Nietypowy Sparing

1.2K 71 4
                                    

Colin, widząc, że nie może mnie przerazić, jak miał w planach przybrał ludzką postać. Zawsze mnie zastanawiało jak jest zmieniać, wygląd w kilka sekund. Kiedy wampiry odczuwają niepohamowaną żądzę krwi, bardzo ciężko im się powstrzymać od wysunięcia kłów, a tym samym oczy zmieniają kolor. Staje się wtedy drapieżnikiem, a człowiek bądź zwierzę ofiarą, która nie ma szans na ujścia z życiem. Pamiętam, jak się strasznie bałam, kiedy zobaczyłam ich mroczną stronę po raz pierwszy. Wyglądają tak, żeby wzbudzać lęk i przerażenie.

Co się czuje, kiedy się zmienia formę, jak w przypadku wilkołaków? Na pewno nie należy to do miłych odczuć, ponieważ pierwszym etapem wstępowania w ciało wilka jest łamanie kości. Niemniej jednak czas trwania u każdego jest inny.

Oparłam głowę o futrynę, patrząc na deszcz. Kiedy mieszkałam w Los Angeles, otwierałam na oścież okno i oddychałam głęboko, świeżym powietrzem, bez spalin, dymu kominowego i innych zanieczyszczeń, które nie raz mnie drażniły.

- Tu jesteś.

Usłyszałam za plecami poirytowany głos, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam Killiana z założonymi rękoma, w stroju sportowym.
O cholera! Wzięłam lewą rękę Colina i spojrzałam na zegarek.

- Wiesz, ile cię szukałem?

- Przepraszam, już idę się przebrać. – Rzuciłam się do biegu, w stronę pokoju.

Kompletnie zapomniałam o zajęciach trenerskich. Spóźniła się siedem minut, a nadal nie jestem gotowa. Ile sił w nogach biegłam wzdłuż korytarza damskiego internatu. Nauczyciel jest miły, ale również wymagający i nienawidzi spóźnialskich. Na jego lekcji się jeszcze do tej pory nie spóźniłam ani razu, czego nie mogę powiedzieć o matematyce oraz fizyce. Cóż, zawsze jest ten pierwszy raz. Wpadłam do swojego pokoju w poszukiwaniu dresu. Otworzyłam szeroko szafę, zaczynając wyciągać koszulki, bluzki, spodnie, rzucając je na ziemię. Niemożliwe, żebym akurat teraz zgubiła swój strój. Przeszukałam szafę. Pusto. Spojrzałam pod łóżko, nawet do szafek, ale również go nie znalazłam.

Dobra, skup się Lysa, gdzie mogłaś zostawić... Nagle przypomniało mi się miejsce, do którego ledwo upchnęłam strój. Był niechlujnie zwinięty w plecaku. Pamiętam, że brałam go z pralni i do tej pory wypadło mi z głowy, żeby go wyjąć. Wzięłam koszulkę i spodnie dresowe do ręki, otworzyłam drzwi, zabierając ze sobą również buty. Zbiegłam ze schodów, kierujący się do szatni. Nie było w niej żadnej z dziewczyn. Wolę nie patrzeć na godzinę. Szybko się Przebrałam, związałam gumką włosy i weszłam na salę gdzie zajęcia już trwały. Na każdej z mat było po dwie osoby, trenujące ataki. Perfekcyjne wykopy i szybkie uniki. Kiedy jedna para, skończyła walczyć na ich miejsce wchodziła kolejna zdeterminowana do odniesienia zwycięstwa.

- Spóźnienie. – Trener zagwizdał w gwizdek, zaczynając sparing, ale kierując słowa do mnie.

Uważnie obserwowały każdy ruch i marszczył brwi, jak coś mu się nie podobało. Ustałam kilka kroków od niego zaczynając rozciągać mięśnie ramion i nóg.

- Wiem przepraszam. – Ustałam w małym rozkroku, próbując dosięgnąć ziemi palcami nie zginając przy tym kolan.

- Dlatego właśnie będziesz następna.

- Co?!

- Słyszałaś, to będzie twoja kara. – Powiedział pustym głosem.

To jest gorsze, niż dostanie nieobecności. Kiedy dziewczyna spadła plecami o matę, trener zagwizdał w gwizdek przerywając. Teraz będzie moja kolej. Podskoczyłam dwa razy w miejscu napinając mięśnie oraz zginąć i prostując palce u rąk. Stresuję się, a nawet bardzo. Przez ostatni miesiąc, moja wytrzymałość i siła zwiększyły się, ale nadal nie dorastałam do pięt kapitanowi.
Wzięłam kilka wdechów i wydechów, po czym nie pokazując strachu postawiłam jedną nogę na macie. Czyjaś ręka zatrzymała mnie w miejscu, zaciskając palce na moim nadgarstku.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now