Pierwsze Uczucia

1.3K 77 10
                                    

Killian w ciszy odprowadził mnie do pokoju. Przez całą drogę myślałam nad jego słowami, i byłam mu za nie bardzo wdzięczna. Sądziłam, że niezwracanie uwagi na przykrość, jaką uczniowie mi sprawiają, jest najlepszym wyjściem. Myliłam się. Z nimi trzeba było porozmawiać, zamiast siedzieć cicho i nic nie robić. W końcu by im się znudziło, ale pytanie: kiedy? A może byliby dla mnie wredni do momentu, aż nie opuściłabym Akademii. Mam nadzieję, że po przemowie Killiana chociaż trochę zmienią swoje nastawienie i zrozumieją, że nie jestem ich wrogiem. Wiem, że nie wszyscy chcą pokoju z ludźmi, ale Adler do tego dąży, a jak będzie trzeba to mu pomogę.

Szarpnęłam za klamkę i weszłam do pokoju.

- Dobranoc. – powiedziałam patrząc przez chwilę Killianowi w oczy, stojąc przy futrynie.

- Dobranoc Lysa. – odwrócił się i odszedł.

Czyżbym zaczęła coś czuć do Killiana? Zamknęłam drzwi. Podeszłam do łóżka, wyciągnęłam z pod pościeli piżamę i się w nią przebrałam wieszając marynarkę na oparciu krzesła, a białą bluzkę i spodnie poskładałam na biurku. Słońce już zaszło, a za oknem widać było tylko ciemność i korony drzew, który oświetlał księżyc. Noc była spokojna, cicha i bez porywistego wiatru, który męczył mnie przez pół dnia. Przeczesałam włosy szczotką, a zaraz potem zaplotła w ciasny warkocz. Gdy uchyliłam delikatnie okno, zgasiłam lampkę i nie zostawiając zbyt dużego bałaganu w pomieszczeniu, podeszłam do łóżka, ale zatrzymałam się przy lustrze patrząc w odbicie. Czy Killian może coś czuć do mnie, więcej niż przyjaźń? A może uważa mnie tylko za osobę, którą musi chronić? Nie rozmawiałam z nim na takie tematy, ale mimo swojej powalającej urody, nie zwraca uwagi na dziewczyny, które patrzą się na niego zalotnie. Nie jednej dziewczynie się podobał, mimo to nie poświęcał im uwagi. W sumie to się cieszę.

.......

Następnego dnia każdy mówił tylko o śmierci Jennifer. Uczniowie byli zaniepokojeni incydentem w lesie, a przede wszystkim łowcą. Przynajmniej osoby które mijałam na korytarzu, patrzyły na mnie z mniejszą pogardą.

- Teraz najczęstszym tematem do rozmów będzie Jennifer, ale po kilku tygodniach przestaną. – Heyden oparł wygodnie plecy na twardej, drewnianej desce.

Siedziałem z Killianem i Heydenem na ławeczce w ogrodzie, niedaleko fontanny, gdzie słychać było szum wody i śpiew ptaków, przelatujących nad krzakami. Według mnie pogoda jest dzisiaj wręcz idealna: ani za ciepło, ani za zimno.
Heyden założył ręce za głowę i zamknął oczy, a promyki słońca przedarły się przez gałęzie drzewa, które rzucało na nas cień, a Killian całą uwagę miał skupioną na ekran telefonu.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam Olivie, jak idzie w naszą stronę z grubą książką w dłoni. Widziałam ją siedzącą pół godziny temu, pod drzewem wiśni czytającą powieść, w milczeniu i pełnym skupieniu. Szturchnęłan Heydena łokciem, na co tylko zmarszczył czoło i wydał z siebie pomruk. Trąciłam go raz jeszcze, ale nie zareagował.

- A gdzie jest policja? – Stanęła kilka kroków przed nami, z łagodnym spojrzeniem, które widzę na jej twarzy pierwszy raz.
Strata przyjaciółki, pewnie mocno ją zabolała.

Wzruszyłam ramionami w niewiedzy.

- Nie obchodzi ich to. – odezwał się Killian chowając telefon do kieszeni spodni. - Są szczęśliwi, że kolejny nadprzyrodzony nie żyje.

- Spodziewałaś się czegoś innego, Olivia? – Heyden otworzył leniwe jedno oko.

- Tak! Przecież to morderstwo! – odezwałam się wyprzedzając Olivie.

Akademia nadprzyrodzonych Where stories live. Discover now