych względów.

- Nie mówiłam, że to Tristan jest mordercą, poza tym wyparł się tego.

- A ty mu uwierzyłaś? Jesteś łatwowierna. – oparł się plecami oparci krzesłach i wbił mocno palce w podłokietnik, aż jego kłykcie pobladły.

- Nie uwierzyłam, tylko dopuszczam do siebie możliwość, że to nie koniecznie on może być mordercą.

- A kto inny? Tylko łowca jest w lesie, a nikt z nauczycieli bądź uczniów nie zabiłby jednego ze swoich. To musi być łowca. – Był bardzo pewny swoich słów.

- Być może w lesie jest jeszcze ktoś?

Jak do tej pory wiedzieliśmy, że w lesie jest tylko jeden człowiek, ale co jeśli się mylimy? Co, jeśli jest ktoś inny?

- Kto? Ten z twojego snu? – zmarszczył brwi, a w jego oczach dostrzegłam błysk.

- A ty znowu o tym? Nie. – odetchnęłam głośno. – Już mówiłam, ci, że jest nikim. Dosłownie. – postać z mojej wyobraźni.

- Przez trzy dni jak byłaś nieprzytomna o nim gadałaś.

- I co z tego?

- Dobra, nieważne. – przerwała.

- Wracają do poważniejszego tematu. Skoro nawet Tristan zabił Jennifer, co chciał osiągnąć pokazując mi ciało? I dlaczego miałby najpierw zabić, a później się do tego nie przyznać? - Przecież od małego wpajano łowcą jeden cel ZABIJAĆ NADPRZYRODZONYCH.

- To łowca, go nie trzeba rozumieć. Jest naszym wrogiem i nie wiem, dlaczego stajesz w jego obronie.

W powietrze atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Chyba rozumiem, dlaczego Heyden miał dosyć przebywać w towarzystwie Killiana. Nie dał sobie nic powiedzieć, kiedy nasze zdania się różniły.

- Nie staje, próbuje rozważać każdą możliwość.

- To dlatego, że jest człowiekiem? – zignorował moje słowa. – Wiesz, że ciebie nie skrzywdzi, dlatego czujesz się bezpieczna, czego nie można powiedzieć o nas. Nadprzyrodzonych.

- Ty się w ogóle słyszysz? – podniosłam głos, mówić szybko. – Gadasz jak paranoik.

- Czyżby? – nie spodobało mu się, jak go nazwałam.

- Tak. Co z tego, że jest człowiekiem? Dla mnie może być nawet diabłem i nie we wszystkie jego słowa wierzę. Wiem, że Tristan zabija, ale może tym razem to nie był on.

Czy ktoś w ogóle widział jak łowca zabija? Miał przecież świetną okazję, kiedy potajemnie wdarł się do szkoły, a mimo to nikomu nie stała się najmniejsza krzywda. Nawet Killianowi, który za nim pobiegł.

- A kto inny?

- Nie wiem. – wzruszyłam ramionami – Być może się mylę...

- Zdecydowanie. - Nie dał mi dokończyć - Twoje słowo przeciwko wszystkim nadprzyrodzonych.

Wstał, odłożył książkę na pobliski regał i wrócił z powrotem na krzesło.

- W takim razie, kto mógł opłacić ochroniarze, który miał mnie „bezpiecznie” dowieść do szkoły?

- Mnie się pytasz? – uniósł górne powieki.

- No przecież, ty wszystko wiesz najlepiej. – powiedziałam sarkastycznie.

- Tego nie powiedziałem. A tak przy okazji, skąd wiesz, że został wynajęty?

- Od Heydena.

- No i wszystko jasne. – pokręcił głową, wbijając wzrok w ławkę.

- Ja mu wierzę, a wy możecie przestać zachowywać się jak dzieci i się wreszcie pogodzić!

- Nic nie zrobiłem to on zaczął. – standardowe wytłumaczenie.

- Ale, co?

- Nie twoja sprawa. – powiedział oschle.

- Jestem waszą przyjaciółką Killianie, przecież możesz mi powiedzieć.

Być może jakbym znała przyczynę ich kłótnia, pomogłabym coś zrobić, żeby chłopaki znowu zaczęli się dogadywać i przestali unikać.

- Nie mieszaj się do czegoś, co cię nie dotyczy.

- Jak chcesz. – Skoro nie chce mi powiedzieć, nie będę nalegać. – Heyden podsłuchał rozmowę Adlera z jakimś facetem i dowiedział się, że ochroniarz zabił kierowcę i zatrzasnął mnie w pędzącym aucie na śmierć. Czy to nie dziwne?

- Do czego zmierzasz?

- Wtedy zjawiliście się wy. Uratowaliście mi życie, ale gdyby nie ten wypadek nic by się nie stało i... Nie dowiedzielibyśmy się, że przeżyje po krwi wampira. Że moje ciało z nieznanych przyczyn ją przyswoi.

- Nie znam twojej przeszłości, skąd mam wiedzieć, dlaczego tak jest. Zapytaj Adlera.

- On mi nic nie mówi, a jeśli chodzi o moją przeszłość to była zupełnie normalna. Jeśli jesteś ciekawy to ci ją powiem w skrócie: Urodziłam się, ale byłam chorowitym dzieckiem, po kilku latach moi rodzice się rozwiedli. Sąd zadecydował, że Adler zostanie z ojcem, a ja z matką, ale nigdy nie miałam z bratem kontaktu. Dopiero jak przyjechałam do Akademii...

- To fakt, nic nadzwyczajnego, ale wiesz, dlaczego wasi rodzice się rozwiedli?

- Matka nigdy o tym nie mówiła.

- Nie pytałaś?

- Oczywiście, że pytałam, ale zmieniała temat.

- To musiało być coś ważnego, skoro nie chciała nawet widzieć syna.

- I było. Prawdopodobnie.

- Może to miał związek z tobą?

- Próbujesz zwalić na mnie winę za rozstanie rodziców?! – założyłam ręce na klatce piersiowej.

- Nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało. Wybacz. Podobno wasz ojciec, gdy dowiedział się, że budynku, który kupił dla syna powstała Akademia dla nadprzyrodzonych odwrócił się od niego.

- Nie ma co się zbytnio dziwić. Większość ludzi was nienawidzi. – powiedziałam bez ogródek.

- O dzięki, że przypomniałaś. – przekręciłam oczami.

- Nie wiem, czy miałam coś wspólnego z rozwodem, ale wolę o tym nie myśleć. Nie chcę, żeby to okazało się prawdą.

- Rozumiem, ale na pewno jest coś, co matka musiała przed tobą ukryć.

- Wiem. – zacisnęłam usta w wąską linię.

- Bo niby dlaczego jesteś...

-... Żyjącą mieszanką krwi wampira i człowieka? – dokończyłam.

- Trzeba Ci wymyślić jakąś nazwę. – uśmiechnęłam się krzywo, kiedy się roześmiał. – Ale tak.

- Chcę się tego dowiedzieć.


Akademia nadprzyrodzonych Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora